Robić na zewnątrz można wiele, ale co z tego, jeśli rzeczywistość wewnętrzna skrzeczy? Czy naprawdę można się łudzić, że da się to ukryć?
O nowej ewangelizacji i wytycznych do dyskusji przygotowującej przyszłoroczny Synod pisze w krótkim felietonie w Tygodniku Powszechnym ks. Grzegorz Ryś. Rektor krakowskiego seminarium wspomina o dwóch zakresach koniecznego w tym wypadku rozeznania: o przyjrzeniu się światu i jego potrzebom oraz samemu Kościołowi.
„Problem bezowocności dzisiejszej ewangelizacji jest eklezjologiczny – przypomina słowa watykańskiego dokumentu – chodzi w nim o umiejętność lub nieumiejętność kształtowania Kościoła jako prawdziwej wspólnoty , autentycznego braterstwa – jako ciała”. I dodaje: ostatecznie tym, kto ewangelizuje, nigdy nie jest pojedynczy, choćby najwybitniejszy człowiek, zawsze Kościół – wspólnota. Co więcej: ważniejsze jest to, czym jest i jaka jest, nie co robi.
Robić na zewnątrz można wiele, ale co z tego, jeśli rzeczywistość wewnętrzna skrzeczy? Czy naprawdę można się łudzić, że da się to ukryć? Ludzie nie zobaczą? Dadzą się nabrać na ładne akcyjne pozory? Może i dadzą… póki będą na zewnątrz. Co jednak jeśli – pociągnięci pięknymi słowami – wejdą do środka?
Warto przypomnieć: wspólnota to nie tylko grupa zbierająca się przy parafii. Wspólnota to każda grupa ludzi wierzących. To przede wszystkim rodzina, która ma prowadzić do Boga przede wszystkim tych, którzy ją tworzą. Rodziców i dzieci. Nie da się przekazać wiary, której się samemu nie posiada. Nawet jeśli się przekaże pewien zespół rytuałów, który z wiary powinien wyrastać.
Kolejny krok, to świadectwo wobec innych rodzin. Wobec ludzi żyjących obok. Wobec kolegów i koleżanek własnych dzieci. Świadectwo, otwartość i pomoc, jeśli takiej potrzeba. To kolejna kwestia: otwarcia na zewnątrz. I nie chodzi o akcje, poradnictwo i wykłady, choć to też jest cenne. Chodzi o to, by do naszej małej wspólnoty jak do ognia mogli się przysiąść inni ludzie. I trochę ogrzać.
Wezmą i Boga, jeśli będzie dla nas ważny.
W dzisiejszym świecie to co wydaje się najbardziej szwankować, to więzi między ludźmi i rodzinami żyjącymi obok siebie. Rosną ogrodzenia, ludzie coraz częściej przestają się spotykać w zwykłych, codziennych sytuacjach. Coraz mniej jest zainteresowania tym, co za ścianą.
Wiele się mówi o pomocy dla świata. To dobrze. Na świecie wielu jest ludzi, którzy tej pomocy bardzo potrzebują. Ale też prawdą jest, że najtrudniej kochać kogoś kto żyje obok i jest zwyczajnie męczący, albo potrzebuje naszego zaangażowania w momencie, w którym nam to zdecydowanie nie na rękę. Tyle, że to właśnie jest sprawdzian wspólnoty.
Kościół to wielkie słowo. Ale Kościół nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do nas. On jest w nas. My nim jesteśmy. I będzie taki, jacy jesteśmy. Mamy żyć tak, by przez nas (nie przeze mnie!) można było zobaczyć Boga, który jest wspólnotą Osób.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.