Rany, która się pięknie zabliźnia, nie wolno rozdrapywać. Ale też rana, która nie została do końca oczyszczona, nigdy się nie zabliźni. Modlimy się za tych, którzy próbują rozdrapywać zagojone rany, ale i za odpowiedzialnych za to, by cały kontekst tego tragicznego wydarzenia sprzed dwóch lat oczyścić – by ta polska rana mogła się do końca uleczyć – powiedział kard. Kazimierz Nycz podczas Mszy św. sprawowanej w kościele akademickim św. Anny w Warszawie w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej i ich rodzin, w drugą rocznicę tragicznego wydarzenia.
W Eucharystii, która rozpoczęła się Koronką do Miłosierdzia, wzięły udział rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej oraz rektorzy warszawskich uczelni wyższych i liczni mieszkańcy stolicy.
We wstępie do Mszy kard. Kazimierz Nycz powiedział, że śmierć 96 „znakomitych Polaków” z prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką pod Smoleńskiem było najtragiczniejszym wydarzeniem w historii Polski po drugiej wojnie światowej. – Wszyscy tamtego dnia, tamtych tygodni, miesięcy, pogrążyliśmy się w wielkim smutku nad śmiercią ludzi ważnych, dla wielu z nas bardzo bliskich – dodał.
W homilii kard. Nycz nawiązał do opowieści o apostołach, który rozgoryczeni śmiercią Chrystusa, podążyli do Emaus, nie zauważając, że Jezus idzie z nimi. Podobnie jest często w naszym życiu: nie rozpoznajemy Boga, który towarzyszy nam we wszystkich wydarzeniach, jakie nam się przytrafiają, zarówno radosnych, jak i smutnych.
Gdy uczniowie zrozumieli, kogo spotkali na swej drodze, szybko wrócili, „nie tylko po to, by być radosnymi, ale też by tę radość przekazać innym, by świadczyć o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym” – mówił metropolita warszawski.
„Nie ma innej drogi chrześcijańskiego życia, innej drogi odzyskiwania i budowania sensów naszego życia, jak droga przez zmartwychwstanie” – tłumaczył hierarcha. Jak dodawał, ludzkie życie musi mieć sens, inaczej będzie tak, jak stwierdza Benedykt XVI: że współczesny człowiek bardzo często nie wie, dokąd idzie. – Aby ten sens odzyskać, trzeba tak jak apostołowie z Emaus, spotkać Zmartwychwstałego, uwierzyć i głosić innym – powiedział kard. Nycz.
- Jeżeli są jakieś słowa pociechy dla tych, którzy stracili swoich najbliższych, to są to właśnie słowa pociechy zawarte w drodze do Emaus – mówił kard. Nycz. – Nie ma innych słów pociechy dla żony, męża, dla dzieci, rodziców, krewnych i przyjaciół, którzy dwa lata temu stracili swoich najbliższych, jak te słowa, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał i żyje, i wszystkich nas prowadzi do zmartwychwstania – wyjaśnił metropolita warszawski.
Kaznodzieja przypomniał, że dziś modlimy się za ofiary katastrofy smoleńskiej i ich rodziny, by „Pan Bóg był pociechą”. Jak dodał, modlitwa jest potrzeba także o to, by czas oraz wiara w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, które jako jedyne są w stanie zaleczyć rany, były pomocą w tych trudnych chwilach, które „pewnie długo jeszcze będą boleć i będą ranami czasem się otwierającymi”.
„Ale tak jak wie to dobrze każdy lekarz: rany, która się pięknie zabliźnia, nie wolno rozdrapywać. Ale też rana, która nie została do końca oczyszczona, nigdy się nie zabliźni” – wyjaśnił metropolita warszawski.
- Dlatego modlimy się także za tych, którzy próbują czasem rozdrapywać zagojone rany, ale i za odpowiedzialnych za to, by cały kontekst tego tragicznego wydarzenia sprzed dwóch lat oczyścić – by się mogła ta polska rana do końca uleczyć i zabliźnić – powiedział kard. Nycz.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).