Wspominani w tych dniach zmarli jawią się nam czasem niczym w serii wyretuszowanych fotografii: Photoshop i fototapeta, anegdotyczność i uśmiech pod publiczkę. Stają się jednowymiarowi, jakby utracili swoje całe pełnokrwiste człowieczeństwo. Tak jakby to, kogo i w jaki sposób pokazujemy, miało świadczyć jedynie o poziomie naszych własnych społecznych ambicji.
Tak, wspominamy i tęsknimy, ale przecież jak pisze poeta, chęć, aby ludzkie życie „zamknęło się jak dobrze skomponowana sonata”, pozostaje li tylko mrzonką. Nie chodzi od razu o to, by zmarłym wytykać słabości i pieczołowicie wysupływać z ich życiorysów owe „porwane akordy/źle zestawione kolory i słowa/jazgot dysonans”. Ale to przecież Dzień Zaduszny – i otaczamy modlitwą nie spiżowe pomniki, a poprzedzających nas tu na świecie rządzących, pasterzy, pracodawców, sąsiadów, przodków – słowem tych, których zadaniem było dobrze przeżyć to ziemskie życie. Jeśli byli idealni – niczego nie potrzebują, i nasz potężny oręż, modlitwa, pozostaje bezużyteczny.
Czy nie odczuwamy wobec nich pewnego rodzaju zażenowania? My nie jesteśmy tak dobrymi babciami i synami, tak solidnymi współpracownikami, tak odpowiedzialnymi przywódcami… Wydaje się z pozoru, że tak gładko wpasowali się w nasz świat, nieodmiennie błyszczą, szukamy w nich wzoru i oparcia. A przecież byli do nas tak podobni: mieli swoje nieziszczone marzenia, większe i mniejsze tajemnice, śmiesznostki i tak jak my chcieli pokonać słabość, okiełznać lek, okazać się wiernymi sobie.
To, że dusze nas wszystkich są smutne „na moment przed codą”, nie oznacza końca tych dobrych pragnień. Nadzieja budzi się czasem nie tam, gdzie liczymy na jakąś mobilizację własnych sił czy uśmiech losu, a tam, gdzie nic nam już nie zostało. Nie leży ona bowiem w nas i w żadnych sprzyjających okolicznościach, a w tym, że tu jest tylko ziemia – a my tęsknimy za niebem.
Wiara, że życie się nie kończy, że skonanie „u Twych nieodgadnionych kolan” nie oznacza kresu, a otwarcie, nie jest przelotną zachcianką, odświętnym błyskiem, zapchajdziurą. Buduje się ją w czasie, w tym siermiężnym uścisku rzeczywistości, którego doświadczamy co dzień. Tak, ma swoje olśnienia i chwile niosące otuchę, ale kształtowana jest też wśród zwykłych przeciwności, rozczarowań. Zwyczajnie nas kosztuje.
Dlatego dla siebie i dla innych powtarzamy za poetą: „Panie/ wiem że moje dni są policzone”…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Prymas Niderlandów jest gościem III Międzynarodowego Kongresu dla Małżeństwa i Rodzin.
Przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego o rozmowach z MEN.
Rozpoczął się III Międzynarodowego Kongresu dla Małżeństwa i Rodziny.