Miłosierdzie podaj dalej

Pomoc biednym, wsparcie chorych, towarzyszenie samotnym, troska o dzieci i młodzież – to tylko kilka działań Parafialnych Zespołów Caritas. Ich członkowie dzielą się jałmużną swojego serca nie tylko w Wielkim Poście, ale przez cały rok, po cichu i bez rozgłosu.

Reklama

Zaangażowanie w Caritas w przypadku Krystyny Babińskiej z parafii pw. św. Hieronima w Bytomiu Odrzańskim zaczęło się od Ruchu Rodzin Nazaretańskich. – Dopiero po kilku latach formacji, rekolekcji, rozważania Ewangelii, a nawet korzystania z kierownictwa duchowego odważyłam się poszukać swojego miejsca w parafii – zwierza się pani Krystyna, emerytowana nauczycielka. – Słyszałam coraz więcej krytykanckich głosów, że Kościół nic nie daje, więc postanowiłam odwrócić to stwierdzenie i zadać sobie pytanie: A co ja dam parafii? Szukałam miejsca i szybko trafiłam do Caritas. Odebrałam to jako coś naturalnego, bo w RRN, zresztą jak w każdej wspólnocie, nie chodzi tylko o formację siebie, ale o bycie apostołem – dodaje.

Czy warto to robić?

Parafialny Zespół Caritas w parafii pw. NMP Królowej Polski w Boczowie istnieje od 13 lat. – Ksiądz ogłosił na Mszy św., że poszukuje osób do pomocy potrzebującym. I stwierdziłyśmy, że nadajemy się do tego – mówią Danuta Komarnicka i Małgorzata Świderska. – Zajmujemy się przede wszystkim dystrybucją żywności. Taką pomoc w obecnie otrzymuje 179 osób. To mniej niż kiedyś. Część podopiecznych już umarła, a wielu innym polepszyło się, więc nie potrzebują już wsparcia. Wciąż jednak pomoc dla ubogich jest potrzebna! Niektórzy uważają, że jeśli weszło 500 plus, to nie trzeba już pomagać. Nadal jest sporo osób starszych i samotnych, którym wciąż wsparcie jest niezbędne do życia. To właśnie dla nich organizujemy co roku wigilię. A kiedy idziemy do nich z zaproszeniami, widzimy, jak bardzo cieszą się na nasz widok i jak na nas czekają – dodają.

Dlaczego obie panie zostały wolontariuszkami? – Po prostu lubimy pomagać, robić coś dla innych ludzi i cieszyć się razem z nimi – odpowiadają zgodnie. Zwierzają się ze swoich doświadczeń z rekolekcji PZC: – Tam nabieramy siły do dalszej pracy, mamy czasem momenty zwątpienia i pytania: czy ta pomoc ma sens?, czy warto to robić? Szczególnie wtedy, gdy zamiast podziękowania słyszymy pretensje. Na rekolekcjach spotykamy wolontariuszy z innych parafii, którzy mają podobne problemy. Ta wspólnota daje nam siłę i uświadamia, że jesteśmy na właściwym miejscu i powinnyśmy robić dalej to, co robimy – mówią Danuta Komarnicka i Małgorzata Świderska.

Pozytywny kopniak

Z kolei w Niegosławicach wszystko zaczęło się dwa lata temu. Inspiracją była wizyta duszpasterska. – Na naszym terenie jest dużo popegeerowskich rodzin – tłumaczy Jolanta Golonka. – Na kolędzie ksiądz mówił o dużej biedzie w parafii. Powiedziałam: „A może założyć Caritas?”. Ksiądz stwierdził, że to dobry pomysł i zapytał, kto mógłby się tym zająć. „Choćby ja!” – powiedziałam. Wkrótce w Przemkowie było spotkanie formacyjne i pojechałyśmy tam z koleżankami. Na początku było 26 osób, ale ostatecznie zostało 12 – dodaje.

PZC rozdziela żywność w ramach FEAD, czyli Programu Operacyjnego Pomoc Żywnościowa 2014–2020. – Mamy tu 362 podopiecznych, ale z pomocy korzysta więcej osób. Wydajemy nie tylko żywność, ale np. refundujemy recepty na lekarstwa lub kupujemy ubrania na zimę – wyjaśnia. Pani Jolanta prowadzi gospodarstwo rolne i nie ma zbyt wiele czasu, ale pomimo tego nie zamierza rezygnować z Caritas. – Są rzeczy ważne i ważniejsze – przyznaje mieszkanka Niegosławic. – Dlaczego to robię? Ta posługa daje człowiekowi radość, choć miałam też kilka przykrych momentów. Ale na rekolekcjach dostajemy takiego pozytywnego „kopa”. Wiara niesie człowieka w tej służbie i w ogóle w życiu – przekonuje.

„Powera” daje uśmiech dziecka

Wiele dzieje się także w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Szprotawie. Tu, jak w każdej parafii, przewodniczącym PZC jest kapłan. Funkcję zastępcy pani Teresa Stapurewicz, natomiast księgową jest Mariola Flisak, emerytowana leśnik. – Pracowałam w biurze w nadleśnictwie, a mąż jest leśniczym. Przez całe życie miałam do czynienia z ludźmi i po przejściu na emeryturę nadal potrzebowałam tego kontaktu. Jestem osobą wierzącą i wiedziałam, że jest Caritas, ale nigdy wcześniej się tym nie interesowałam – przyznaje szczerze i kontynuuje: – Trafiłam na zebranie Caritas w Szprotawie, które prowadził proboszcz ks. Ryszard Grabarski. Zapytał zebranych: „Dlaczego służycie w Caritas?”. Odpowiedziałam sobie na to pytanie – bo chcę Panu Bogu podziękować za swoje małżeństwo, za dzieci, za swoją rodzinę. Poza tym zawsze zastanawiałam się, jak naprawdę mogę pomóc ludziom ubogim, a w Caritas wcielamy w życie Ewangelię – opowiada pani Mariola.

Wolontariuszom nie brakuje energii i pomysłów, czasem tylko ograniczeniem są finanse. Ale i o pieniądze PZC umieją się zatroszczyć. – Utrzymujemy się nie tylko z datków do skarbonki „Mój 1 złoty dla najbiedniejszych” i dobrowolnych wpłat Grona Wspierających Ubogich – wyjaśnia pani Mariola. – Szukamy wsparcia, gdzie się da. Dwa lata temu dostaliśmy dotację w wysokości 40 tys. złotych z programu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Potrzebny był wkład w wysokości 12,5 tysiąca zł, ale dzięki wsparciu sponsorów i zaangażowaniu księdza proboszcza udało się. W ten sposób zakupiliśmy komputery do naszej świetlicy dla dzieci i młodzieży, z której korzysta 30 osób. Szczerze powiem, że największego „powera” daje uśmiech dziecka.

Moje życie nie tylko dla mnie

Ta posługa daje wiele radości, ale nie zawsze. Potwierdza to Krystyna Babińska. – Faktycznie, jest bardzo wiele rzeczy, które odrzucają. Ostatnio napluto mi w twarz. Ale cały czas w tym wszystkim szukam Chrystusa, mam też w głowie słowa bp. Edwarda Dajczaka. Opowiadał, że gdy był kilkunastoletnim chłopcem, matka dała mu worek pszenicy i powiedziała, żeby zaniósł go sąsiadom, bo nie mają co jeść. I wtedy właśnie zauważył Chrystusa w ludziach potrzebujących. Pomyślałam sobie, że może to być dobry sposób na wychowanie syna. I faktycznie, żadne moje słowa nie zrobiły tyle, ile obraz matki targającej mąkę, kaszę albo konserwy – zauważa mieszkanka Bytomia Odrzańskiego.

Służba w Caritas uczy też pokory i przypomina o priorytetach w życiu chrześcijanina. – Zawsze, kiedy czułam się zbyt dumna, Pan Bóg czuwał i dostawałam od podopiecznego prztyczka w nos, a samouwielbienie szybko mijało. Jeśli za dużo ludzi przychodziło i mówiło: „Pani Krysia pięknie pomaga”, to zaraz ktoś przyszedł i powiedział: „A u mnie nie było w paczce czekolady! Dlaczego?” – mówi z uśmiechem mieszkanka Bytomia Odrzańskiego. – Cały czas szukam Pana Boga. Jeszcze nie było u mnie w domu bezdomnego czy samotnego na wigilii. Owszem, ugotowałam i zaniosłam jedzenie, ale nie wpuściłam go do swojego domu. Jeszcze wiele pracy przede mną. Ale wiem, że moje życie dzięki Caritas nie jest tylko dla mnie – dodaje.

Pani Krystyna w swoim życiu doznała wiele miłosierdzia od Boga i stara się dzielić Dobrą Nowiną z innymi. – Oczywiście trzeba być realistą. Ludzie, którzy otrzymują od nas jedzenie, wcale nie zaczynają od razu chodzić do Kościoła. Widać to chociażby w przypadku mikołajek dla dzieci. Kiedy pytamy, kiedy byli ostatni raz w kościele, odpowiadają szczerze, że rok temu po paczkę. Oni są raz w roku, ale mam nadzieję, że w czarnych chwilach swojego życia przypomną sobie o okazanym im sercu i w końcu przyjdą do Boga. Ja w swoich strasznych chwilach przypomniałam sobie o dobroci, której doznałam od ludzi Kościoła – zapewnia.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7