Czarny Ląd to dla niej twarze konkretnych ludzi, szczególnie dzieciaków: malucha, który przychodził na lekcje w ubraniu o trzy rozmiary za dużym, chłopca postrzelonego w czasie wojny domowej i setek innych. Teraz Monika Kacprzak z grupą innych wolontariuszy misyjnych pomaga dzieciom ulicy.
Polski Jezus w Ugandzie
Afryka pokazała się Monice w całej swojej skomplikowanej krasie: od egzotycznej przyrody, przez zapierające dech zapachy owoców, dźwięki cykad i ludzi: skrajnie biednych, ale ofiarnych; szczęśliwych, smutnych; naciągaczy i gotowych pomóc bezinteresownie; ludzi przyjmujących wiarę w Boga, ale i zamawiających szamana, który odprawiając rytuał, składa ofiary z dzieci. Pewnego razu usłyszała od swojego przełożonego ks. Ganiniego, że w ich parafii jest tylko 5 osób prawdziwie nawróconych. Była zszokowana tą oceną. Ale na drugim krańcu tego doświadczenia były i takie historie. – Chodziłam też po kolędzie, głównie do ludzi starszych i schorowanych – wspomina Monika. – To była szansa, żeby zobaczyć, jak dokładnie wygląda życie na wsi. Byłam w domu u pewnej babci. Nie było tam nic, nawet krzesła, ale na ścianie wisiał podniszczony obrazek, który przedstawiał Jezusa Miłosiernego. Ona pokazywała na ten obrazek i mówiła „mój Bóg”. To był taki moment, kiedy po raz pierwszy zwróciłam uwagę, jak ten kult się rozszedł. Spotykała się z tym wizerunkiem jeszcze kilkakrotnie, nawet na zapleczu jakiegoś baru. Pokazały jej go zaprzyjaźnione dzieci, mówiąc po angielsku „patrz, polski Jezus”.
Rozmowy przy ognisku
Misje to sprawa serca, mówi Monika. Zapytana o Ugandyjczyków, o których myśli i tu, w Polsce, odpowiada, że ludzie wszędzie są tacy sami. – Mają podobne marzenia, pragnienia, potrzeby. Afrykańskie dzieci są beztroskie, lubią się bawić, figlować. Są takie same, jak u nas. Poza jednym wyjątkiem: tam są posłuszne dorosłym. Uczyłam w szkole tak zwane „social studies”. Klasy były czasem 70-osobowe, a nie miałam problemu z zaprowadzeniem dyscypliny.
W swoim komputerze Monika przechowuje zdjęcia setek twarzy. Dla niej Afryka to konkretni ludzie, do których chce się wracać. Wspomina wieczorne rozmowy przy ognisku z chłopakami, którzy mieszkali w misyjnym internacie. Pamięta ich pytania, zainteresowanie Europą. „Ty jesteś z Polski” – powiedzieli jej kiedyś. – „Wasz kraj nigdy nie kolonizował Afryki. Z Polski pochodził Jan Paweł II i macie Czarną Madonnę. Wy kochacie Afrykanów”.
Fundacja „Usłyszeć Afrykę” www.uslyszecafryke.org
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.