W życiu doczesnym przegrał. Swoi go odrzucili, car wygnał. Wierzył w niego Słowacki. I proroctwo wieszcza, że „rozmodlone tłumy otoczą go w świątyni” spełniło się - abp Zygmunt Szczęsny Feliński został ogłoszony świętym.
Całe jego życie biegło pod prąd modnym nurtom intelektualnym, romantycznemu zaczadzeniu rodaków, wreszcie nastrojom lokalnego Kościoła warszawskiego, którym przyszło mu kierować. Jego droga do świętości była bardzo ciernista. Urodził się 1 listopada 1822 r. w Wojutynie, małej osadzie koło Łucka na Wołyniu w wielodzietnej rodzinie Gerarda i Ewy z Wendoffów. Dzieciństwo spędzał głównie w majątku matki w Boroszowie, nieopodal granicy z Galicją.
Matkę, która miała wielki wpływ na jego wychowanie duchowe, cechowała głęboka maryjna pobożność. Wcześnie doznał samotności. Ojciec, gruźlik, zmarł w 1833 r., a matka pięć lat później za udział w konspiracji została zesłana na Sybir. Majątek skonfiskowano, sześciorgiem dzieci zajęli się krewni. 16-letnim chłopcem zaopiekował się Zenon Brzozowski, bogaty ziemianin z Podola. Z jego pomocą Zygmunt ukończył studia matematyczne na Uniwersytecie Moskiewskim, a w 1847 r. dla poratowania zdrowia wyjechał do Paryża. Tam aktywnie włączył się w życie polskiej emigracji. Obracał się zarówno w kręgach byłych wojskowych, jak i polityków oraz literatów. Znał Mickiewicza i Towiańskiego, nade wszystko jednak przyjaźnił się ze Słowackim, który zawdzięczał mu swe ponowne nawrócenie i umierał w jego obecności.
Żołnierz, konspirator, ksiądz
W niespokojnym 1848 r. trafił do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, gdzie w randze porucznika był uczestnikiem nieudanego powstania – fatalnie przygotowanego, jeszcze gorzej wykonanego. Zapamięta to doświadczenie, gdy przyjdzie mu podejmować decyzje w czasie gorączki przed powstaniem styczniowym w Warszawie. Ranny w boju, wraz z towarzyszami powraca do Paryża, aby wpaść tam z kolei w wir krwawej rewolucji czerwcowej 1848 r. Wszystkie te wydarzenia napawały go jednak coraz większym smutkiem. Błąkał się jakiś czas po Europie, coraz bardziej biedny i w poczuciu utraty sensu życia. W takim stanie wrócił na Wołyń i w 1851 r. w wieku prawie 30 lat wstąpił do seminarium duchownego w Żytomierzu.
Dalszą naukę kontynuował w Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie we wrześniu 1855 r. został wyświęcony na księdza. Pracę rozpoczął w parafii św. Katarzyny przy Newskim Prospekcie, w samym centrum carskiej stolicy. W krypcie kościoła był wówczas pochowany ostatni król Polski, Stanisław August Poniatowski. Było to więc stały punkt odniesień do refleksji o tym, jak straciliśmy wolność i jak ją odzyskać. Ks. Szczęsny Feliński szybko zdobył uznanie jako niepospolity wykładowca. Został ojcem duchowym w akademii. Znajdował także czas na pracę charytatywną. Założył m.in. ochronkę polską, prowadzoną przez siostry ze zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi, którym patronował.
Wobec burzy
Jego działalność stała się głośna nie tylko wśród Polaków, ale i rosyjskiej arystokracji. Nawet car łaskawie zalegalizował ochronkę. Dostrzegano, że młody kapłan potrafi z Rosjanami rozmawiać, zachowując jednocześnie godność i dbając o interes narodowy. Być może dlatego na Felińskiego zwrócili uwagę zmartwychwstańcy, których poznał w Paryżu. Prawdopodobnie to oni przekonali papieża Piusa IX, aby młodemu księdzu w styczniu 1862 r. powierzył urząd arcybiskupa warszawskiego. Decyzja musiała zostać zatwierdzona przez cara. Aleksander II miał świadomość jej znaczenia. Warszawa od 1861 r. była najbardziej zapalnym punktem w jego imperium. Przed konsekracją arcybiskup nominat został przyjęty przez cara Aleksandra II. Niczego mu nie obiecywał poza pracą na rzecz odbudowy życia religijnego w kraju. Zapewniał, że do polityki mieszać się nie będzie. W lutym 1862 r. dotarł do Warszawy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.