W jaki sposób Maryja objawiła się św. Bernadecie po raz pierwszy? Czy coś mówiła, jak wyglądała? Jak zareagowała święta wizjonerka?
Przeprawa przez zimną wodę
Nasze trzy dziewczynki zawróciły, ujrzawszy po drugiej stronie kanału, u wejścia do groty, mnóstwo kości i suchego drewna. Przejście przez wodę tego dnia nie było zbyt trudne, gdyż zamknięto śluzę przy młynie, który trzeba było naprawić. Poziom wody był zatem niski. Nie można było stracić takiej okazji. Tosia i Baloum zdjęły chodaki i weszły do kanału, jedną ręką trzymając kosze, a drugą podnosząc spódnice i halki, żeby nie pomoczyć ich w lodowatej wodzie. Potem usiadły na kamieniach i energicznie rozcierały piekące od zimna stopy, zanim znów założyły obuwie. Po czym zabrały się żwawo do pracy.
Bernadetta bała się wejść do lodowatej wody, żeby nie wywołać kolejnego ataku kaszlu. Nie chciała zdejmować pończoch, żeby nie zmarznąć: „Poprosiłam więc moje towarzyszki – pisała – żeby zechciały rzucić do wody kilka kamieni, po których mogłabym przejść bez zdejmowania pończoch, ale odparły mi, że jeśli chcę przejść, niech zrobię to tak samo jak one”. Odważniejsze dziewczynki wróciły do swojego zajęcia. Tosia wspominała: „Bernadetta sama zaczęła wrzucać kamienie do wody, ale na nic się to zdało. Zaproponowałam jej więc, że przeniosę ją na plecach. «Nie – odrzekła – obie wpadłybyśmy do wody… Może Joasia zechciałaby to zrobić?».
Bernadetta doceniła gotowość siostry do pomocy, ale miała świadomość, że przeceniła ona swoje siły – miała dopiero nieco ponad 11 lat (które skończyła we wrześniu 1857 roku). Chętnie skorzystałaby za to z pomocy Baloum, która była od niej wyższa i miała wręcz skalistą posturę, jak na córkę kamieniarza przystało. „Do licha, ależ z ciebie oferma, Bernadetto! Jak chcesz do nas przyjść, to sama przyjdź, a jak nie, to zostań sobie tam, gdzie jesteś”.
Od strachu…
Bernadetta pisze dalej: „Bezskutecznie poszłam szukać jakiegoś miejsca, którędy mogłabym przejść suchą nogą… Wróciłam więc przed grotę i zaczęłam zdejmować pończochę, gdy nagle usłyszałam jakby powiew wiatru. Odwróciłam głowę w kierunku łąki, ale drzewa tam wcale się nie kołysały. Gdy już zamierzałam boso wejść do wody, usłyszałam podobny szum dobiegający od strony groty.
Coś przyciągnęło jej wzrok w kierunku zagłębienia po prawej stronie groty, wokół którego „gałęzie i ciernie kołysały się… chociaż nic innego dookoła się nie poruszało”. Wtedy w owej niszy Bernadetta dostrzegła „nieziemską jasność”, która jednak nie oślepiała i z której wyłoniła się „piękna Pani”.
Wszystkim, którzy ją o to później pytali, opowiadała, że ta Pani – Aquéro, jak ją nazywała w swojej gwarze – „wyglądała na bardzo młodą” i była mniej więcej jej wzrostu (ok. 1,40 m). Miała na sobie „białą suknię przepasaną niebieską szarfą. Na każdej stopie miała złotą różę w tym samym kolorze, co Jej różaniec. Jej głowę i ramiona okrywał biały welon sięgający prawie do dołu sukni”.
Pierwszą reakcją Bernadetty było zdziwienie pomieszane ze strachem i nieufnością: „Przestraszyłam się. Cofnęłam się. Chciałam zawołać dziewczynki, ale nie miałam odwagi”. W gardle tak ścisnęło ją ze strachu, że nie była w stanie wydać z siebie żadnego głosu. Czyżby coś jej się przywidziało?
Postanowiła to sprawdzić: „Sądząc, że to jakieś złudzenie, przetarłam oczy, lecz na próżno; nadal widziałam przed sobą tę samą Panią”.
Po tym geście powodowanym mądrą roztropnością przyszła chwila rozeznania, które powinno towarzyszyć każdemu podobnemu wydarzeniu. Czy to, co ujrzała, pochodzi od Boga?
Jeśli nie, to zjawa powinna zniknąć, gdy uczyni znak krzyża i zacznie odmawiać różaniec. Miała go w kieszeni, do której więc odruchowo sięgnęła. Prawą rękę próbowała zaś podnieść do czoła, żeby się przeżegnać, ale ręka ciężko opadła. Czyżby to był jakiś zły znak? Czyż zatem słuszne były jej obawy?…
…do zachwycenia
Bernadetta osłupiała. Młoda i piękna twarz zjawy, „której owal miał w sobie niezwykły wdzięk”, Jej czyste spojrzenie i łagodny uśmiech przyciągały dziewczynkę nieodparcie. Ostatnie wątpliwości pierzchły, gdy Pani uczyniła znak krzyża w sposób niezwykle piękny, nasza bohaterka nigdy w życiu czegoś takiego nie widziała. Jakby zjawa chciała zaprosić Bernadettę, by powtórzyła za Nią ten gest. Jakby chciała nauczyć ją „podstawowego gestu modlitwy chrześcijanina”.
Bernadetta nie była w stanie uczynić znaku krzyża rutynowo i bezmyślnie. Pani chciała nauczyć ją, jak wielkie ma on znaczenie:
„Spróbowałam więc po raz drugi i tym razem mi się udało. W tej samej chwili… cały ten wielki strach mnie opuścił”. Pani również wzięła do ręki swój różaniec i zaczęła przesuwać jego paciorki między palcami”.
Nie poruszała jednak wargami. Potem, wspomina Bernadetta, „uczyniła gest, jakby chciała poprosić, bym podeszła bliżej, lecz nie miałam odwagi. Wtedy zniknęła”.
Skalna nisza wydała się Bernadetcie pusta, a zwisające z niej nagie pędy dzikiej róży bardzo smutne. Wróciwszy do siebie, wbiła wzrok w ziemię.
*
Artykuł zawiera fragment z książki Françoisa Boucharda „Święta Bernadetta. Droga prostoty”, wyd. Salwator. Zobacz więcej: Historia, biografie, świadectwa - Święta Bernadetta. Droga prostoty - Wydawnictwo Salwator
O wsparciu Ukraińców mówi mediom watykańskim Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz.
Naśladowanie Jezusa polega na "odwróceniu mentalności świata".
O wsparciu Ukraińców mówi mediom watykańskim Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz.
Ojciec Święty wyraził uznanie wobec tych, którzy podejmują tę posługę.