Bolesława Maria Lament urodziła się 3 lipca 1862 roku w Łowiczu w rodzinie rzemieślniczej jako pierwsza z ośmiorga dzieci Marcina Lament i Łucji z domu Cyganowskiej.
W całej swej działalności m. Bolesława miała na uwadze rozwój Bożego Królestwa Jedności i zbawienie dusz Najdroższą Krwią Chrystusa odkupionych. Jej zaś autentyzm ewangeliczny polegał na ukazywaniu przykładem własnego życia Chrystusowej dobroci i troski o człowieka, o jego wszechstronny rozwój.
Realizacja postawionego sobie celu, w rzeczywistości bezwzględnie przeciwnej tym ideałom, wymagała od niej wielkiej energii, nieugiętej woli, hartu ducha, inicjatywy, zdolności pedagogicznych popartych nieprzeciętnymi przymiotami serca. Całkowite oddanie się Najświętszemu Sercu Jezusa, jako ofiara miłości, było tajemniczą siłą inspirującą ją do ustawicznej pracy dla Boga... Dnia 29 stycznia 1946 roku w Białymstoku, bez żadnych oznak agonii, spokojnie zasnęła w Panu, przeżywszy 84 lata. Jej zwłoki przewieziono do klasztoru w Ratowie i pochowano w krypcie pod kościołem św. Antoniego.
***
Wspomnienia o bł. Bolesławie Lament
1. Wspomnienie s. Angeli Natalii STAŃCZAK:
Matka Założycielka była wysoka, dość tęga, trzymająca się prosto mimo podeszłego wieku. Chód miała sprężysty, postać majestatyczną. Twarz owalną, o dużym otwartym czole, zdobiły oczy rozumne, pełne wyrazu. Przebijała przez nie dusza o silnej woli i wielkim harcie ducha. Była pełna energii, nie zrażała się trudnościami. Zawsze czynna, pomysłowa. Spotkałam ją po raz pierwszy w klasztorze w Ratowie 20 stycznia 1931 roku, kiedy jako kandydatka zgłosiłam się na służbę Bożą. Odtąd przez dwa i pół roku miałam szczęście mieszkać razem z Matką Założycielką i korzystać z jej nauk i konferencji.
Codziennie podczas nowicjatu chodziłyśmy do jej pokoju, gdzie urabiała nasze dusze przez piękne, głębokie słowa. Wymowę miała płynną, styl zwięzły, bogaty w treść. Ulubionym Jej tematem było życie Najświętszej Rodziny. Miałyśmy na tym najdoskonalszym wzorze kształtować nasze życie.
Choć była wymagająca i stanowcza miała jednak dużo miłości dla swoich córek duchowych, zwłaszcza dla chorych. Ja sama również doświadczyłam dobroci Jej serca. W czasie nauki w Pedagogium zachorowałam poważnie, tak że musiałam przerwać dalsze studia. Gdy się o tym dowiedziała, poleciła mi przyjechać z Wilna do Białegostoku, gdzie otoczyła mnie prawdziwie macierzyńską opieką. Kiedyś, pamiętam, wysłała mnie wraz z inną siostrą (Sylwią Dynewską) do lasu, żebyśmy odpoczęły i odetchnęły świeżym powietrzem. Sama również przygotowała nam kanapki.
Posiadała zmysł i zdolności artystyczne. Ubierała ołtarze na Boże Ciało, dekorowała Grób Pański, urządzała przedstawienia amatorskie, będąc czasem ich autorką. Największą Jej zasługą dla Kościoła było nowe Zgromadzenie dla Kościoła, a jednocześnie owocem jej starań, trosk i wysiłków.
S. Angela Stańczak
Suchowola, 18.XI.1967 roku.
2. Wspomnienie s. Cecylii CHORZEWSKIEJ:
M. Bolesława Lament była osobą o nieprzeciętnych zdolnościach. Jej osobowość dla niewtajemniczonych była źle komentowana. Kto Ją bliżej poznał, pokochał Ją, a słowa Jej głęboko zapadały w serce. Sylwetka raczej surowa, ale oczy głęboko myślące. Często można było spotkać na rozmowie z Bogiem. Czasem kogoś upominała i badawczo obserwowała, jak zareaguje dana osoba. Wówczas wydawała sąd o powołaniu tej osoby. Mówiła często: "Tylko ochotnego dawcę Bóg miłuje". Wątpiła w wytrwanie w powołaniu osób smutnych. Była spostrzegawcza i interesowała się każdą dziedziną życia. Charakter silny, stanowczy. Co raz postanowiła, nie łatwo zmieniała. Szczególnie podkreślała posłuszeństwo i to bezwzględne.
Zależało Jej bardzo na rozwoju Zgromadzenia. W tym celu wysyłała Siostry na studia średnie i wyższe. Organizowała pogadanki na temat misji. Zapraszała Siostry z placówek misyjnych do domu nowicjatu, by młode Siostry zapoznawały się z misyjną pracą. Zapraszała prelegentów, by Siostry mogły pogłębiać wiedzę religijną i więcej ukochać swój cel.
Sama nie zdradzała się z cnotą. Zauważyć można było wówczas, gdy wygłaszała konferencję lub prowadziła odnowienie miesięczne. Książka wówczas spoczywała zamknięta, a słowa płynęły spokojnie z serca do serca. Pragnęła, by Zgromadzenie odznaczało się duchem modlitwy, ofiary i posłuszeństwa. Przechodziła "ciemną noc", jak wszyscy miłośnicy Boga. Wyszła z niej zwycięsko, składając w ofierze swe długie cierpienia za Zgromadzenie i schizmę wschodnią.
S. Cecylia Chorzewska
Łódź, 23.VII.1967 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).