Tego nie wolno, tamtego nie wolno? Ha. Za to wolno to, czym świat oburzony gardzi. A co jest po prostu piękne.
Z cyklu "Powtórka z katechezy"
Obrażać się na drogowskazy? To nie miałoby sensu, prawda? Tym, którzy znają drogę niepotrzebne, ale tym, którzy nie są jej pewni, mocno ułatwiają życie. I podobnie jest z przykazaniami. Zwłaszcza Bożymi, z Dekalogu. Są drogowskazami, dzięki którym człowiek, przecież najczęściej jednak pragnący tego, co dobre i szlachetne, ma łatwiej się nie zgubić. Przykazania są uszczegółowieniem najważniejszego prawa: miłości Boga i bliźniego. I mądrej miłości samego siebie oczywiście też... Wszystko co w tej kwestii istotne, zostało już w tym cyklu poruszone. Nawet, we wcześniejszej katechezie, temat cnót i wad, też z życiem miłością związany. Wydaje mi się jednak, że warto na koniec tego tematu zwrócić uwagę na jeszcze jedno: na różne, luźno związane z dekalogiem, ale mocno z autentyczną miłością wskazania Ewangelii. Na – nazwijmy to – ewangeliczny styl.
Drogą Marka
Ot, zajrzyjmy do Ewangelii Marka. Nie wchodząc w tłumaczenia dotyczące jej struktury powiedzmy od razu, że od ósmego rozdziału Jezus tłumaczy swoim uczniom, czego od nich wymaga. A więc to także wymagania, jakie stawia dziś nam. I od czego zaczyna?
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi.
Mocne, prawda? Jezus żąda od swoich uczniów bycia radykalnym. Radykalnego opowiedzenia się za Nim. Nawet jeśli oznacza to utratę życia. I nie chodzi tylko o męczeńską śmierć, ale też o zrezygnowanie dla Jezusa z tego, co można by w tym życiu osiągnąć, a co jednak kłóciłoby się z byciem takim radykalnym chrześcijaninem. Domaga się Jezus by się Go nie wstydzić. Ani w słowie, ani – zwróćmy uwagę – w postępowaniu. Ot, uczeń Chrystusa nie może z obawy przez krzywymi spojrzeniami czy wyśmianiem udawać w towarzystwie niewierzącego. I na przykład nie pójść na wspólnym wyjeździe w niedzielę do Kościoła, bo co znajomi powiedzą...
Co potem? Pomińmy w lekturze Ewangelii Marka kilka następnych scen. Zatrzymajmy się na tej, w której uczniowie spierają się o to, kto z nich jest pierwszy, a Jezus mówi im, że kto chce być pierwszy ma być sługą wszystkich. I że największe jest – zależne przecież od dorosłych – dziecko. Czyż nie piękne pouczenie i dla nas, nieraz uwikłanych w róże spory o niższe czy wyższe stołki? I następna scena, w której Jezus poucza uczniów, by nie byli zazdrośni o łaskę Bożą; że „kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. Piękny komentarz w czasach sporów o to, która wspólnota w Kościele jest „prawdziwym Kościołem”, która lepsza... A następnie mamy pouczenie o zgorszeniu: że kto staje się powodem grzechu małych, temu lepiej byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze. Potem zaraz o radykalnym unikaniu grzechu; że lepiej odciąć sobie rękę czy wyłupić oko niż zgrzeszyć....
W następnym rozdziale? Na początku o nierozerwalności małżeństwa; że co Bóg złączył człowiek nie powinien rozdzielać. Potem o przyjmowaniu dzieci; i to wskazanie, że trzeba nam ufnie jak dzieciom przyjmować królestwo Boże. Czyli ufać nauce Jezusa bez interpretowania jej tak, że przestaje znaczyć co znaczy. Potem scena z bogaczem, który chciał osiągnąć królestwo niebieskie, a Jezus kazał mu sprzedać wszystko co ma, rozdać ubogim i pójść za Nim... W konsekwencji Jezus uczy, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu do królestwa niebieskiego... A potem jeszcze, w kontekście prośby synów Zebedeusza Jezus uczy, że kto chce być wielkim, ma stać się sługą... I kończy się ta część Ewangelii uzdrowieniem niewidomego w Jerychu. Czytamy, że skoro odzyskał wzrok – a chrześcijanin też dzięki Chrystusowi odzyskuje duchowy wzrok – szedł już za Jezusem... Próżno tu szukać jakiegoś prostego odniesienia do przykazań. I może się z tym nie kojarzyć nawet ogólne hasło miłości bliźniego. Ale trudno nie zauważyć, że to ważne pouczenia; pouczenia o chrześcijańskim stylu życia.
A drogą Mateusza?
Jeszcze więcej tego typu wskazań znajdujemy w Ewangelii Mateusza. Jest takim czymś cała wielka mowa Jezusa, nazywana „Kazaniem na górze” (rozdziały 5-7). Rozpoczyna je dziewięć błogosławieństw (proszę sprawdzić, jest ich dziewięć, nie osiem :)). Piękny przykład prawdziwie chrześcijańskich postaw. Potem, po wskazaniu na zadanie uczniów, Jezus komentuje kilka przykazań i zasad Starego Testamentu. Potem mówi na czym polegać powinna dobra modlitwa, autentyczny post i uczciwa jałmużna. A potem jeszcze parę innych: o stosunku do dóbr materialnych, o powściągliwości w osądzaniu, wytrwałości w modlitwie, o rozpoznawaniu prawdziwych i fałszywych nauczycieli czy o łudzeniu samego siebie wiarą ograniczającą się do słownych deklaracji. I między tym arcyważna tzw. „złota zasada”, będąca praktyczną wskazówką, co to znaczy kochać bliźniego: „ Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” Po naszemu „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”...
W dalszej części tej Ewangelii wskazań dotyczących życia prawdziwie chrześcijańskiego jest jeszcze więcej. Zatrzymajmy się krótko tylko na 18 rozdziale tej księgi. Mamy tam .podobnie jak u Marka. wskazanie, że największy jest ten, kto się uniży jak dziecko, mamy ostrzeżenie przed zgorszeniem. Ale potem mamy też jeszcze o potrzebie szukania zaginionych, jak pasterz szuka zgubionej owcy; mamy o upominaniu i o obowiązku przebaczenia; bo jeśli nie wybaczymy naszym dłużnikom, Bóg upomni się o nasz u Niego dług...
Wiele wskazań. Pięknych. W Ewangeliach o pozostałych pismach Nowego Testamentu zresztą też. Bo bycie chrześcijaninem, wbrew temu co się wielu wydaje, to nie tylko unikanie grzechu. I chyba nawet nie przede wszystkim. To bycie dobrym, to stawanie się coraz lepszym. To stawanie się człowiekiem na wzór Chrystusa.... Wymagająca droga? E, chyba nie. Pociągająca. Łobuzersko piękna. Taka z przymrużeniem oka na to wszystko, o co zawzięcie walczy człowiek tracący ze swoich horyzontów Boga i sprawy ducha... Ale droga na której, nawet nie osiągnąwszy celu, człowiek sam staje się piękny.
***
Dziś krócej. Za to więcej, nieobowiązkowej oczywiście, lektury. Linki do Biblii online i do paru cykli z Wiara.pl dotyczących przedstawionego tematu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.