- Panie, samoloty pikują, wszyscy uciekają, a pan sieje?! - rzucił. - Proszę księdza, gdybym zostawił to ziarno w spichlerzu, spaliłoby się od bomby, a gdy wrzucę je w ziemię, zawsze ktoś będzie jadł z niego chleb – odpowiedział rolnik. Te słowa ks. Wyszyński zapamiętał jak cenną naukę [Milena Kindziuk, Prymas Tysiąclecia].
Gdy wchodzi kobieta, wstań
„Z woli Bożej jestem znów wśród gromady kobiet. Zapamiętam sobie, ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty” – te słowa napisał Prymas w Zapiskach w kolejnym, ostatnim już miejscu uwięzienia, w Komańczy wśród bieszczadzkich lasów, niedaleko granicy ze Słowacją.
Ten szacunek do kobiet Wyszyński miał w sobie przez całe życie. – Zawsze wstawał, gdy w drzwiach zjawiała się kobieta, także gdy przyjmował na Miodowej – mówi Barbara Dembińska z Instytutu Prymasowskiego. Anna Rastawicka z tego Instytutu dodaje, że niekiedy Prymas dziękując za coś potrafił pocałować kobietę w rękę. A gdy się broniła, pytał z uśmiechem: „A co, nie jestem godny?”.
Właśnie „ósemki” (bo tak kobiety z Instytutu były określane”) odwiedzały Prymasa w Komańczy. Tutaj bowiem mógł przyjmować gości i spotykać się ze swoimi najbliższymi współpracownikami. Do tego były oczywiście potrzebne odpowiednie przepustki i nie każdy mógł je otrzymać, a władze komunistyczne celowo utrudniały ich wydawanie. Ale udało się je zdobyć dwóm ósemkom: Marii Okońskiej i Lilce Wantowskiej. Później – także sekretarzowi Episkopatu biskupowi Zygmuntowi Choromańskiemu.
W Komańczy, gdzie Prymas przebywał od 27 października 1955 r., złagodzono rygory więzienne. Ze wszystkich dotychczasowych miejsc uwięzienia, tutaj warunki były zdecydowanie najlepsze. Być może przyczyną tego był fakt, że władze komunistyczne zaczęły dostrzegać, iż osoba Prymasa może im się jeszcze przydać w rozgrywkach politycznych i partyjnych. Stąd pojawiły się pewne ulgi, Wyszyński otrzymywał nawet prasę. Nie było też, tak jak w poprzednich miejscach, zastępu strażników. Mógł chodzić na spacer do lasu, miał jednak zakaz opuszczania miejscowości…
Przyzwyczajenie, nabyte w więzieniu, każe mi wprawdzie oglądać się na drzewa stojące, by się przekonać ze zdziwieniem, że stoją z tej strony 'niewidzialnego parkanu'; nie widzę drutów, ani nie czuję 'wielkiego ucha', które słuchało wszystkimi swoimi porami: parkanem, płotem, zadrzewieniem, podbramiem, a może podsłuchem. Tego tu nie ma. Wolę jednak mówić ciszej, chociaż mowa moja jest dziecięco niewinna i niegroźna nawet dla najsłabszego ustroju” – wspominał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).