Trzeba dostrzeżenia człowieka i nie przekreślania jego pytań i obaw jednym zdaniem: "Idź sprzedaj wszystko co masz i kup perłę". Sam idź. Potrafisz?
Nie chcę być wolna. „Nie mam już domu, rodziny, przyjaciół. Wszyscy mnie opuścili, więc gdzie pójdę? Więzienie to mój dom.” Albo: „Chcę być trędowatą do końca moich dni, bo już znam to życie i przyzwyczaiłam się. Gdzie pójdę, kiedy już nie będę trędowatą?”
Autentyczne słowa afrykańskich kobiet. Przywołała je w komentarzu na łamach opolskiego GN s. Dolores Zok, misjonarka. Przejmują smutkiem. Jak można nie chcieć życia? Jak można woleć śmierć? A jednak można. Co więcej: tym wypowiedziom nie sposób odmówić racjonalności. Człowiek potrzebuje dachu nad głową, jedzenia, więzi z drugim człowiekiem, poczucia przynależności…
Przywołuję te słowa nie po to, by mówić o misjach. W naszym życiu dzieje się to samo, tylko niepopularne „nie chcę” często ukrywamy pod „nie mogę” czy „nie udaje mi się”. Wielokrotnie tkwimy w czymś, o czym nawet wiemy, że jest złe, ale jest znane, oswojone, bezpieczne. Potrafimy się w tej rzeczywistości poruszać. Mamy tu swoje środowisko, może nie idealne, ale przecież nie mamy innego!
Dokąd pójdę, jeśli zmienię swoje życie?
To pytania bardzo ważne dla wszystkich, którzy ewangelizują. To pytania bardzo ważne dla Kościoła. Nie można zakładać, że ludzie – jak celnik Mateusz – wstaną i wyruszą w drogę, zostawiając za sobą całe swoje życie. Żeby dokonać takiego ruchu trzeba doświadczyć, że na dotychczasowej drodze nie ma nadziei. Wtedy faktycznie rusza się w nieznane.
Niezmiernie rzadko spotyka się ludzi w takiej sytuacji. Najczęściej każdy z nas coś jeszcze ma. Coś, co może stracić. Tak jak dach nad głową i jedzenie w leprozorium czy w więzieniu.
Niewielu z nas stać by było na krok zostawienia wszystkiego. Nie możemy się dziwić, że inni tego kroku nie dokonują. Jeśli faktycznie chcemy, by mieli siłę iść dalej, nie możemy zostawić ich samych.
Kościół nie może swojego zaangażowania ograniczyć do głoszenia. Ewangelizowani, pociągnięci słowem Boga powinni znaleźć swoje miejsce we wspólnocie. Wśród ludzi, którzy będą faktycznym wsparciem w drodze. Także wtedy, gdy odwrócą się od nich bliscy. Jeśli zostawimy ich samym sobie, większość powróci do dawnego życia. Z gorzkim poczuciem, że to, co obiecano, jest nie dla nich. Z rozbitą nadzieją. Często z gniewem – na siebie i innych - który coraz bardziej pogrąża.
Trzeba uważności. Trzeba obecności. Trzeba dostrzeżenia człowieka i nie przekreślania jego pytań i obaw jednym zdaniem: „idź sprzedaj wszystko co masz i kup perłę”. Sam idź. Potrafisz?
To jest zadanie Kościoła. Nas wszystkich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.