Ludzie pracy w Częstochowie

Polityka polska, jeśli nie chce przegrać Polski, musi wrócić do jasnych klarownych reguł, do świata wartości takich jak uczciwość, prawda, prymat zasad moralnych – powiedział dziś abp Sławoj Leszek Głódź na Jasnej Górze, apelując o udział w wyborach parlamentarnych.

Reklama

II. Robotnicy w winnicy Ojczyzny

„Otwórz, Panie nasze serca, abyśmy słuchali uważnie słów Twojego Syna” (Dz 16, 14 b).
Słowo Syna przypisane dzisiejszej niedzieli to przypowieść o winnicy, o robotnikach w winnicy. A dotyczy sprawy fundamentalnej, bowiem naszego zbawienia. Czyli ostatecznego spotkania człowieka z Bogiem. Z Tym, który zbawia, ofiaruje życie wieczne. W obrazie właściciela winnicy, który taką samą zapłatą nagradza robotników zatrudnionych w różnych porach dniach, Jezus objawia swoją wolność i miłosierdzie Boga. „Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” - pyta. Bożych rozrządzeń nie można mierzyć ludzkimi miarami, ujmować w siatkę naszych myśli i pojęć, bo przecież „jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje” (Iz 55,9) - mówi dziś w pierwszym czytaniu prorok Izajasz. Zbyt wiele już razy zawiódł człowieka tak zwany rozsądek w nim i racjonalizm. Zbyt mało widzimy, zbyt mało czujemy, a stawiamy się w roli sędziów Bożych zamysłów.
Odczytana dziś Ewangelia zdumiewa miarą, jaką przykłada Bóg do ludzkiej zapobiegliwości. „Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty” (Mt 20, 12). Ten kto godzinę pracował otrzymał tyle samo co ten, co mozolił się od świtu. Jednak robotnicy oczekujący na pracę są również obrazem tych, do których jeszcze nie dotarła Ewangelia. Którzy jej jeszcze nie usłyszeli z całą mocą. A więc praca człowieka posiada więcej wymiarów: ten fizyczny - przynoszący chleb i duchowy - który kształtuje wnętrze człowieka i jego wieczność. „Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał tam stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?” Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy do winnicy!” (Mt 20,6-7) Moment najęcia pracownika oznacza więc w tej Ewangelii także moment ludzkiego nawrócenia, przebudzenia, rachunek sumienia, przebaczenia i zadośćuczynienia.
Przypowieść o robotnikach w winnicy to wezwanie do pokładania ufności w Bogu, który jest nieskończenie sprawiedliwy i miłosierny. Do swego królestwa zaprasza On tych utrudzonych w ciągu długiego pracowitego dnia, a także tych, co w jednej a nawet w ostatniej chwili zwrócili się ku Niemu, jak ten Dobry Łotr na krzyżu. A Chrystus mówi: „Zaprawdę, powiadam Ci, dziś będziesz ze mną w raju” (Łk 23, 43).
Skupili się robotnicy przy Panu Winnicy, aby otrzymać najwspanialszą zapłatę - zbawienie.
Przyszli ku Niemu drogami ludzkiej pracy. Tej rozpoczętej o świcie. Podjętej o godzinie jedenastej. A także tej, krótkotrwałej, do której stanęli, kiedy dzień się nachylił. Dlatego też św. Paweł mówi do nas dziś z kart Listu do Filipian: „Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć” (Flp 1,20). W ciele, czyli w konkrecie mojego życia i umierania. W mojej codzienności, naznaczonej ciężką, a często i niebezpieczną pracą.

Umiłowani Bracia i Siostry!
Scenerię tej pięknej przypowieści stanowi praca ludzka. Jest Bożym darem i zadaniem. Wpisanym w powołanie człowieka. W jego życiową drogę. Stanowi podstawowy wymiar bytowania człowieka na ziemi. Z pracy rąk spożywa człowiek chleb (por. Ps 128 [127], 2). Ten dosłowny, powszedni, o który każdego dnia się modlimy. A także ten, który stanowi owoc jego wiedzy, umiejętności, wykonywania zawodu.
I nie wykształciłaby się wspólnota polskiego narodu, gdyby nie trud pracy podjętej przed wiekami przez praojców naszych. Ten trud, który nasycał przestrzeń ojczyzny dziełami ludzkich rąk, kultury, zdobyczami cywilizacji. Pracą na roli, umiłowaniem ziemi. Ten boży wielowiekowy zasiew i żniwo.
I nie byłoby nas tutaj, gdyby nie wielka praca Kościoła na Bożej roli. To on otworzył dla Chrystusa wieczernik polskich dziejów. Towarzyszy drodze Narodu. Otwiera polskie serca na Słowo Boże. Uświęca czas pokoleń.
Pisał Kamil Norwid, że praca jest po to, „by się zmartwychwstawało”. A więc: do godnego, prawego, twórczego życia, do rozwijania i wzbogacania naszego człowieczeństwa - daru Boga potrzeba. Przecież poprzez pracę i dzięki niej człowiek uczestniczy w dziele stworzenia.
O chrześcijańskie spojrzenie na istotę ludzkiej pracy, o „Ewangelię pracy”, wsparła się przed laty głęboka i twórcza polska „praca nad pracą” - refleksja i praktyka. Odkrywała jej Boże źródła.
Ta „praca nad pracą” nie ustaje. Jest niezbędna i konieczna. Musi odpowiadać na nowe wyzwania, pytania i problemy.
Przynosi je nowa - już ponad dwudziestoletnia - rzeczywistość naszej ojczyzny. Polityczna, gospodarcza, społeczna. Demokracja, wolny rynek, konkurencja, przepływ kapitału, uczestnictwo w szerokim, ponadpaństwowym kontekście ekonomicznym - to niektóre z tych nowych rozwiązań.
I liberalny system. Jego doktryna, i jego praktyka... I coraz mocniej obecna w szerokim spektrum polskiego życia. W sferze gospodarczej system ten, oferuje to, co było przez lata niemożliwe. Szerokie pole dla inicjatyw gospodarczych, dla samodzielnych decyzji posiadaczy i przedsiębiorców. Z drugiej zaś strony skażony jest doktrynerskim przekonaniem, że „praca ludzka jest tylko narzędziem produkcji”.

III. Nie usypiajcie swych sumień

Bracia i Siostry!
Wielu z was przeszło lub wciąż przechodzi przez lekcję liberalnej doktryny w polskim wydaniu. Także wy, drodzy związkowcy. Szczególnie w wymiarze relacji między pracownikiem a pracodawcą. Manipulacje prawem pracy, zwolnienia grupowe, wydłużany czas pracy, obniżane zarobki... Te przykłady negatywne można mnożyć i znacie je lepiej niż ja.
Jakże często ten system oparty na prymacie ekonomii burzy społeczny ład, wprowadza niepokój o jutro w wielu polskich domach. Czyż jego pochodną nie jest powiększające się rozwarstwienie, wręcz społeczny podział na biednych i bogatych. Powiększająca się sfera ubóstwa - już 17 procent Polaków jest nim zagrożonych. Wciąż rosnąca liczba bezrobotnych? 2,5 mln znalazło pracę, bądź szuka tej pracy, w tym lekarze, poza granicami kraju. Zapomniane rodziny wielodzietne, biedniejsze od emerytów i rencistów.
To jeden z najbardziej gorzkich owoców przemian systemowych i gospodarczych. I towarzyszy mu - to szczególnie bolesne - uparte przekonywanie polskiego społeczeństwa, że z bezrobociem trzeba się nauczyć żyć. Bo praw ekonomii nie da się przekreślić.
A może nie jest tak? Może gdzieś indziej trzeba szukać przyczyn takiego stanu rzeczy? Uświadomić sobie, że to właśnie liberalne myślenie nie akceptuje wpływów o charakterze moralnym i „doprowadziło do systemów i rozwiązań, które podeptały wolność osoby i grup społecznych, które nie były w stanie zapewnić sprawiedliwości”. Mówił o tym w encyklice „Caritas in veritate” Benedykt XVI.
Ktoś słuchając z boku może powiedzieć, że przybyliśmy tu, aby w Częstochowie ponarzekać. My nie przybyliśmy, by narzekać. Chcemy we wspólnocie modlić się o lepszą winnicę, dlatego powrócę jeszcze do sceny z dzisiejszej Ewangelii. Ewangelia ta sprzeciwia się mierzeniu wartości człowieka oziębłą skalą racjonalizmu i liberalizmu. Otóż Gospodarz - Pan Żniwa - Bóg Miłosierdzia kieruje się miarą solidarności. „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie” (Mt 20,13-14). Bóg więc staje ponad partykularnymi sporami. Bóg wie, że każdy człowiek, którego stworzył powołany jest do zbawienia. I nie pozwoli, by stawał przeciw drugiemu, ale by byli jedni z drugimi solidarni w kwestiach najistotniejszych. Jest więc odczytana dziś Ewangelia prawdziwą i żywą lekcją solidarności, która prowadzi do osiągnięcia celów najważniejszych: wolności, godności, zbawienia.
I zwracamy się stąd, z miejsca, w którym tyle razy mocno i dobitnie rozbrzmiewał głos Kościoła w obronie sprawiedliwości i godności polskiej pracy - głos Prymasa Tysiąclecia, głos Jana Pawła II - by nie zamykać oczu na wielki problem polskiego bezrobocia, na problem moralny, gospodarczy i społeczny.
I nie usypiajcie swych sumień przekonaniem, że to strukturalna konieczność! Jego zasadnicze ograniczenie, jego likwidacja, stanowić powinna priorytetowy programem polityki gospodarczej i społecznej. Program klarowny, skuteczny, systemowy, a nie półśrodki i surogaty. I nie trzeba mówić, że to niemożliwe. Bo to zasadnicze wyzwanie, swoisty sprawdzian moralnej siły państwa!
I przynosimy dziś na Jasną Górę ból naszych rodaków, dla których zabrakło pracy w ojczyźnie. Bezrobotnych. Także polskiej młodzieży, której tak wiele wyjeżdża z ojczyzny w poszukiwaniu pracy. Przecież między 18. a czy 35. rokiem życia nie mamy w kraju 2,5 mln młodych ludzi, a podejmują często zajęcia, które nie mają żadnego związku z ich wykształceniem czy zawodem.

Bracia i Siostry!

W Polsce nie może brakować miejsca dla Polaków! Stary dąb ojczyzny nie może tracić świeżych liści i młodych pędów! Pomóż nam, Matko Dobrej Rady! Pomóż rozwiązać ten wielki problem polskiego bezrobocia i przymusowej emigracji z Ojczyzny. Także i problem wewnętrznej emigracji, czyli zamykania się w sobie, uciekania od spraw nas nurtujących.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7