publikacja 01.12.2025 13:02
Zwyciężać nienawiść miłością, a pragnienie zemsty przebaczeniem.
Od grobu św. Szarbela Leon XIV pielgrzymował dziś rano do sanktuarium maryjnego w Harissie. Czczonej tam Pani Libanu przekazał w darze złotą różę. Spotkał się też z libańskim duchowieństwem oraz osobami zaangażowanymi w duszpasterstwo. Przypomniał, że aby budować pokój, trzeba mocno „zakotwiczyć się” w Bogu i do Niego zmierzać. Tylko dzięki takim silnym i głębokim korzeniom, można rozwijać w sobie miłość i budować trwałe dzieła solidarności.
Sanktuarium Matki Bożej Pani Libanu to najważniejsze dziś sanktuarium maryjne w tym kraju. Przed Leonem XIV modlili się tam już Jan Paweł II w 1997 r. i Benedykt XVI w 2012 r.
Witając Ojca Świętego na spotkaniu w sanktuarium Matki Bożej w Harissie patriarcha Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego Raphaël Bedros XXI Minassian podkreślił, że dzięki papieskiej wizycie Liban przeżywa dzień łaski. Modlitwa Leona XIV w grocie św. Szarbela oraz obecność w sanktuarium Matki Bożej z Harissy umacnia wiarę i nadzieję narodu. „Modlimy się wraz z Tobą, Ojcze Święty, o pokój, sprawiedliwość i odrodzenie naszego ukochanego Libanu” – stwierdził duchowy przywódca ormiańskich katolików.
Podkreślił głębokie tradycje wiary Bliskiego Wschodu. „Wraz z naszymi braćmi i siostrami, którzy podzielają nasze pragnienie pokoju i sprawiedliwości, chcemy dać świadectwo, że współistnienie jest możliwe, a miłość jest silniejsza niż wszelkie podziały” – podkreślił z mocą Raphaël Bedros XXI. Przypominając dramaty minionych lat zaznaczył, iż mimo trudności katolicy mieszkający w Ziemi Świętej idą naprzód jako „strażnicy nadziei i świadkowie pokoju”: wyciągamy rękę do ubogich, towarzyszymy zagubionej młodzieży, ocieramy łzy tych, którzy stracili wszystko.
Nawiązał do świadectwa męczenników i wskazał, że z tej żarliwej wiary wywodzi się siła chrześcijańskiego Wschodu: „siła, która karmi, chroni życie i godność każdej osoby w kraju, w którym żyje osiemnaście wyznań religijnych – konkretny symbol tego, jak wiara może stać się pomostem ponad ranami świata”. Patriarcha Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego poprosił Ojca Świętego o modlitwę w intencji Libanu, zaznaczając, że jego obecność „przypomina nam, że Bóg jest z nami. Kościół jest z nami. Nigdy nie jesteśmy sami”. „Niech łaska Boża spłynie jak dobroczynny deszcz na nasze góry i doliny. Niech światło Ewangelii oświeci każde serce, każdy dom i każdy etap naszej drogi” – powiedział witając patriarcha.
Następnie złożono świadectwa. Ksiądz Youhanna-Fouad Fahed, proboszcz parafii w Debbabiyé na granicy libańsko-syryjskiej, małej wiosce na peryferiach, gdzie razem mieszkają muzułmanie (sunnici) i chrześcijanie (prawosławni i maronici), podziękował za możliwość podzielenia się doświadczeniami parafii, która od lat żyje w cieniu wojny w Syrii i libańskiego kryzysu gospodarczego. Wskazał na trzy aspekty cierpienia wspólnoty. Na skutek wojny syryjskiej wielu maronickich mieszkańców zostało zmuszonych do opuszczenia domów. Wraz z kryzysem gospodarczym sytuacja tej parafii stała się jeszcze trudniejsza. Wreszcie upadek reżimu syryjskiego (8 grudnia 2024) sprawił, że na granicę zaczęli napływać ludzie prześladowani, ukrywający się w milczeniu, nie dając żadnego znaku swojej obecności.
Ks. Fahed zaznaczył, że pierwszym sygnałem wołania o pomoc była syryjska waluta w niedzielnej składce - dar zmieszany z cierpieniem. Rozpoczął więc odwiedzanie rodzin, odkrywając dramaty: prześladowania religijne, ucieczkę przed porwaniami dziewcząt, byłych pracowników reżimu pozbawionych środków do życia, młodych ludzi uciekających do Europy za cenę sprzedaży domów i ulegania przemytnikom.
W obliczu bezsilności, ale i wiary tych ludzi, kapłan poprosił papieża o słowo, błogosławieństwo i znak, który doda nadziei zapomnianym i cierpiącym. Zakończył prośbą o ojcowskie wsparcie i pamięć o zranionych rodzinach.
Następnie pochodząca z Filipin Loren Capobres, zaangażowana w duszpasterstwo imigrantów, od siedemnastu lat pracująca w Libanie jako pomoc domowa opowiedziała o działaniach Jezuickiej Służby Uchodźcom. „Spotkałam ludzi, którzy zostawili wszystko - złamanych nie tylko przez wojnę, ale także przez zdradę i porzucenie” - wyznała. Opowiedziała o losie pary młodych małżonków z Sudanu, którzy z trzyletnim synem i dopiero co narodzoną córką musieli uciekać w obliczu wojny i narażenia przez pracodawcę na niebezpieczeństwo utraty życia. „Kiedy ich zobaczyłem, serce mi pękło. Wyobraźcie sobie - matka, która właśnie urodziła dziecko, idzie trzy dni, niosąc noworodka wraz z mężem i trzyletnim synem. W ich odwadze dostrzegłam światło Boże świecące nawet w najciemniejszych chwilach” - powiedziała.
Przypomniała, że migranci są nie tylko pracownikami. „Przynosimy naszą kulturę, dzielimy się naszymi wartościami, oferujemy nasze talenty i otwieramy nasze serca. Opiekujemy się dziećmi, gotujemy posiłki, sprzątamy domy i dźwigamy ciężary – często w milczeniu. A jednak niesiemy też nadzieję” – stwierdziła. Dodała, że dzięki misji Kościoła była świadkiem wielu cudów. „Dziękuję Bogu za to, że pozwala mi służyć, kochać i nieść nadzieję tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna” – powiedziała pochodząca z Filipin migrantka.
Z kolei siostra Dima Chebib, z Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi, dyrektorka szkoły w Baalbek opowiedziała o pracy tej placówki, działającej od 1882 roku w mieście, gdzie większość mieszkańców stanowią muzułmanie. Zaznaczyła, że gdy w październiku 2024 r. wybuchła wojna, wiele osób opuściło miasto. Jednak zakonnice pozostały i wraz z diecezją greckokatolicką postanowiły przyjmować rodziny uchodźców, zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. „Dzieliliśmy się chlebem, strachem i nadzieją. Żyliśmy razem, modliliśmy się razem i wspieraliśmy się nawzajem w braterstwie i zaufaniu” - wyznała.
Przyznała, że były chwile zagrożenia: uzbrojone bojówki, groźby, a nawet rakieta zmierzająca w pobliże klasztoru. „W takich momentach znajdowałam pokój jedynie w modlitwie i obecności Boga” - podkreśliła. Dodała, że mimo wojny szkoła kontynuowała swoją misję, a dla uczniów, którzy uciekli, organizowano na miejscu, gdzie się schronili, centra nauki. „W samym środku wojny odkryłem pokój Chrystusa. I dziękuję Bogu za tę łaskę pozostania, kochania i służenia do końca” – powiedziała zakonnica.
Na końcu ks. Szarbel Fayad CM przedstawił papieżowi świadectwo posługi w libańskich więzieniach, gdzie spotyka ludzi opuszczonych przez społeczeństwo, lecz nie przez Boga. W trudnych warunkach ubóstwa i przeludnienia Kościół niesie więźniom sakramenty, słowo i obecność, odkrywając w nich twarz cierpiącego Chrystusa. Kapelan podkreślił, że łaska działa tam z niezwykłą mocą, a on sam często doświadcza przemiany poprzez świadectwa więźniów, jak wtedy, gdy jeden z nich powiedział: „Skoro tu ojciec przyszedł, Bóg o mnie nie zapomniał”.
Duchowny zaznaczył, że na wzór św. Wincentego a Paulo misja ta ukazuje, że miłosierdzie ma konkretną twarz i odnawia serca nawet w ciemności cel więziennych. Powierzył Ojcu Świętemu osadzonych, ich rodziny oraz Liban, zapewniając, że żadne życie nie jest stracone, gdy jest powierzone miłości Chrystusa.
Jesteście odpowiedzialni za nadzieję
W pierwszych słowach swego przemówienia Papież odwołał się do nauczania Jana Pawła II, aby wyjaśnić sens motta aktualnej podróży apostolskiej: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój”. „Kościół w Libanie, zjednoczony w swoich wielu obliczach, jest ikoną tych słów – jak stwierdził św. Jan Paweł II – tak bardzo przywiązany do waszego narodu: ‘To wy w dzisiejszym Libanie – pisał – jesteście odpowiedzialni za Nadzieję’ (Orędzie do obywateli Libanu, 1 maja 1984 r.), i dodawał: ‘Wytwarzajcie wszędzie tam, gdzie żyjecie i pracujecie, atmosferę braterstwa. W prostocie ducha podtrzymujcie drugich i czyńcie wiele, aby mogło zatriumfować przebaczenie i miłosierdzie’”.
Trwać z Maryją pod krzyżem Jezusa
Leon XIV zauważył, że słowa te znalazły w Libanie posłuch i odpowiedź. Dowodem tego są świadectwa, które wybrzmiały na początku spotkania. Przedstawiciele różnych przestrzeni życia Kościoła opowiadali Papieżowi o zróżnicowanych formach duszpasterstwa w udręczonym przez konflikty i przeciągające się kryzysy kraju. Wyrażając swoje uznanie dla podejmowanych działań, Leon XIV zauważył, że wszystkie one muszą mieć źródło w modlitwie, której symbolem jest św. Szarbel oraz to sanktuarium w Harrisie. „To właśnie przebywanie z Maryją pod krzyżem Jezusa sprawia, że nasza modlitwa – niewidzialny most łączący serca – daje nam siłę, by nadal mieć nadzieję i pracować, nawet gdy wokół grzmią działa, a same potrzeby codziennego życia stają się wyzwaniem” – powiedział Ojciec Święty.
Mocno zakotwiczeni w niebie
Świadczy o tym również logo podróży, w które wpisano kotwicę, symbol nadziei, naszego „zakotwiczenia” w niebie. „Jeśli chcemy budować pokój – powiedział Papież – zakotwiczmy się w Niebie i, kierując się tam mocno, kochajmy bez obawy utraty tego, co przemija, i dawajmy bez miary. Z tych korzeni, silnych i głębokich jak korzenie cedrów, wyrasta miłość i z Bożą pomocą powstają konkretne i trwałe dzieła solidarności”.
Wytrwać pomimo zdrady i niesprawiedliwości
Odnosząc się do świadectwa libańskiego kapłana, który pracuje w małej, ubogiej i zagrożonej bombardowaniami wiosce, Leon XIV przytoczył słowa Benedykta XVI wypowiedziane w tym samym sanktuarium w Harissie w 2012 r. Ówczesny papież wskazywał na potrzebę przezwyciężania nienawiści miłością, a zemsty przebaczeniem. W tym bowiem przejawia się umiejętność przekształcania naszych cierpień w wołanie miłości do Boga i miłosierdzie względem bliźniego. „Tylko w ten sposób – powiedział Leon XIV – nie zostaniemy przytłoczeni niesprawiedliwością i nadużyciami, nawet gdy, jak słyszeliśmy, zdradzają nas ludzie i organizacje, które bez skrupułów spekulują rozpaczą tych, którzy nie mają alternatywy. Tylko w ten sposób możemy ponownie nabrać nadziei na przyszłość, nawet w trudnej teraźniejszości, z którą niełatwo się zmierzyć”.
Tworzyć perspektywy dla młodych
W tym kontekście Papież przypomniał o odpowiedzialności za młode pokolenia. „Konieczne jest – powiedział – nawet wśród gruzów świata, który ma swoje bolesne porażki, oferowanie im konkretnych i realnych perspektyw odrodzenia i rozwoju na przyszłość”. Leon XIV wskazał na znaczenie kościelnego szkolnictwa, które w Libanie ma długu i ugruntowaną tradycję. „Zachęcam was wszystkich – powiedział Ojciec Święty – do kontynuowania tej godnej pochwały pracy, wychodząc naprzeciw przede wszystkim tym, którzy są w potrzebie i nie mają środków; tym, którzy znajdują się w ekstremalnych sytuacjach, dokonując wyborów opartych na najhojniejszej miłości, aby formacja umysłu zawsze łączyła się z wychowaniem serca. Pamiętajmy, że naszą pierwszą szkołą jest Krzyż, a naszym jedynym Mistrzem jest Chrystus”.
Zobowiązania względem migrantów
Leon XIV podjął też temat kryzysu migracyjnego w Libanie. Podkreślił, że trzeba podejmować wysiłki, aby nikt nie musiał już uciekać ze swego kraju z powodu absurdalnych i bezdusznych konfliktów, a sami migranci nigdy nie czuli się odrzuceni.
Na zakończenie spotkania papież pożegnał się z patriarchami i duchowieństwem. Zanim wsiadł do samochodu, poświęcił kamień węgielny pod budowę „Miasta Pokoju” chrześcijańskiej sieci telewizyjnej Télé Lumière i Noursat.
Po spotkaniu papież pojechał do nuncjatury apostolskiej na prywatne spotkanie z patriarchami katolickimi. Po południu o godz. 16.00, czasu miejscowego, odbędzie się z udziałem Leona XIV spotkanie ekumeniczne i międzyreligijne na Placu Męczenników w Bejrucie a o godz. 17.45 spotkanie z młodzieżą na placu przed Patriarchatem Maronickim w Bkerke.
Sanktuarium Matki Bożej Libanu znajduje się około 20 km od stolicy kraju - Bejrutu i wznosi się na wzgórzu Harrisa. Jego budowę rozpoczęto w 1904 r., w 50. rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
Każdego roku odwiedza je około 2 mln pielgrzymów, zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów, którzy czczą Maryję, o której wspomina Koran. Muzułmanki przybywają do sanktuarium, aby prosić o łaskę macierzyństwa. Obok sanktuarium wznosi się dziewięciometrowy posąg Maryi.
W 2016 r. maronicki patriarcha Antiochii kard. Béchara Boutros Rai w sanktuarium w Harissie poświęcił Liban i cały Bliski Wschód Niepokalanemu Sercu Maryi.
Sanktuarium to było miejscem kilku ważnych wydarzeń w życiu Kościoła katolickiego nie tylko Libanu, ale w wymiarach powszechnych. W maju 1997 św. Jan Paweł II w czasie swej dwudniowej podróży do tego kraju spotkał się tam z młodzieżą i podpisał posynodalną adhortację apostolską "Nowa nadzieja dla Libanu". A w 2 lata później właśnie w Harissie odbyły się centralne obchody VII Światowego Dnia Chorego.
W 2012 r. Benedykt XVI, podczas ostatniej podróży apostolskiej swego pontyfikatu także i modlił się u stóp Matki Bożej Pani Libanu, a w pobliskiej melchickiej Bazylice św. Pawła podpisał posynodalną adhortację "Ecclesia in Medio Oriente" o Kościele na Bliskim Wschodzie, komunii i świadectwie.
Leon XIV u Matki Bożej w Harissie: skąd czerpać siły w kryzysie?