Gdyby wszystko zależało od duchownych… Ale nie zależy.
Wywiad ze Sławomirem Kapturem komentowany był przez wielu, zarówno duchownych, jak i świeckich. Bo i sprawy, które zostały w nim poruszone, dotyczą całego Kościoła.
Uprawa roli
Po zebraniu wielu głosów zdecydowałem się opublikować swoje pięć punktów – w odpowiedzi na te sprzed tygodnia, w których mój rozmówca wyraził swoje oczekiwania względem duchownych. Nie chcę polemizować, chcę dopełnić obrazu. Nie wystarczy posiać, żeby samo urosło i wydało plon. Wie to każdy, kto spróbował uprawiać choćby rzeżuchę na ligninie (w podstawówce było to kiedyś dosyć popularne, teraz chyba nie, bo w testach niepotrzebne). Wiara jest łaską i jak to z łaską zwykle bywa, buduje na naturze. „Z próżnego i Salomon nie naleje” albo „Bez pracy nie ma kołaczy” – i całe inne mnóstwo innych mądrości, które przekonują, że tylko uczciwa praca przynosi trwałe owoce. W wymiarze duchowym tę zależność widać jeszcze bardziej. Dlatego po pierwsze życzę świeckim katolikom odwagi w podejmowaniu ryzyka wiary w rodzinie, tzn. pragnienia konsekwencji wiary w życiu, pogłębiania jej przez prywatne studium: rekolekcje, sesje duchowości, książki, czasopisma.
Pośpiech w górach
Najlepiej widać to przy okazji przygotowania uroczystości Pierwszej Komunii św. Wtedy wychodzi z ludzi prawda o tym, jak traktują parafię. Jedni jako punkt usługowy: „Zróbcie to, przecież od tego jesteście, my najwyżej zapłacimy”; drudzy jako warsztat samoobsługowy: „Dajcie nam tylko możliwość, my to zorganizujemy, w końcu to nasze dzieci”; trzeci jak własny interes: „Mamy zadanie do wykonania, zrobimy, co się da, żeby było pięknie”. Oczekuję od naszych parafian postawy Maryi, która poszła służyć Elżbiecie, zaniosła jej Jezusa, nie bała się zaangażować. Życzę więc radości z pracy wolontariackiej, ale nie z okazji takiej czy innej akcji, ale systematycznie zaplanowanego czasu na sprawy „kościółkowe”.
W winnicy
Praca w winnicy to częsty obraz w Jezusowym przepowiadaniu. Winny krzew, winna latorośl, winnica oddana sługom w zarząd, robotnicy najemni, ale i synowie pełniący lub nie wolę ojca. Kościół jest winnicą należącą do wszystkich, którzy wezwani są, aby ją uprawiać. Wydzierżawiona ziemia obiecana może się rozwijać tylko dzięki uczciwej pracy i z wykorzystaniem sił wszystkich, którzy z owoców tej ziemi chcą pić doskonałe wino Bożej miłości. Dlatego liczę na to, że świeccy dojrzeją do partnerstwa w podejmowaniu odpowiedzialności za parafię i jej dzieła – poświęcą swój czas, swoje pieniądze i swoje możliwości, by tę winnicę uprawiać. Każdy ma swoje zadanie, niech je wykona z sercem, jakby na swojej ziemi pracował, dla siebie, a wtedy ziemia ta wyda plon stokrotny. Dla zbawienia.
Światło na widoku
Światło ma być widoczne. Nie wiem, czy to domena Polaków, czy katolików, ale mam wrażenie, że mamy kompleksy na tle swojej tożsamości. Ciągle uważamy, że inni są lepsi, ważniejsi, bardziej światli i nawet jeśli nie wypieramy się tego, co kochamy, cenimy i co daje nam poczucie przynależności, to jednak nie umiemy się tym cieszyć publicznie. Krępujemy się tego, jesteśmy powściągliwi w ujawnianiu prawdy o pochodzeniu – narodowym i duchowym. Prawdopodobnie to spuścizna po komunizmie, który wpierał, że wiara jest sprawą prywatną, a socjalistyczne zacofanie i bieda w konfrontacji z Zachodem pogłębiały kompleksy „człowieka z bloku wschodniego”. Co ciekawe, współcześnie promowane jest wyłącznie poczucie własnej wartości ze względu na stan posiadania i gospodarczą zaradność, ewentualnie liberalizm poglądów i relatywizm etyczny – jako nowoczesna postawa światłego Polaka – Europejczyka. Natomiast wiara nadal jest postrzegana i przeżywana jako tabu. Tabu wzmacniane przez spory bioetyczne i obyczajowe. Dlatego po czwarte życzę świeckim konsekwencji w wyznawaniu wiary, bez obaw o to, „co sobie ludzie pomyślą?”, „jak to będzie wyglądać?”, „czy ja się nie wygłupiam?”.
Okiem brata
Jesteśmy bardzo skrajni w ocenach, raczej innych niż siebie samych. Krytykanctwo, łatwość dzielenia na „naszych” i „obcych”, „prawych” i „lewych”, „zacofanych” i „postępowych” to nasza narodowa specjalność. Łatwo dajemy się podpuścić i wtedy idzie na noże. Krew się leje, rany coraz głębsze, siły coraz mniej. W Kościele przybiera to często postać „starszego brata” z przypowieści o miłosiernym ojcu. Starszego, który był tak samo marnotrawny jak młodszy, a może nawet odszedł od miłości ojca dalej niż tamten. Pozory bliskości są bardziej zdradliwe niż faktyczny dystans. Życzę więc na koniec wszystkim świeckim postawy dalekiej od osądzania, szukania winnych i usprawiedliwień, ale najpierw otwartości na tych z mentalnych, materialnych i ideowych marginesów. Nie jestem w tym oryginalny – Franciszek woła o to samo od początku pontyfikatu… Może dlatego w dalekim kraju, nad Wisłą, nie jest on tak hołubiony jak jego poprzednicy.
Logika ciała
Tak jak zacząłem, tak też chcę podsumować: Kościół jest wspólnym domem świeckich i duchownych. Przekonanie, że wszystko zależy od duchownych, jest nieporozumieniem. Kościół jest jednym ciałem i każdy z jego członków ma swoją rolę do odegrania. Przypominał o tym św. Paweł, pierwszy z nas, i każde kolejne pokolenie musi tę lekcję przełożyć na własne doświadczenie wiary i braterstwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).