Wielkość Księdza Blachnickiego między innymi na tym polegała, że nie zadowolił się obserwacją raczkującego kryzysu i czekaniem z założonymi rękami co z niego wyniknie.
Przed kilku laty zastanawiano się: jest, czy go nie ma. Zwolennicy jednej i drugiej tezy żonglowali badaniami socjologicznymi i statystyką, próbując udowodnić lansowaną przez siebie tezę. Dziś wszyscy zgodnie twierdzą: jest, ale wskazują na różne, kształtujące go czynniki.
Oczywiście najłatwiej wskazać te zewnętrzne. Czyli napływające z Zachodu wzorce kulturowe, media, Internet… Rzadziej mówi się o wewnętrznych źródłach kryzysu, a jeśli już, upatrując je w jednej tylko sferze. Co jest bardzo dużym uproszczeniem.
O kryzysie, już na początku lat siedemdziesiątych, mówił Ks. Franciszek Blachnicki. Wskazywał między innymi takie miejsca na mapie Polski, gdzie frekwencja niedzielna wynosiła dwa procent. Świątynie, owszem, były tam pełne. Ale dlatego, że były małe. Przykładowo zdolny pomieścić dwieście osób obiekt w parafii, liczącej czterdzieści tysięcy wiernych. Były oczywiście tereny tradycyjnie religijne i były białe plamy. Opisujący ówczesny polski Kościół widzieli pierwsze, o drugich milczano lub mówiono w niewielkim gronie. Co poniekąd było zrozumiane. W opozycji do tamtego systemu wspólnota wierzących musiała jawić się opoką, zdolną oprzeć się zalewowi wschodniej ideologii. Dziesięciolecia trwania w takiej sytuacji sprawiły, że pod koniec lat osiemdziesiątych wyodrębniono dwie kategorie wierzących. Pierwszą, najliczniejszą, byli reprezentacji tak zwanej religijności narodu. Gdzie tożsamość budowana była na sprzeciwie. Drugą, stanowiącą mniej niż pięćdziesiąt procent pierwszej, była grupa nazwana religijnością życia. Przy czym już wtedy odróżniano człowieka religijnego i wierzącego.
Wielkość Księdza Blachnickiego między innymi na tym polegała, że nie zadowolił się obserwacją raczkującego kryzysu i czekaniem z założonymi rękami co z niego wyniknie. Zainspirowany wspomnianą przez Franciszka podczas ostatniej audiencji środowej adhortacją Pawła VI Evangelii nuntiandi rozszerzył program formacji oazowej i stworzył program Wielkiej Ewangelizacji „Ad Christum Redemptorem”. Na potrzeby ostatniego sprowadził do Polski duże ilości niedostępnego wówczas Pisma świętego (starzy pamiętają kosze z Biblią, pobłogosławione przez Jana Pawła II na lotnisku w Nowym Targu) i oparty na Ewangelii według Świętego Łukasza film „Jezus”. Jego projekcja była częścią prowadzonych w parafiach rekolekcji. Poprzedzała świadectwa i głoszenie Orędzia. Dla realizacji planu powołano w Ruchu Światło-Życie istniejącą do dziś Diakonię Ewangelizacji. Jej zapleczem były i są żyjące Drogowskazami Nowego Człowieka małe wspólnoty, będące miejscem formowania dojrzałych chrześcijan. Ich członkowie, już na początku drogi, wysyłani są na ulice, gdzie dzielą się Ewangelią z napotkanymi ludźmi.
Księdza Blachnickiego śmiało można nazwać prekursorem papieża Franciszka. Jeśli ostatni mówi o parafii jako wspólnocie uczniów misjonarzy, pierwszy długo przed nim wskazał drogę, jaką trzeba przejść, by nią się stała.
Skoro są narzędzia dlaczego nie potrafimy z nich korzystać?
Zapewne odpowiedź na pytanie jest równie złożona jak przyczyny obecnego kryzysu. Od nazywania oazą (czyli Ruchem Światło-Życie) tworów niewiele a nawet nic z nią nie mających wspólnego. Czego przykładem jest mówienie o tak zwanej Mszy oazowej, obfitującej w różne dziwactwa i samowolę, podczas gdy sam Ksiądz Blachnicki kładł bardzo duży nacisk na wierność przepisom liturgicznym. Poprzez często mechaniczne zaliczanie stopni. Jakby samą obecność na rekolekcjach wakacyjnych można było uznać za znak dojrzałości, by iść dalej. Na problemach, z jakimi oazowicze spotykali się po powrocie do swoich parafii kończąc. Te nie zawsze (delikatnie rzecz ujmując) widziały potrzebę angażowania wracających z rekolekcji, a w wielu byli zbędnym balastem.
W tym kontekście warto przypomnieć fragment przemówienia Benedykta XVI, skierowanego do polskich biskupów, przebywających w Rzymie z wizytą ad limina w 2005 roku. Papież powiedział między innymi: „W ciągu minionych trzydziestu lat wielu młodych ludzi wychowało się w tym nurcie (liturgicznym – przyp. xwl) w ramach działalności ruchu oazowego pod nazwą «Światło i Życie». Duchowość tego ruchu koncentruje się na spotkaniu z Bogiem w Piśmie Świętym i w Eucharystii. Stąd ruch ten jest głęboko związany z parafią i jej życiem liturgicznym. Drodzy bracia w biskupstwie, proszę was, abyście wspierali ten ruch jako szczególnie skuteczny w dziele wychowania do wiary, oczywiście nie zaniedbując innych”. Co prawda papież nie mówił wówczas o ewangelizacji, ale wskazał pośrednio na rolę, jaką może Ruch odegrać w ewangelizacji i przekształcaniu parafii we wspólnotę wspólnot. Pytanie na ile z jego doświadczeń potrafimy i chcemy skorzystać jest otwarte. Wszelako o jednym musimy pamiętać. Zarządzanie kryzysem polega nie tylko na analizie jego przyczyn. Także na wskazaniu dróg wyjścia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Watykan uznał cud potrzebny do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).
To nie wojna. T korzystanie z praw zagwarantowanych w konstytucji.