Ks. Mikołaj Myszowski, dyrektor religijnego portalu internetowego „Credo” na Ukrainie, mówi o wyznaniowej konkurencji w internecie i poranionych duchowo żołnierzach ukraińskich.
Ks. Piotr Sroga: Po raz kolejny odwiedza Ksiądz Warmię. Jak to się stało, że właśnie tu znalazł Ksiądz znajomych?
Ks. Mikołaj Myszowski: Na moich święceniach kapłańskich był obecny ks. Jan Sztygiel, który teraz pracuje w Sątopach. Było to w roku 2004. Od tego czasu utrzymujemy kontakt. Zostałem zaproszony do wygłoszenia rekolekcji w jego parafii i czasem go odwiedzam. Jest to dla mnie interesujące doświadczenie, bo do tej pory znałem inną część Polski. Studiowałem trzy lata na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i znałem tylko Podlasie.
Na co dzień pracuje Ksiądz na Ukrainie i zajmuje się prowadzeniem internetowego portalu katolickiego „Credo”. Jaka jest jego historia?
Sama idea „Credo” powstała w roku 1992. Na początku była to gazeta, która wychodziła w nakładzie 17 tys. egzemplarzy. Było to pierwsze katolickie czasopismo sprzedawane na całej Ukrainie. Wydawano je w diecezji kamieńsko-podolskiej, ale docierało do wszystkich katolików w naszym kraju. Trzeba pamiętać, że na Ukrainie rzymskich katolików jest niewielu. „Credo” miało swoją burzliwą historię. Przez kilka lat jego wydawanie było nawet zawieszone. Ja zajmuję się prowadzeniem go od 8 lat. I faktycznie na początku było to tylko czasopismo, ale po pewnym czasie zauważyliśmy, że lepiej kłaść akcent na stronę internetową. Na ostatnim etapie istnienia wydania drukowanego nakład zmniejszył się do około 4 tys. egzemplarzy. Był to dwumiesięcznik.
Biskup postanowił, że zajmiemy się rozwijaniem strony internetowej, ponieważ liczba dziennych wejść na nią przewyższała wielokrotnie ilość drukowanych egzemplarzy, które w ostatnim okresie, ukazywały się, a tylko raz na kwartał.
Konkurencja w internecie jest duża. Jakie miejsce zajmujecie wśród chrześcijańskich stron w języku ukraińskim?
Gdy porównamy naszą stronę z tymi o tematyce społecznej lub gospodarczej, to, oczywiście, nie jest to wysokie miejsce. Jednak trzeba pamiętać, że katolików na Ukrainie jest około miliona. I w tej perspektywie mamy bardzo dobre wyniki. Istnieje ranking najbardziej popularnych ukraińskich portali religijnych i często jesteśmy w nim na pierwszym miejscu, co świadczy o tym, że nawet w społeczeństwie, w którym prawosławie stanowi większość, katolicy mogą się przebić.
Prowadzenie portalu internetowego o takim zasięgu wymaga zaangażowania wielu osób. Jak to wygląda w Waszym przypadku?
Kiedy rozpocząłem pracę w „Credo”, miałem tylko dekret biskupa. Trzeba było stworzyć koncepcję portalu i znaleźć ludzi do jej urzeczywistnienia. Dziś w redakcji pracuje 9 osób. Jest także 40 wolontariuszy, którzy zajmują się m.in. tłumaczeniami. Redakcja mieści się w Winnicy i tam pracuje czterech członków redakcji. Pozostali są w różnych miastach Ukrainy: w Kijowie, Lwowie, Czerniowcach i Kamieńcu.
Do kogo skierowana jest Wasza propozycja medialna?
Na początku były pomysły, aby był to portal dla duchownych, ale nie poszliśmy tą drogą. Ludzi świeckich, którzy mają rodziny, trudności w pracy i żyją w świecie te zagadnienia nie interesują. Moim zamierzeniem jest dziennikarstwo przedstawiające wiarę bliską życiu ludzkiemu. I ta formuła zdała egzamin na przestrzeni ostatnich 8 lat. Zauważamy, że rośnie liczba osób odwiedzających nasz portal. Są to nie tylko rzymscy katolicy, ale także prawosławni i protestanci. Wiemy to z sondy, którą przeprowadzamy raz w roku.
Tematy, które podejmujecie, wykraczają niejednokrotnie poza zagadnienia religijne.
Nasz portal w nagłówku jest już zdefiniowany jako społecznościowo-religijny. Staramy się zamieszczać materiały, które dotyczą nie tylko życia duchowego. Choć najbardziej popularne są teksty religijne – Pismo Święte na każdy dzień, brewiarz, biografie świętych. Poruszamy jednak np. tematy dotyczące przygotowania do małżeństwa, wychowania dzieci, skutków prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.
Na pewno chodzi także o przyciągnięcie ludzi niewierzących.
Nie jest to pierwszorzędny cel. Raczej chodzi nam o to, żeby pokazać, że życie chrześcijańskie nie ogranicza się tylko do kościoła, ale dotyka codziennych spraw. Całe życie jest objęte wymiarem religijnym.
Na Ukrainie przeżywacie teraz stan wojny. Czy ten temat jest obecny w waszej publicystyce?
Kiedy był Majdan, główna część redakcji była tam przez dwa miesiące. Uczestniczyliśmy w tych wydarzeniach. Staraliśmy się pisać o stronie religijnej Majdanu, a było co relacjonować. W czasie protestów było dużo modlitwy. Duchowni różnych wyznań byli na miejscu i wspierali ludzi. Drugim, bardzo bolesnym tematem jest obecna wojna i staramy się o niej dużo pisać. Zajmujemy się także pomocą w rehabilitacji żołnierzy, którzy wracają z frontu okaleczeni. Jeśli nawet są cali fizycznie i mają ręce, nogi i oczy, to często duchowo zostają w okopach. Staramy się pomagać w tym względzie i piszemy o tym, jak powinni zachować się żona, matka i dzieci takiego żołnierza.
Ten temat był obecny w czołowych mediach świata przez kilka pierwszych tygodni. Obecnie nie ma już wielkiego zainteresowania Ukrainą.
Świat i Ukraina przyzwyczaiły się do tego stanu rzeczy. Przecież ta sytuacja trwa już dwa lata i początkowe napięcie wygasło. Przyzwyczailiśmy się do tego, że każdego dnia ginie od jednego do dziesięciu ludzi. Są to żołnierze i cywile, a wśród nich także dzieci. Na naszym portalu poruszamy te tematy, choć są one bardzo bolesne. Zresztą Kościół na Ukrainie angażuje się w pomoc tym ludziom. Organizowane są m.in. rekolekcje dla dzieci z terenów, gdzie toczy się wojna, aby je wyrwać choć na chwilę z tego piekła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.