Powołanie, jakakolwiek by nie była forma jego realizowania, jest częścią planu Boga. I to On sam decyduje kogo wybrać i posłać.
„A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.”(Mt 9,36-38)
To znane słowa Chrystusa o żniwie i konieczności posłania na nie robotników. Przytaczane są prawie zawsze w kontekście powołania do służby w Kościele. Zacznijmy więc tradycyjnie, od nich właśnie.
Wydawało by się, że dzisiaj robotników owych nie brakuje. Przecież seminaria, postulaty i nowicjaty nie świecą (przynajmniej w Polsce) pustkami. Czyżby więc wezwanie do żniwa nie było już tak naglące? Wydaje się jednak, że przecież zapotrzebowanie na oddanych bezgranicznie żniwiarzy jest aktualne także dziś.
Z drugiej strony pole do pracy. Czy ono wciąż jest tak wielkie? Czy rzeczywiście ludzie nadal są „znękani jak owce nie mające pasterza”? Wydawać by się mogło, że przecież człowiek dysponuje dziś tak wielkimi środkami i możliwościami. A jednak... Sami dobrze wiemy jak to jest z tą „wszechmocą człowieczą”...
Wziąwszy to wszystko po uwagę, nawet na tzw. chłopski rozum, widać że pole do popisu wciąż pozostaje wielkie. Czy można bowiem zaprzeczyć prostej i brutalnej oczywistości, że człowiek wciąż doświadcza przygniatających słabości? Przecież czasem nawet są one tak wielkie, że przekraczają ludzkie możliwości. Czy można nie dostrzegać „wciąż płynącej z ludzkich serc, często niemej prośby o światło prawdy i ciepło miłości”? (por. modlitwa Pawła VI o powołania). Skoro zatem jest pole, to jest również potrzeba pracowników. Są wciąż potrzebni ci, którzy nie bacząc na nienormowany czas pracy i wysokość wynagrodzenia znajdą czas, siły i środki do ukojenia znękania i poczucia porzucenia. Nie tylko że pomogą rozpoznać przyczyny, ale wskażą drogę do skutecznej odtrutki na bolączki. I nie chodzi tu o szeroko rozumiane powołanie człowieka do poznawania i chwalenia Boga. Idzie zwłaszcza o te rodzaje wezwania, bez których nie istnieje możliwość tak zwyczajnego, a tak bliskiego spotkania z Bogiem jakim są sakramenty. Oraz o te, które są niezwykłym oddaniem siebie przez profesję zakonną sióstr i braci. One wciąż pozostają szczególną formą wyłączenia ze świata, na przekór światu i poświęcenia służbie Bogu i ludziom w Kościele.
Jeśli pozostać przy zdroworozsądkowym rozwiązaniu, można by demokratycznie ustalić określone potrzebami kryteria i wybrać nadających się „robotników”. Ale! Chrystus przecież wskazuje wyraźnie kierunek, gdzie mają być kierowane prośby o rzetelnych pracowników – „Proście Pana żniwa”. Niby oczywiste to, a jednak często dziś zapominane. Oczekując zdatnych do podjęcia wielkości zadań konsekrowanych „żniwiarzy”, trzeba się o to przede wszystkim modlić. Prosić Pana. Współczesnym znękanym, ale wciąż niezadowolonym z podejmujących dzieło, stawiać trzeba pytania czy ty człowieku się modlisz o dobrych i świętych pracowników żniwa?; czy prosisz Pana żniwa za nich by byli rzetelnymi pracownikami?
Bo to przecież nikt inny jak tylko Bóg sam jest źródłem powołania, które jest wyłączeniem ze świata, a jednak pozostaniem blisko spraw ludzkich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.