"Nie sposób zrozumieć chrztu Polski, nie zdając sobie sprawy, czym dla chrześcijanina jest chrzest." O chrzcie św. i jego rozumieniu rozmawiają: bp Grzegorz Ryś, bp Marcin Hintz i bp Jerzy Pańkowski.
A co Ksiądz Biskup myśli o deklaracji o wzajemnym uznaniu chrztu?
Bp J.P.: Zgadzam się, że jest to dokument unikatowy. Byłem przy jego podpisaniu. W uroczystości tej uczestniczył też przebywający akurat wtedy w Polsce patriarcha ekumeniczny Bartłomiej, co niesłychanie podniosło jej rangę.
Ów tekst, powtarzam, ma znaczenie ekumeniczne. Stanowi odpowiedź polskich chrześcijan na pragnienie jedności i jest świadectwem uznania chrztu udzielanego w naszych Kościołach w imię Boga w Trójcy Świętej jedynego. Nie rozwiązuje on jednak wszystkich problemów. Przykład pierwszy z brzegu: mimo że uznajemy chrzest przyjęty poza naszym Kościołem, to w przypadku konwersji na prawosławie wymagamy jego uzupełnienia − często ma ono charakter namaszczenia krzyżmem świętym, a więc chodzi o sakrament bierzmowania, i uroczystego wyznania wiary. Ponadto w Kościele prawosławnym nie może być chrzestnym ojcem albo chrzestną matką ktoś, kto − mimo że sam jest ochrzczony − nie wyznaje tej samej wiary prawosławnej. Pojawia się również pytanie, dlaczego nie podpisaliśmy dotąd podobnej deklaracji dotyczącej małżeństw mieszanych. Nie uczyniliśmy tego między innymi ze względu na chrzest dzieci. Stoimy bowiem na stanowisku, że dzieci w rodzinach mieszanych powinny być ochrzczone i wychowane w tradycji prawosławnej. O ile wiem, analogiczne stanowisko zajmuje również Kościół rzymskokatolicki. Proszę zobaczyć, co się dzieje z dziećmi, z których jedno ochrzczone jest w wierze ojca, a drugie w wierze matki. Mamy wspólną deklarację o chrzcie, a tymczasem dzieci nie mogą razem uczestniczyć w sakramentach świętych. Kolejnym powodem, dla którego nie pochwalamy małżeństw mieszanych, jest niemożność wspólnego przystępowania do Eucharystii, dla nas zaś to najważniejszy dowód małżeńskiej jedności.
Bp M.H.: Mówiłem wcześniej jedynie o deklaracji o wzajemnym uznaniu chrztu, chciałbym więc teraz powiedzieć kilka słów o tym, jak chrzest rozumieją luteranie. Teologia ewangelicka mocno nawiązuje tu do świętego Augustyna i do jego definicji sakramentu. Sakrament to dla nas czynność święta, ustanowiona przez samego Jezusa Chrystusa, w której poprzez widzialne znaki udzielana jest niewidzialna łaska. Biorąc pod uwagę te trzy konieczne elementy, tradycja protestancka uznaje jedynie dwa sakramenty: chrzest i Komunię Świętą. Dlaczego chrzest? Bo został ustanowiony przez Pana Jezusa, który wezwał apostołów, aby „czynili uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Chrztu dokonuje się poprzez widzialny znak: polanie wodą, połączone z proklamacją Słowa Bożego, a grzesznik zostaje dzięki niemu obdarzony niewidzialną łaską. Wierzymy, że chrzest odpuszcza grzechy i gładzi najważniejszą konsekwencję grzechu pierworodnego, to znaczy rozłączenie z Bogiem. Ale nie odmienia całkowicie ludzkiej natury: człowiek ochrzczony nadal pozostaje grzesznikiem. Taka właśnie jest antropologiczna formuła reformacji: simul iustus et peccator. My, ludzie, jesteśmy zarazem sprawiedliwi i grzeszni. Właśnie sprawiedliwi, teologia luterańska podkreśla bowiem kategorię usprawiedliwienia, czyli daru przebaczenia, odpuszczenia grzechów, darmo nam udzielonego przez ukrzyżowanego Pana, który „sądzi żywych i umarłych”.
Chrzest − ten sakrament przyjęcia do Kościoła − to dla nas „nowe narodziny” i początek drogi w Chrystusie. Każdego dnia trzeba go na nowo przeżywać, odnawiać, tak aby każdy z nas mógł ciągle „wynurzać się” z wody jako nowy człowiek. Oto droga chrześcijanina, o której Marcin Luter powiedział, że było wolą Pana Jezusa, aby „całe życie wiernych stanowiło nieustanną pokutę”.
Bp G.R.: Słucham tego z zaciekawieniem i czuję głęboką więź zarówno z biskupem Jerzym, jak i z biskupem Marcinem. Kiedy na przykład biskup Marcin Hintz mówił o usprawiedliwieniu, myślałem o przyjętej przez oba nasze Kościoły wspólnej deklaracji na ten temat. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w wyniku tego dialogu mój Kościół bardzo wiele się nauczył od Kościoła ewangelicko-augsburskiego, jeśli chodzi o pojmowanie dzieła zbawczego. Mam nadzieję − w tej sprawie musiałby się jednak wypowiedzieć biskup Marcin − że również Kościół luterański po całej tej debacie lepiej rozumie nauczanie katolickie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.