Wspólnota ewangelizująca i formująca jest miejscem, gdzie kształtuje się nie tylko jej nowych członków. Także miejscem formowania formatorów.
Nowe czasy, nowe wyzwania, problemy stare. Czytam wczorajsze przesłanie Franciszka, skierowane do uczestników Forum, zorganizowanego w ramach Roku „Rodzin Amoris laetitia”. Inne w formie dostosowanej do pandemii. Mówiąc o spowodowanych przez pandemię, a znanych wszystkim, trudnościach, papież powiedział: „Potrzebujemy małżonków obok duszpasterzy, aby szli z innymi rodzinami, aby pomagali słabszym, aby głosili, że także w trudnościach Chrystus uobecnia się w sakramencie małżeństwa, aby obdarzać czułością, cierpliwością i nadzieją wszystkich, w każdej sytuacji życiowej. Jak ważne jest, aby ludzie młodzi mogli na własne oczy zobaczyć miłość Chrystusa żywą i obecną w miłości małżeństw, które swoim konkretnym życiem świadczą, że miłość na zawsze jest możliwa!”
Potrzebujemy małżonków, by młodzi zobaczyli… W jednej z moich poprzedni parafii katechezę dla narzeczonych prowadzili (zdaje się prowadzą do dziś) małżonkowie. Zdarzały się wielokrotnie rozmowy, dyskusje, podczas których młodzi kwestionowali prezentowane im treści. Przy czym rzadko pojawiały się argumenty merytoryczne. Najczęściej powtarzanym był jeden: to jest czysta teoria, tak nie da się żyć. Ależ – słyszeli w odpowiedzi – przecież my tak żyjemy i jesteśmy szczęśliwi. Nasze dzieci są szczęśliwe. Po tych słowach z reguły zapadała wymowna cisza. Tak zwany argument z życia nie zadziałał. To znaczy zadziałał, ale w przeciwną niż sugerowana przez młodych, stronę.
Rodzi się pytanie ilu takich zdolnych dać świadectwo małżonków mamy w naszych duszpasterstwach rodzin. Ilu jest w stanie wesprzeć zaangażowanych w parafialne i diecezjalne poradnie rodzinne. Wbrew pozorom, wszelkim tendencjom spadkowym w polskiej religijności, jest to całkiem liczna armia. Choćby Domowy Kościół czy Ruch Rodzin Nazaretańskich. Małżeństwa zaangażowane w innych ruchach odnowy. Olbrzymi potencjał, czekający na uruchomienie. Czyli umieszczenie w strukturach duszpasterskich.
W podobnym duchu, już nie tylko w kontekście duszpasterstwa rodzin, wypowiadał się wczoraj bp Grzegorz Suchodolski. Wskazując na wyzwanie, jakim będzie dla Kościoła wyjście po pandemii ku tym, którzy nie zechcą już wrócić na liturgię, podkreślał potrzebę „poprowadzenia ewangelizacji również w miejscach innych niż kościoły oraz przez świeckich, którzy dotrą tam, gdzie nie dotrze Kościół instytucjonalny. Stąd ogromna potrzeba przygotowania uformowanych i mocnych grup ewangelizacyjnych".
Szybko jednak może okazać się, że same grupy ewangelizacyjne nie wystarczą. Ksiądz Franciszek Blachnicki pytał odwiedzających go polskich księży: „jeśli jednego dnia zgłosi się wam do grup dziesięć tysięcy osób, macie animatorów, którzy poprowadzą ich dalej”. Co ciekawe pytaniem wyprzedził niemalże trzydzieści lat opublikowaną w ubiegłym roku Instrukcję „Nawrócenie duszpasterskie parafii”. Jeśli ta ma w coraz większym stopniu stawać się wspólnotą adopcyjną, „w której wierni mają szczersze doświadczenie Ludu Bożego jako Ciała podzielonego na wiele członków, z których każdy działa dla dobra całego organizmu (por. 1 Kor 12,12-27)”, siłą rzeczy potrzebuje nie tylko zaangażowanych w formację duszpasterzy. Także sporej grupy odpowiedzialnych za formację świeckich, w tym uformowanych i ustanowionych liturgicznym obrzędem lektorów i katechetów.
Procesowi wyłaniania i kształtowania przyszłych liderów, akolitów, lektorów, katechetów, towarzyszy obawa o ich niedostateczną formację teologiczną. Cóż, odpowiedzieć można przewrotnie. Ilu duszpasterzom, mimo zaliczonych wykładów, egzaminów, zdobytych stopni naukowych, tej formacji brak. Pobieżny choćby przegląd kanałów na You Tube uświadamia, że wcale nie jest to mała grupa. Jednak bardziej przekonujący jest „argument z małżeństwa”. Większość z narzeczonych (przynajmniej tych, z którymi rozmawiam w kancelarii i na spotkaniach) ma świadomość specyficznej niedojrzałości do podjęcia obowiązków małżeńskich. I bardziej aniżeli argumentem za wstrzymaniem się z decyzją na całe życie jest ona dla nich wyzwaniem, zadaniem. Jego wykonanie – żartuję czasem – zajmie im przynajmniej czterdzieści lat.
Z zaangażowaniem w ewangelizację, a następnie formację wspólnotową, jest podobnie. Na początku nikt nie jest dojrzały. Także wyświęcony w tym roku prezbiter. Wspólnota ewangelizująca i formująca jest miejscem, gdzie kształtuje się nie tylko jej nowych członków. Także miejscem formowania formatorów. Stąd tak ważne jest to, co powiedział bp Grzegorz: „Ufam, że rozpoczynający się w październiku synod pomoże na poszczególnych poziomach życia Kościoła, w tym koniecznie na szczeblu parafii i diecezji, zaangażować w misję Kościoła większą liczbę wiernych, i że stanie się on przyczynkiem do świadomego przeobrażania modelu klerykalnego na bardziej wspólnotowy. Ale do tego nie wystarczy słuchać siebie, trzeba słuchać też Ducha, który mówi do Kościołów". Kluczem cytowanej wypowiedzi jest słowo „ufam”. Tylko ufając można stanąć obok siebie: duszpasterze i świeccy. I wspólnie wsłuchiwać się w to, co "Duch mówi do Kościoła".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.