60 lat temu Kościół podjął ogromne dzieło, które przerosło przewidywania jego uczestników. Tak działa Duch Święty.
Przypominamy tekst, opublikowany w 2022 roku na 60. rocznicę rozpoczęcia Soboru Watykańskiego II.
Był schyłek lata 1962 roku. W dniach 8–16 września Jan XXIII zamknął się w średniowiecznej wieży San Giovanni, wznoszącej się na zachodnim krańcu Watykanu, żeby odprawić prywatne rekolekcje. Zbierał duchowe siły przed otwarciem Soboru Watykańskiego II. „Panie Jezu, pokryj moje braki. »Panie, Ty wszystko wiesz: Ty wiesz, że Cię miłuję«” – zapisał pod datą 15 września. Poniżej zanotował „streszczenie wielkich łask”, jakie otrzymał. Za pierwszą z nich uznał to, że przyjął „z prostotą zaszczyt i ciężar pontyfikatu”. Wyraził radość, że nie uczynił „nic, naprawdę nic, aby to spowodować”. Za drugą wielką łaskę poczytał „jako proste i możliwe do natychmiastowego wykonania” ukazane mu „pewne plany (…) o wielkim znaczeniu i odpowiedzialności, gdy chodzi o przyszłość”. I zaraz sprecyzował, że „od razu, w pierwszej rozmowie z moim sekretarzem stanu, w dniu 20 stycznia 1959 r., wystąpiłem z projektami – o których poprzednio wcale nie myślałem – dotyczącymi zwołania Soboru Powszechnego i Synodu Diecezjalnego oraz reformy prawa kanonicznego, a przeciwnymi wszystkim moim dotychczasowym poglądom i wyobrażeniom na ten temat”. Musiało to być zdumiewające doświadczenie. „Ja sam byłem zaskoczony tymi propozycjami, których nikt mi nigdy nie podsuwał” – zapisał, dodając, że „potem już wszystko wydawało mi się takie naturalne w swym natychmiastowym i ciągłym rozwoju”.
Istotnie, Jan XXIII ogłosił zamiar zwołania soboru trzy miesiące po swoim wyborze. Było to 25 stycznia 1959 r. w bazylice św. Pawła za Murami. Zaskoczenie było wielkie. Co prawda idea zwołania soboru pojawiała się u poprzednich papieży, rozważano nawet pomysł wznowienia przerwanego w 1870 roku Soboru Watykańskiego I, ale nie oczekiwano tego po Angelo Roncallim, który miał już 77 lat. To miał być pontyfikat „przejściowy”. Kardynałowie, wobec impasu w konklawe, wybrali człowieka leciwego, spodziewając się, że jego krótkie rządy dadzą im czas na zastanowienie się nad wyborem następcy „bardziej odpowiedniego” na nadchodzące czasy. Nikt nie spodziewał się po tym papieżu tak odważnej decyzji, a sądząc z jego własnych wspomnień, nie spodziewał się tego także on sam.
Notatki z rekolekcji kończą się stwierdzeniem: „Po trzech latach przygotowań (…) doszliśmy teraz do stóp świętej góry. Niech Pan nam dopomaga i doprowadzi wszystko do szczęśliwego końca”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).