Kim jest Stwórca? Popatrz na jego dzieło

Czyli rzecz o tym, co teologowie nazywają „objawieniem kosmicznym”.

Reklama

Z cyklu "Powtórka z katechezy"

Wierzę – pierwsze słowo Wyznania wiary. Czy jednak ta moja wiara ma jakieś racjonalne podstawy? Czy Bóg naprawdę istnieje? A jeśli tak, to jaki jest? Nie poddawajmy się kwitując tego rodzaju pytania stwierdzeniem „tego nie da się uzasadnić” albo „wierzę i już”. Mamy rozum, powinniśmy próbować znaleźć na te pytania odpowiedzi. Choćby tylko po to, by wierząc nie mieć poczucia, że postępujemy irracjonalnie. I choć od wiary w „jakiegoś Boga” do wiary w Jezusa Chrystusa droga jeszcze daleka, to warto od tego właśnie zacząć. I spojrzeć w księgę – jak to mówią teologowie – objawienia kosmicznego.

Ale zanim to zrobimy koniecznie trzeba przypomnieć: fakt istnienia Boga nie jest sednem naszej wiary. To tylko coś, co ma uzasadnić naszą nadzieję. Tę, którą przyniósł nam Jezus Chrystus. Wierzymy, że On pokonał śmierć, że On może wybawić nas od śmierci wiecznej. To alternatywa dla przerażającej perspektywy rozpłynięcia się z nicości– jak uważają konsekwentni ateiści – czy oczekiwania na trwania po śmierci w jakichś mniej czy bardziej koszmarnych zaświatach – jak obawiają się ludzie skłonni ufać różnorakim demonom. Tak, sensem naszej wiary jest poznanie prawdy o Bogi ze względu na nadzieję, jaką w Nim pokładamy. Ze względu na nadzieję życia wiecznego.

Patrząc na dzieło domyślam się istnienia Stwórcy

Czy można więc jakoś uzasadnić, że Bóg naprawdę istnieje i nie jest tylko wytworem karmionej strachem przed nicością wyobraźni? Zauważmy: to, że Go nie widać nie jest wcale mocnym argumentem przeciw Jego istnieniu. Ostatecznie na przykład takiego ludzkiego rozumu też nie widać. Czy ktoś go ma (i używa) ocenimy po jego zachowaniu. Tu musimy postąpić podobnie: spojrzeć nam na to, co uważamy za Boże dzieło: na stworzony świat.

Skąd właściwie się wziął? Dlaczego istnieje, choć równie dobrze mógłby nie istnieć? Doświadczenie uczy, że nic nie dzieje się „samo”.  Owszem, mówimy „samo”, gdy na przykład w nocy spadnie nam ze ściany obraz. Ale wiemy, że nie całkiem samo: bo zatrzęsła się ziemia (ach te tąpnięcia na Śląsku), bo zmęczenie materiału (tynku ściany). Każdy skutek ma jakąś swoja przyczynę. Jeszcze lepiej widać to, gdy pomyślimy o leżącym na talerzu kawałku tortu. Nie, zdecydowanie sam się tam nie pojawił. Ktoś go upiekł, ktoś pokroił. Ba, ktoś wyrobił mąkę z której został upieczony, ktoś zebrał kawałki orzechów, którymi został posypany. I sam na talerz nie przyfrunął, ktoś go tam położył. Wiemy to, gdy patrzymy na zwykły kawałek tortu. Dlaczego inaczej miałoby być z otaczającym na światem? Dlaczego miałby zaistnieć „przypadkiem” i „całkiem z niczego”? Jak mówił jeden z filozofów, nie ma takiego przejścia od nieistnienia do istnienia, które nie byłoby oszustwem lub kuglarstwem….

Jeśli istnieje otaczający nas świat, z wszystkimi obowiązującymi w nim prawami, jeśli istnieje nieogarniony wszechświat ze zjawiskami, które trudno pojąć, to dlaczego mielibyśmy uznać, że to wszystko wzięło się z niczego? Jasne, można w tym momencie zapytać o początek Boga. To że nie ma początku i istnieje od zawsze jest też dla nas czymś  nie do ogarnięcia. Nie sposób jednak nie zauważyć, że wiara w istnienie wiecznego i koniecznie istniejącego Boga nie jest bardziej niezrozumiała od wiary w istnienie wiecznego i koniecznie istniejącego wszechświata. A w sumie nawet bardziej racjonalna. Bo…

Naukowcy zauważają w świecie coś, co nazywają „zasadami antropicznymi” (od anthropos, człowiek). Co to takiego? Zacytujmy Wikipedię: „Znane prawa fizyki, fundamentalne stałe fizyczne (stała Plancka, prędkość światła w próżni, stała grawitacji itp.) oraz warunki brzegowe i początkowe Wszechświata wykazują tzw. antropicznej koincydencji. Według niektórych szacunków prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia się stałych fizycznych takich jak w naszym Wszechświecie jest niewiarygodnie małe (1:10229). Mają dokładnie takie wartości, aby umożliwić powstanie życia, a w szczególności umożliwić pojawienie się istoty myślącej, np. człowieka na Ziemi. Minimalne zmiany stałych fizycznych, np. stałej Plancka, uniemożliwiłyby istnienie wszechświata w obecnej formie”. Koniec cytatu. Podobne zjawiska znajdujemy w biologii, w „konstrukcji życia” w jego warstwie biochemicznej. Istnienie świata takiego, jakim go znamy, jest po prostu skrajnie nieprawdopodobne. To trochę tak, jakby twierdzić, że nie tylko rosół w garnku jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności ugotował się sam, ale nadto sam wytworzył się i garnek. Skłania to zresztą odrzucających istnienie Boga do wysuwania hipotezy o istnieniu praktycznie nieskończenie wielu wszechświatów. Nic dziwnego – twierdzą – że w jednym z nich, tym naszym, urzeczywistniło się to, co skrajnie nieprawdopodobne; przy nieskończonej ilości wszechświatów gdzieś zrealizować się musiało. Zauważmy:  świat – właściwie wieloświat – w tej koncepcji jawi się jako wielka graciarnia, w której jedynie nasz wszechświat do czegoś się nadaje. Czy z tej perspektywy myśl, że za tym sensownie przemyślanym światem stoi Inteligencja nie jest znacznie elegantszym rozwiązaniem?

I dość sensownym. Patrząc na wiszący w galerii obraz (no, wyłączając z tego może tzw. sztukę nowoczesną) nie zakładam, że mam przed sobą dzieło nieprawdopodobnego przypadku. Myślę raczej, że to praca jakiegoś artysty. Podziwiam kunszt, doszukuję się znaczeń. Dlaczego otaczający mnie świat, którego istnienie jest znacznie bardziej nieprawdopodobne niż istnienie „samomalujących się obrazów” tratować inaczej? Spróbujmy więc.

Co dzieło mówi o Stwórcy?

Ten doskonale dobierał kolory, tamten świetnie oddał grę światła, a inny jeszcze… o ten to miał jakieś chore wizje; może pił za dużo? Znawcy sztuki oglądając obrazy zadają pewnie inne pytania, ale laicy mogą zadawać właśnie takie. W dziele twórca  wyraża jakoś samego siebie: objawia nie tylko swój kunszt, ale przedstawia co mu chodzi po głowie i co nurtuje jego serce. Podobnych ocen możemy dokonywać także patrząc na dzieła „nieartystów”. Ot, na przykład po jakości wykonanego remontu też łatwo dostrzec, czy robił go fachowiec czy partacz. A patrząc na zabudowę miast i wsi, czy jej tworzeniu towarzyszyła jakaś koncepcja, czy budowano „po uważaniu”. Podobnie patrząc na to dzieło, jakim jest otaczający nas świat, możemy też co nieco powiedzieć o Jego Stwórcy.

Przede wszystkim rzuca się w oczy Jego potęga. Odkrywamy w świecie niezwykłą Jego mądrość i przenikliwość. Nawet bez zaglądania w najbliższe nawet zakątki Kosmosu widzimy rzeczy niezwykłe. Ot, pory roku, dnie i noce, działający sam z siebie mechanizm nawadniania ziemi, same z siebie rosnące na nim rośliny i żyjące w nim zwierzęta. Ktoś, kto stworzył taki mechanizm musi znać prawa fizyki i biologii lepiej, niż wszyscy naukowcy świata razem wzięci. Jednocześnie jednak możemy o tym świecie powiedzieć coś, co trudno nam powiedzieć o wielu ludzkich dziełach: stworzył go Artysta. Bo ten otaczający nas świat jest po prostu piękny. Inaczej piękny, gdy skąpany w słońcu, inaczej w deszczu i burzy czy w śniegu. Inne jest piękno skalistych gór, inne łagodnych pagórków, inne jezior i mórz, ale wszystko to jest piękne. I w takim piękny świecie Ten Ktoś umieścił człowieka… Dobry musi być ten ktoś, prawda?

Tak, obserwujemy w tej przyrodzie także rzeczy nieprzyjemne. Wszyscy się zjadają – zauważają kąśliwie niektórzy. Wszystko przemija, wszystko co żyje wcześniej czy później umiera. Jesteśmy więc igraszką w ręku Tego Stwórcy? Bawi się światem, bawi się nami?

Patrzenie w otaczający nas świat nie daje na to pytanie jasnej odpowiedzi. Nie sposób jednak nie zauważyć jeszcze jednego: w tym świecie wszystko jest tak poukładane, że choć czyha w nim sporo niebezpieczeństw, nie jest on dla nas, ludzi koszmarem. Te zwierzęta, których widok budzi w większości z nas strach czy obrzydzenie – ot, muchy, komary czy pająki – są albo małe albo kryją się gdzieś w głębiach oceanów. Te duże, choć nieraz też dla nas groźne – krowa, lew, nosorożec – nie budzą już nas takich odczuć. Przypadek? Dostosowanie się wskutek ewolucji? Być może. Można jednak w tym widzieć też dobroć Boga, który nie chciał, by na okrągło paraliżował nas strach przed jakimiś potworami. Ten świat, mimo wszystkich walk jakie przychodzi nam stoczyć, by się w nim utrzymać, jest dla nas dość przyjazny. Wiele nam to mówi o Stwórcy.

„Z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” – pisał autor Księgi Mądrości. Tak, chcąc poznać Boga warto zaglądać do księgi przyrody. To jednak „lektura” dość trudna i miejscami niejasna. I chyba dlatego Bóg nie ograniczył się do tej jednej księgi. Objawił też samego siebie wkraczając w ludzką historię. Ale o tym już następnym razem...

Polecana lektura (nieobowiązkowa oczywiście)

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama