Prof. Kazimierz Baran z Katedry Powszechnej Historii Państwa i Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego o zatargu króla Bolesława z biskupem krakowskim Stanisławem.
Miłosz Kluba: Według tradycji, wyrok na św. Stanisława, patrona Krakowa, którego wspomnienie obchodzimy 8 maja, wydał w przypływie gniewu, bez procesu, król Bolesław Śmiały. Doszło do zabójstwa biskupa.
Prof. Kazimierz Baran: Niegdyś – dzisiaj już w mniejszym stopniu – lansowano tezę o sądzie sprawowanym nad biskupem przed trybunałem królewskim, a być może i kościelnym, w wyniku którego biskup miał być w regularnym trybie skazany na obcięcie członków za wystąpienie przeciw królowi. Miała to być kara za spisek przeciw panującemu, w jaki uwikłał się biskup.
Skąd wziął się taki pogląd?
Wynikał on z jednostronnej i nie dość wnikliwej interpretacji źródeł historycznych. Kronikarz Gall niezwykle enigmatycznie napomknął o konflikcie między królem a biskupem, nie odsłaniając jego przyczyn. Nic dziwnego – pisał przecież swoją kronikę na dworze następców króla Bolesława. Bardziej szczegółowy opis konfliktu podał piszący w późniejszych czasach kronikarz Wincenty Kadłubek. Ponieważ jednak – zgodnie z manierą swojej epoki – oplótł on warstwę faktograficzną opisywanych zdarzeń wątkami legendarnymi i hagiograficznymi, historycy nader łatwo rezygnowali z prób dotarcia do tych faktów w opowieści kronikarza, które zasługiwały na uwagę i nosiły znamiona wiarygodności.
Fakty nie potwierdziły tezy o regularnym procesie nad biskupem?
Nowy snop światła na owo dramatyczne wydarzenie sprzed prawie tysiąca lat rzuciło dokonane w latach 60. XX wieku zbadanie przez krakowski Instytut Medycyny Sądowej wyjętej z relikwiarza czaszki biskupa. Ekspertyza ta potwierdziła zachowane w tradycji kościelnej przekonanie, że biskup zginął w wyniku gwałtownej napaści. Na czaszce zachowały się liczne ślady uderzeń zadanych tępokrawędzistym narzędziem. Na pewno nie był to wynik regularnej egzekucji. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na słowo traditor, jakim w odniesieniu do biskupa posłużył się Gall. Historycy skłonni byli nadać tej frazie sens „zdrajca”, tak bowiem podpowiadała im ich własna epoka. Wszakże opierając się na źródłach średniowiecznych łatwo zauważyć, że mianem traditor (proditor) określano nieraz kogoś, kto – motywowany szlachetnymi pobudkami – sprzeciwiał się władzy zwierzchniej czy dopuszczał się ostrej jej krytyki. Przykładowo miano traditor regni przypisano w średniowiecznych źródłach niemieckich papieżowi Grzegorzowi VII, wielkiemu reformatorowi Kościoła, który wdał się w tzw. spór o inwestyturę z cesarzem Henrykiem IV.
Czy w świetle ówczesnego prawa i tego, co wiemy o królu Bolesławie, znany z legendy scenariusz jest prawdopodobny?
Król mógł skazać biskupa bez sądu. Był władcą patrymonialnym, a więc omnipotentnym. Był przeto najwyższym ustawodawcą, naczelnym wodzem i najwyższym sędzią (Iudex Supremus). Mógł bez postępowania sądowego orzec karę kapitalną wobec kogoś, kto rzeczywiście lub tylko w jego mniemaniu dopuścił się zbrodni. Dlatego też uporczywe poszukiwanie przez historyków śladów procesu biskupa w zachowanych źródłach nie przyniosło rezultatu. Odnosząc się zaś do niezwykle gwałtownej reakcji monarchy w stosunku do napominającego go biskupa, trzeba stwierdzić, że nawet przychylny monarsze Gall nie waha się nazwać go osobą nadmiernie ambitną i próżną. Kronikarz wspomina o jego zgubnej dumie, porywczości i impulsywności.
Czym biskup Stanisław tak rozwścieczył króla?
Impulsem, który wyzwolił nieopanowaną reakcję monarchy, było wystąpienie biskupa z groźbą zastosowania ekskomuniki czy – być może – już jej nałożenie. Ze strony biskupa była to odpowiedź na, jak głosi najstarszy znany nam epigram nagrobny męczennika, „bezbożne czyny” monarchy.
O jakie czyny chodziło?
Narracja kronikarska wskazuje na narastającą opresywność, a nieraz wręcz okrucieństwo władcy wobec tych, którymi rządził. Te tendencje w sprawowaniu władzy wyzwoliła u króla Bolesława przedłużająca się ponad miarę wyprawa na Ruś Kijowską (1078–1079). Normą w tych czasach była ekspedycja dwumiesięczna, ta zaś przeciągała się ponad rok. Wśród rycerstwa oderwanego od swoich domostw, włości i rodzin narastał ferment. Zdarzały się przypadki dezercji. Król karał je srogo. Miał do tego prawo, lecz w obliczu tak rozciągniętej w czasie, a jednocześnie nieskutecznej interwencji poza granicami kraju jego reakcja odbierana była jako wielka niesprawiedliwość. Dotychczas odnoszący same sukcesy monarcha nie mógł się pogodzić z niepowodzeniem, którego winy szukał u innych. Kronikarz wspomina, że ofiarami króla bywali nie tylko ci, którym był on w stanie postawić zarzuty, lecz i inni, których dosięgał skrytobójczo. W narracji kronikarza pojawia się wreszcie wątek niewiernych żon i przypadków przychodzenia na świat – pod długą nieobecność mężów – potomstwa z cudzołożnych związków. Choć, jak wspomina kronikarz, mężowie przebaczyli swoim żonom, król obszedł się z nimi okrutnie, podobnie, jak i z ich dziećmi. Ekskomunika miała skłonić monarchę do refleksji i pokuty. Z perspektywy Bolesława ekskomunikowanie go przez biskupa, którego sam powołał, było jednak wyrazem buntu, złamaniem zasady wierności, jaką nominat winien był swemu panu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.