– Jesteśmy zwykłym małżeństwem. Mamy swoje słabości, swoją grzeszność. Po prostu w drodze nie jesteśmy sami – mówi Anna Jaguszewska.
Święta Rodzina jest pierwszym ogniskiem miłości, poprzez które zapłonąć mają ogniska domowe, czyli nasze rodziny, by adorować Jezusa i wiernie pełnić wolę Bożą – podkreśla Andrzej Olszewski.
My i nasze dzieci
Na komodzie stoi ikona Świętej Rodziny. – Dostaliśmy ją od abp. Kazimierza Majdańskiego w 1998 roku. Jest z jego błogosławieństwem – mówi Andrzej, pokazując dedykację na odwrocie. – To nasze okno na niebo. Święta Rodzina weszła w nasze życie, a my weszliśmy w Jej. Ona zaprasza nas do swojego domu. Stajemy się Jej częścią, Ona się o nas troszczy – uśmiecha się Agnieszka Olszewska.
– Czasem nie rozumiemy, dlaczego w życiu coś się wydarza. Ale wola Boża przychodzi w wydarzeniach. Jeśli spotkają nas trudności, to od razu zwracamy się do Świętej Rodziny. I prosimy: „Maryjo, ochroń moje dzieci, ochroń mnie”, a jeśli nie rozumiem czegoś jako mężczyzna, idę do św. Józefa i mówię: „Ty tę drogę już przeszedłeś. Pomóż, bym mógł zrozumieć, bo to trudna droga, wyproś łaski”. Czasami po ludzku trudno jest się z czymś pogodzić. Ale takie dylematy miał przecież i św. Józef – mówi Andrzej.
Wspominają czas, kiedy dowiedzieli się o rekolekcjach rodzinnych w Wisełce na wyspie Wolin, gdzie znajduje się ośrodek założony przez nieżyjącego już abp. Majdańskiego. – Powiedzieli nam o nich znajomi, którzy wówczas studiowali w Łomiankach w Instytucie Studiów nad Rodziną, założonym również przez abp. Kazimierza. Opowiadali, że tam jeździ się całymi rodzinami, łącznie z dziećmi, że wspaniale spędza się razem czas, że jest formacja małżonków i dzieci. Pojechaliśmy pierwszy raz w 1996 r. – wspomina A. Olszewski. – Spodobało się nam, ale jeszcze bardziej spodobało się naszym dzieciom. Na tych rekolekcjach rodziny mają wiele czasu dla siebie, na budowanie relacji, na rozmowy. Całe popołudnia wolne, można cieszyć się sobą, dziećmi. Wspólne wyjścia nad morze. Jest też plac zabaw – wymienia Agnieszka.
Po rekolekcjach abp. Majdański zaprosił ich na drogę towarzyszenia Świętej Rodzinie. Jeździli przez dwa lata do Łomianek. – Pakowaliśmy dzieci, braliśmy wszystko, co niezbędne, i wyjeżdżaliśmy. Przyjeżdżały rodziny z całej Polski. Przekonało nas do tej wspólnoty to, że formacją objęta jest cała rodzina. I nauczanie o pięknie powołania małżeńskiego. Można się nim zachwycić, ile jest w nim potencjału, możliwości do uświęcania się. Dziś świat tę prawdę zniekształca. Doświadczyliśmy, czym jest moc sakramentu małżeństwa, że siłą jest nasza więź, nasze relacje – i to jest realne. Druga rzecz to świadectwo rodzin. Każda ma swoją drogę, swoje radości i zmartwienia – wspomina Agnieszka.
– Arcybiskupowi Kazimierzowi, którego nazywamy ojcem, zależało na stworzeniu środowiska, w którym będzie dużo rodzin, one będą się spotykały, mówiły o problemach, abyśmy razem wzrastali w Świętej Rodzinie, my i nasze dzieci – podkreśla Andrzej.
Znajdźcie coś trzeciego
Wspólnota w Łomiankach rozrastała się. 29 lipca 1998 r. w czasie Mszy św. w Domu Świętej Rodziny w Wisełce trzynaście rodzin specjalnym aktem ofiarowania oddało się Świętej Rodzinie i zostało rozesłanych, by tam, gdzie mieszkają, tworzyć wspólnoty rodzin. Wśród nich były trzy rodziny z Olsztyna. Dziś jest ich prawie trzydzieści. Spotykają się dwa razy w miesiącu: na spotkaniu formacyjnym oraz w tzw. płomykach, czyli grupach, do których należy po kilka małżeństw. Obecnie odpowiedzialni za wspólnotę są Anna i Marcin Jaguszewscy. – Do wstąpienia do wspólnoty namówili nas znajomi. Poszukiwaliśmy, chcieliśmy się rozwijać jako małżonkowie, chcieliśmy iść razem – opowiada Marcin.
– Mnie ciągnęło do Ośmiu Błogosławieństw, Marcina – do Domowego Kościoła. A znajomy kapłan mówi: „Nie możecie się dogadać, to znajdźcie coś trzeciego”. Tak trafiliśmy do Wspólnoty Świętej Rodziny. I cały czas kroczymy tą drogą, co dzień odczytujemy, co to dla nas znaczy, do czego nas Święta Rodzina powołuje – mówi Anna. Jak opowiada, jest to codzienne pielgrzymowanie, ale już nie w samotności, a w rodzinie.
– Ale nie ma we wspólnocie i formacji jakichś fajerwerków, ogromnych emocji. Te nasze spotkania to dzień skupienia, Msza św., adoracja Najświętszego Sakramentu, czyli bycie z Bogiem. Ale jest też konferencja i godzina małżeńska. I to jest czas poznawania się. Ostatnio było o pragnieniach, jakie mamy, że zapominamy o nich, o marzeniach. Rozmawiamy ze sobą, szczerze. Lubię te godziny małżeńskie. Nie mówimy o zakupach, remontach i dzieciach. Rozmawiamy o tym, czego w codzienności brakuje. A tak... Zrób zakupy, odkurz – śmieje się Anna.
– Taka jest codzienność. Jesteśmy zwykłym małżeństwem, a wspólnota daje siłę do przechodzenia kryzysów, do wzajemnego zrozumienia, odnajdywania się. Mamy swoje słabości, swoją grzeszność. Po prostu w drodze nie jesteśmy sami – dodaje A. Jaguszewska.
Ogromną radością jest to, że do wspólnoty trafia coraz więcej młodych małżeństw. – Wnoszą wiele entuzjazmu i radości – podkreślają małżonkowie.
W środku nocy
Od czterech lat we wspólnocie są Dominik i Emilia Drabikowie. – Nasza wspólna droga wiary rozpoczęła się w okresie narzeczeńskim, kiedy wyszły pierwsze zgrzyty między nami, ale też ogromne pragnienie bycia razem i budowania wszystkiego na Bogu. Kiedy już przyszedł moment decyzji, a byliśmy już rodzicami dwójki dzieci, doszliśmy do wniosku, że dobrze by było, żebyśmy wszyscy razem, jako rodzina, uczestniczyli w drodze, we wspólnocie. I co nas do końca przekonało do Świętej Rodziny? To, że tu jest formacja obejmującą wszystkich – od maluchów przez dzieci przedszkolne po szkolne. Dzieci w pełni uczestniczą w tym samym, co rodzice, ale w swojej grupie wiekowej. Zależy nam na tym, aby następnemu pokoleniu ukazywać piękno wiary. Kiedy dzieci dorosną, będą same musiały dokonać wielkich wyborów i nie uchronimy ich przed błędami, trudnościami, ale po ludzku mamy przeczucie, że to, co możemy im dać, dajemy. A ta wspólnota pozwala nam na to – mówi Emilia.
– Był moment, że „zapętliliśmy się” w rodzicielstwo. Siebie postawiliśmy z boku. A Bóg ukazał nam – poprzez formację – że to my jesteśmy filarami rodziny, że musimy zadbać o czas dla siebie. Jeśli dzieci będą widziały, że się kochamy, ten obraz w nich zostanie. Uczymy się tego, że małżonkowie muszą dbać o siebie, mieć czas na rozmowę o swoich marzeniach, pragnieniach, o tym, co mamy w sercu. I to nas pociągnęło, odnaleźliśmy na nowo siebie w pięknej relacji wypełnionej Bogiem. Nawracamy się codziennie – dodaje E. Drabik.
– Idealni nie jesteśmy. Każdy z nas jest inny. Mamy różne temperamenty, przychodzą momenty trudne. Ale wówczas odwołujemy się do Świętej Rodziny, prosimy o ratunek. Dzielimy się też codziennością z innymi rodzinami. Jest wiele młodych małżeństw. Dostajemy od nich wiele dobra, wiele wsparcia. Sami też chcemy się tym dzielić. Święta Rodzina daje nam poczucie bezpieczeństwa. Niebo działa dla nas, ale tak samo przyjaciele ze wspólnoty. Wiemy, że zostaniemy zrozumiani, otrzymamy pomoc nawet w środku nocy, co już się zdarzało – mówi Dominik.
Więcej o wspólnocie na: www.ogniska.isr.org.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.