Problem wykorzystywania nieletnich musi obchodzić każdego z nas.
W tym roku Kościoły wschodnie obchodzą Święta Zmartwychwstania Pańskiego 5 maja.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
I jestem ciekaw jak dużo niemieckich dzieci uczy się w Polsce, bo ich rodzice uciekli przed tamtejszym modelem wychowania.
Edukacja jest konieczna także w dziedzinie płciowości, a obecny model tej edukacji nie odpowiada dzisiejszym wyzwaniom.
Jakieś wiarygodne badania naukowe do tej tezy?
"Że seks to dopiero ukoronowanie związku, akt najwyższego wzajemnego zaufania i ofiarowania drugiemu całego siebie, z duszą i ciałem. I przyjęcia takiego samego daru od drugiej osoby, z największą wdzięcznością i docenieniem go. Czy młodzi kiedy coś takiego usłyszą, nie zrozumieją tego? "
Jestem stary, z doświadczeniem małżeńskim, ale tego nie rozumiem.
"Nie ukrywajmy przed nimi, którędy droga do prawdziwego szczęścia, jakie my odnaleźliśmy, wiedzie, a i one tą drogą pójdą." - naprawdę?
I czemu ma służyć w takim razie nauka o religii, gdy wiarę wprost nauczają rodzice?
To widać tam, gdzie ludzi młodych w kościołach brak, to widać w miejscach, gdzie już spora część młodych ludzi nie chodzi na religię. To widać w statystykach małżeństw, gdzie małżeństw cywilnych
przybywa.
Co powiesz, gdy w katolickim kraju osoby starsze, czy chore musza stać w autobusach, bo młodzi ludzie zmęczeni życiem nie rozumieją czym jest dyskryminacja ze względu na wiek czy chorobę?
I dokładnie z takich opinii wyrosło moje przekonanie o konieczności wprowadzenie zajęć antydyskryminacyjnych w szkołach. I to zajęć obowiązkowych.
Co do pytań:
1. Nie, nie istnieje coś takiego jak "ideologia LGBT". Organizacje walczące o prawa osób nieheteronormatywnych nie mają żadnej spójnej ideologii, są wśród nich organizacje o charakterze lewicowym, anarchistycznym, ale też organizacje religijne, różnych denominacji i wyznań, także judaistyczne i islamskie. Nawet w ramach jednej organizacji można spotkać osoby będące np. antyklerykałami oraz osoby wierzące.
2. sprecyzuj najpierw co rozumiesz przez "deprawację". Bo można za to uznać np. brytyjskie podręczniki z instrukcjami jak zabezpieczać się podczas seksu oralnego, natomiast trzeba wiedzieć, że powstały one jako reakcja na zjawisko seksu wśród młodzieży, a nie jako cel obniżania wieku inicjacji. Co do nierzetelnej wiedzy, to owszem, choćby polski podręcznik do WDŻ, który większy ciężar odpowiedzialności za ciążę zrzuca na dziewczynę, co skutkuje przeświadczeniem wśród chłopców, że obowiązkiem dziewczyny jest się zabezpieczać.
3. W krajach, gdzie udało się ograniczyć, lub wyeliminować aborcję sposób był zawsze ten sam - edukacja i antykoncepcja.
4. Edukacja seksualna musi być przede wszystkim skuteczna. Jej celem zawsze jest zapobieganie wczesnej inicjacji, uczenie odpowiedzialności i równości w związku, a także "gaszenie pożarów" (np. przekazywanie wiedzy o antykoncepcji w sytuacjach epidemii chorób wenerycznych).
2. tak, istnieją nawet w Polsce książki przeznaczone dla dzieci, które w opinii wielu są deprawujące. Co więcej, wystarczy w lecie wyjść na ulice, plaże aby uznać czyiś strój, czy zachowanie za deprawujące. Bo to co dla jednych jest dopuszczalnym, dla innych jest deprawujące.
Stad przechodząc do punktu 4 edukacja seksualna musi opierać się na wypracowanych standardach, być spójna i nie wywoływać emocji. Problem w tym że dziś zamiast dyskusji mamy obrzucanie się inwektywami przez dorosłych, co zapewne samo w sobie można uznać za deprawujące. W dodatku wielu oponentów dyskusji i wprowadzenia nowoczesnej edukacji seksualnej nie widzi że ich dzieci żyją w XXIw i że ani rodzice, ani szkoła dziś w Polsce nie przygotowuje dzieci do życia w nowoczesnym otwartym i obywatelskim społeczeństwie.
A co do punktu 3 - w Polsce mamy prawny zakaz aborcji, ale trzeba być ślepym, aby nie widzieć tzw. szarej strefy. Tutaj potrzebna jest decyzja, czy ścigamy winnych, czy dopuszczamy prawną aborcję. I mimo udawania, że problemu nie ma taka debata nas prędzej niż później dopadnie. Także dlatego, że dziś unikamy edukacji w zakresie zapobiegania ciąży. Czyli wracamy do punktu wyjścia.
A co do samej edukacji seksualnej, to "głównym winowajcą" jest ignorancja wielu dorosłych w tym zakresie, którzy na hasło "edukacja seksualna" wyobrażają sobie, że szkoła będzie uczyć ich dzieci seksu. Widać to z resztą w wypowiedziach hierarchów, czy choćby w komentarzach powyżej. Lęki dorosłych realizują się do tego stopnia, że wymyślają sobie, że edukacja ma polegać na tym, że dzieci w przedszkolach będzie się uczyć masturbacji. Czasem się zastanawiam jak bardzo trzeba własny rozum trzymać w wiadrze, a nie w głowie, żeby wymyślić sobie, że ktoś przyjdzie do szkoły, wyciągnie gumowego członka i zacznie instruować czterolatki jak poruszać w górę i w dół. A niestety tak wygląda wyobraźnia dorosłych, którzy sami nie mają pojęcia o seksualności własnych dzieci i wyobrażają sobie, że seks to ich pociechy zaczną uprawiać po trzydziestce.
Po stronie tzw. ortodoksów kościelnych nie ma dziś chętnych do podjęcia rzetelnej, opartej o naukowe fakty dyskusji o seksualności w wieku młodzieńczym i związanej z tym potrzeby edukacyjnej.
Jest autorytarne "nie" które zamyka rozmowę o faktach. Do tego dochodzi iluzja tego, co zwie się normalną polska katolicka rodziną i iluzja zamkniętego świata katolickiego. Co ciekawe głównymi głoszącymi te poglądy są osoby 50+ które żyjąc w komunie nie miały styczności ze zmieniającym się światem.
Do tego dochodzą jakieś wydumane stereotypy, typu że tylko dziewictwo do ślubu gwarantuje udane małżeństwo, albo że tylko katolickie NPR gwarantuje szczęście doczesne.
Tak dla przykładu - zadanie prostego pytania o antykoncepcje, co mają zrobić np. rodzice niepełnosprawnego dziecka którzy nie są obiektywnie w stanie wychować kolejnego dziecka, albo zadanie pytanie też o antykoncepcje w okresie okolic menopauzy wywołuje często jedynie stek bezwartościowych pouczeń sprzecznych zresztą z głoszonym ostatnio jednym z celów współżycia małżeńskiego.
Ale popatrzmy na początek nauki gdy trzeba każdemu młodemu dojrzewającemu mężczyźnie wytłumaczyć dlaczego okres największej aktywności seksualnej ma przeżyć w kompletnej czystości, a młodym kobietom że mają zachować dziewictwo przez powiedzmy kolejne 12-15 lat.
Oczywiście nie ma żadnych uzasadnień oprócz tych związanych z wiarą katolicką. Tyle tylko że kto ma dzieciom takowe religijne podejście przedstawić i być w tym w pełni wiarygodnym?
Rodzice, gdy dzieci widzą często dramatyczną, praktyczną stronę katolickiej "miłości małżeńskiej" jak nie u siebie w domu, to w domu kolegów czy koleżanek.
Katecheci, gdy za chwilę dzieci usłyszą w TV o skandalach seksualnych księży.
Z resztą sama biologia tak młodego człowieka tworzy, że będzie naturalnie unikać odkrywania własnej seksualności przed rodzicami, jest to psychiczny mechanizm obronny, dzięki któremu ludzie unikają kazirodztwa.
Także w kwestii edukacji i problemów z nią związanych.
Z drugiej strony swą niewiedzę, czy wręcz przez jakieś lęki przed zmianami takie osoby są zamknięte na dyskusję, uznając, że ma być tylko tak "jak kiedyś".
Dziś żyjemy w świecie, gdzie każdy młody człowiek ma bez problemu dostęp do wiedzy z zakresu seksualności. Pytanie tylko o jakoś tej wiedzy i czy akurat samodzielne procesy odkrywania tego co dorośli zatajają prowadzą w dobrym kierunku. Lepiej, aby edukacja przebiegała pod nadzorem dorosłych zgodnie z ustalonym przez wiele środowisk programem, niż aby dzieci uczyły się same metodą prób i błędów.
A z takich praktycznych pytań, które mi się ostatnio nasunęły to naprawdę kluczowym są pytanie o wstrzemięźliwość i antykoncepcje. Pytania, na które dotychczasowe odpowiedzi są na pewno nie wystarczające.
Dziś mamy sytuację zupełnie inną, dzieci dojrzewają w wieku 11-12 lat, wtedy też sięgają po twardą pornografię, którą mają na wyciągnięcie smartfona. W przeciwieństwie do naszych babć, które trzeba było przekonać do wstrzemięźliwości przez kilka lat do ślubu, tutaj trzeba przekonać rozpoczynających współżycie czternastolatków, że mają czekać do ślubu, który średnio zawiera się w wieku 28 lat.
A co do osobistego doświadczenia, to tak, pracowałem z alkoholikami i narkomanami. Nie wiem jaki to ma związek z tematem.
To że dziś model rodziny oparty o trwałe, nierozrywalne i dozgonne małżeństwo jest już tylko ideałem mówi wiele osób z Kościoła. Ile masz duszpasterstw dla rozwiedzionych w ponownych związkach, ile było i jest dyskusji o komunii dla tych, co żyją w nowym (lepszym) małżeństwie.
A ile młodych osób, naprawdę i w pełni dochowuje czystości przedmałżeńskiej? Nie chodzi tutaj tylko o fizyczne współżycie.
A ile osób tak szczerze nie używa antykoncepcji? NPR przecież też jest antykoncepcją, gdy unikamy poczęcia.
I trzeba to zrobić w obecnym świecie, gdzie seks jest obecny nie tylko w tv czy internecie, ale o seksualne skojarzenia oparta jest także reklama.
Dokładnie tak samo jest z przekonaniem młodych ludzi, ze tylko katolicki czy szerzej chrześcijański pomysł na rodzinę jest dobry. I trzeba to zrobić w świece, który mając na utach frazesy o małżeństwie tego małżeństwa nie szanuje.
Czy to jest złą wolą, pisanie jak jest?
Co do "świntuczenia" w internecie, to jest to bardzo często brak tzw. czystości przedmałżeńskiej i nie ma znaczenia, że nie dochodzi do fizycznego kontaktu. Wystarczy grzeszyć w myślach i to jest dokładne taki sam grzech przeciw VI przykazaniu jak fizyczne współżycie.
Więc nadal moje pytania pozostają aktualne.
Problemem Kościoła dziś nie jest problem VI przykazania Dekalogu. A do tego obecnie sprowadza się znaczna część debat. Problemem Kościoła też nie jest brak "żywej wiary" czy brak spotkania z "żywym Bogiem".
Współczesnym problemem Kościoła jest utrata kontroli i władzy na duszami wielu ludzi. Budzi to lęki, stąd tak paniczne reakcje choćby na edukację seksualną.
Ja wierzę w Boga, tym samym wierzę że dzięki Bogu nic mi nie jest w stanie zaszkodzić. Nie boję się nowego świata, bo podstawą mego życia nie jest drugi człowiek, nie jest ksiądz, biskup, ale Bóg.
Dla mnie nauczanie Kościoła o małżeństwie, o czystości etc. ma sens. Ale nie jako straszenie piekłem, straszenie LGBT, straszenie jakimiś wyimaginowanymi skutkami poznania wiedzy o seksualności. I ten sens przekazuję moim dzieciom, ale nie narzucam, nie wyrzucę dziecka z domu jak wybierze inną drogę. Bo jest wolnym człowiekiem.
A tego wielu katolikom brakuje. Uznania wolności wyboru. Ale ten lęk pokazuje, jak płytka jest wiara ludowa, emocjonalna i ta cała współczesna pusta religijna paplanina.