"Nie sposób zrozumieć chrztu Polski, nie zdając sobie sprawy, czym dla chrześcijanina jest chrzest." O chrzcie św. i jego rozumieniu rozmawiają: bp Grzegorz Ryś, bp Marcin Hintz i bp Jerzy Pańkowski.
Józef Wolny /Foto Gość Nie sposób zrozumieć chrztu Polski, nie zdając sobie sprawy, czym dla chrześcijanina jest chrzest Nie sposób zrozumieć chrztu Polski, nie zdając sobie sprawy, czym dla chrześcijanina jest chrzest. Jak definiują ów sakrament Kościoły reprezentowane przez Księży Biskupów?
Bp Grzegorz Ryś: W tym gronie zgodzimy się zapewne co do tego, co w chrzcie jest najważniejsze. Zanim jednak sam na to pytanie odpowiem, chciałbym już teraz podkreślić wagę deklaracji o wzajemnym uznaniu chrztu, przyjętej w 2000 roku przez Kościoły zrzeszone w Polskiej Radzie Ekumenicznej oraz przez Kościół rzymskokatolicki. To ważny tekst, stanowiący wspólną własność większości polskich wyznawców Chrystusa. W cytowanym tu już liście pasterskim polscy biskupi rzymskokatoliccy nazwali ów dokument „bezprecedensowym w wymiarze Europy i świata” i uznali go za inspirujący „do podejmowania następnych kroków zmierzających do zjednoczenia chrześcijan”.
Bp Marcin Hintz: Chrzest jest tym aktem religijnym, który najmocniej łączy ze sobą chrześcijan. W przypadku innych sakramentów czy obrzędów religijnych to dużo trudniejsze. Z tego względu w pełni popieram postulat biskupa Grzegorza, by przy okazji tego jubileuszu przypomnieć deklarację o wzajemnym uznaniu chrztu. Jej podpisanie stanowi, moim zdaniem, wydarzenie na skalę światową. Tak to oceniam jako teolog. Szkoda, że o tym tekście zapomnieliśmy, że nie potrafiliśmy go zaprezentować naszym wspólnotom wyznaniowym. Najwyższy czas, abyśmy zaczęli budować pomiędzy nami jedność wokół wspólnoty chrzcielnej. Bo przecież nie ma między nami sporu, że to właśnie poprzez chrzest następuje wszczepienie w Chrystusa i człowiek staje się chrześcijaninem.
Bp Jerzy Pańkowski: Pozwolą Panowie, że nieco później odniosę się do tej deklaracji, rozpocznę natomiast od samej teologii chrztu. Rzeczywiście, dla wszystkich tradycji chrześcijańskich chrzest to sakrament wejścia do Kościoła, oparty na Ewangelii, na słowach Chrystusa, że „kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony”. Najistotniejszy jest zatem jego wymiar soteriologiczny. Po to przecież przyjmuje się chrzest, ażeby być zbawionym. Taka jest nasza wspólna wiara. Jednocześnie jednak istnieją pewne szczegóły, w których nieco inaczej rozkładamy akcenty. Tu chciałbym odwołać się przede wszystkim do pojęcia grzechu pierworodnego. Kościół prawosławny odróżnia grzech, którego dopuścili się nasi pierwsi rodzice i którego ze względu na jego osobisty charakter nie można dziedziczyć, od jego skutków, które z kolei są dziedziczone przez wszystkich. Należy do nich przede wszystkim ludzka śmiertelność, choroby, cierpienie i ogólnie − skłonność do grzechu. Rozmawiając o chrzcie, musimy więc postawić sobie pytanie, co tak naprawdę się w nim dokonuje. Oczywiście chrzest jest „na odpuszczenie grzechów”, ale przecież dobrze wiemy, że człowiek − pomimo chrztu − nadal pozostaje grzesznikiem, chociaż otrzymał łaskę Świętego Ducha umacniającą go w walce z grzechem. Kościół prawosławny głosi zatem, że choć w sakramencie chrztu otrzymujemy odpuszczenie wszystkich grzechów, niemniej konsekwencje grzechu pierworodnego nadal w człowieku pozostają. Genialnie ujął to święty Paweł, mówiąc, że „nie czynimy dobra, którego chcemy, ale dokonujemy zła, którego nie chcemy”.
Kolejna ważna dla nas teza mówi, że chrzest − ani żaden inny sakrament czy liturgiczna czynność − nie działa automatycznie. Według świętego Symeona Nowego Teologa jest on jak ziarno, które musi w człowieku zakiełkować i wydać owoc. Kiedy człowiek nic nie robi, aby to „nowe życie” w nim wzrosło, jego chrzest może okazać się bezowocny w sensie soteriologicznym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).