„Taka sobie rodzina” – napisał kardynał Martini, pokazując rodzinę Joanny jako wzór dla współczesnych rodzin.
W pierwszym momencie nawet wojna nie była w stanie zniszczyć tej harmonii. Niestety, zazdrosny nieprzyjaciel jest zawsze gotów zastawić sidła i posiać kąkol niezgody. W roku 1941 Genewa została bardzo poważnie zbombardowana. Było to bardzo ciężkie doświadczenie zwłaszcza dla mamy Marii, która była już wówczas chora na serce. W pośpiechu została podjęta decyzja o powrocie do domu. Było lato, więc wszyscy umówili się na krótkie spotkanie w domku nad Lago Maggiore. Okazało się, że była to wigilia przyszłej diaspory. Jesienią rodzice powrócili do Bergamo, gdzie zamieszkali w domu dziadków. Ferdynand musiał się zaciągnąć do wojska jako lekarz. Franciszek i Zyta podjęli pracę w swoim zawodzie (inżynier i farmaceutka). Natomiast Joanna i Virginia pozostały w Genewie, aby móc ukończyć liceum. Z rodzicami pozostali tylko Henryk i Józef.
Niestety, stan zdrowia taty Alberta pozostawiał wiele do życzenia. Ale to mama Maria jako pierwsza zeszła ze sceny tego świata. Opuściła rodzinę w nocy 1 maja 1942 roku. Powodem śmierci był udar mózgu. Stało się to wtedy, gdy Henryk jechał pociągiem do Genewy, by powiadomić Joannę i Ginię o chorobie matki. Kiedy wreszcie po długiej i smutnej podróży dojechali do Bergamo, dowiedzieli się, że mama już zmarła. Joanna i pozostałe rodzeństwo bardzo płakali. Tym niemniej ich ból był stonowany ze względu na podzielaną przez wszystkich pewność, że mama jest już raju. Cztery miesiące potem, 1 września, sytuacja się powtórzyła. Tym razem to właśnie tato Albert opuścił swe dzieci, ażeby dołączyć do swojej Marii.
Decyzją rodzeństwa, pomimo, iż pozostali sami, była ponowna zamiana mieszkania. Wyjechali do Magenty, gdzie był wolny dom dziadków ze strony ojca. Prócz tego, w tym samym właśnie roku 1942, Józef i Henryk opuścili rodzinę, gdyż pragnęli zostać kapłanami. Józef wstąpił do seminarium w Bergamo, zaś Henryk, już jako lekarz, do seminarium Ojców Kapucynów w Lovere. Franciszek, inżynier, przejmuje tymczasowo rolę głowy rodziny. Natomiast Joanna zapisała się na pierwszy rok medycyny najpierw w Mediolanie, a następnie w Pavie, gdzie dołączyła do niej także Virginia.
Czas studiów był dla Joanny wypełniony nauką oraz działalnością w Akcji Katolickiej. Wesołkowata i lekkomyślna dziewczyna z Bergamo przeobrażała się w młodą, poważną i zaangażowaną kobietę, która myślała o medycynie i chrześcijańskiej służbie na rzecz Akcji Katolickiej oraz formacji ludzi młodych. Było jednak również miejsce na wiele radości, choćby z powodu wypadów w okolice Viggiony i górskie wędrówki. Inne powody szczęścia pochodziły ze strony braci. W 1946 roku Józef został wyświęcony na kapłana w katedrze w Bergamo. Dwa lata później przyszedł czas na Henryka, który jako kapucyn przyjął imię zakonne – ojciec Albert i wyjechał do pracy misyjnej w Brazylii. Jego przykład to mocne wezwanie dla Joanny, która już od dawna zastanawiała się, czy nie powinna pójść w ślady brata. Tymczasem lata szybko mijały. W 1949 roku Joanna uzyskała dyplom z medycyny ogólnej i chirurgii. W następnym roku miał miejsce ślub Ferdynanda. Niemal jednocześnie dyplomowaną lekarką została również Virginia i zdecydowała się na służbę misyjną.
W 1952 roku Joanna zrobiła specjalizację z pediatrii. Kardynał Martini napisał tak: „Uderza mnie wielce fakt, że zarówno Joanna, jak i jej rodzeństwo, wszyscy osiągnęli fenomenalne kwalifikacje w swoich profesjach: dwóch inżynierów, czterech lekarzy, farmaceutka, artystka. Takie rezultaty to z pewnością świadectwo zdolności intelektualnych i wyjątkowej chęci każdego z nich oraz potwierdzenie możliwości ekonomicznych i mądrego gospodarowania nimi w całej rodzinie. Jednak sądzę, że podstawową rolę odegrał tu posłuch, jaki mieli rodzice”. Dzieci Berettów czuły się rozumiane i dowartościowane. Zwracano im uwagę na szacunek wobec siebie i bliźnich.
Przyglądając się życiu Joanny, doszliśmy niemal do momentu podjęcia wyjątkowej decyzji. Faktycznie bardzo serio myślała o naśladowaniu ojca Alberta w Brazylii. Niestety, jej kondycja fizyczna nie pozwalała na to, by mogła zostać misjonarką. Prosząc w tej sprawie o radę prałata Bernareggiego, biskupa Bergamo, otrzymała bardzo jasną odpowiedź: „Na tyle, na ile moje doświadczenie kapłańskie i biskupie nauczyło mnie, to wiem, że kiedy Pan wzywa jakąś duszę do pełnienia dzieła misyjnego, oprócz wielkiej wiary i szczególnej duchowości obdarza ją także siłą fizyczną, która pomoże znieść trudności i sytuacje, jakich tutaj nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić. Ponieważ Ty, Joanno, nie masz tego daru, to właśnie dlatego myślę, że ta droga nie jest tą, na którą Pan Jezus Cię wzywa”.
Odsunąwszy na bok wszystko to, co wydawało się być jakąś zawadą, otwierała się przed Joanną droga życia rodzinnego. Na niej znajdzie swoje prawdziwe powołanie do dania świadectwa, że rodzina jest miejscem łaski i błogosławieństwa. „Również w naszych czasach Kościół nie przestaje ubogacać się świadectwem wielu kobiet, które realizują swoje powołanie do świętości. Święte kobiety są uosobieniem ideału kobiecości, ale są także wzorem dla wszystkich chrześcijan, wzorem «naśladowania Chrystusa», przykładem, jak Oblubienica winna odpowiadać na miłość Oblubieńca” (Mulieris dignitatem, nr 27). Oto życie, które właśnie teraz stało przed Joanną otworem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.