– Papież zdaje sobie sprawę z tego, że Medjugorie stało się miejscem pielgrzymkowym o bardzo szerokim (...) zakresie. W związku z tym wymaga opieki duszpasterskiej Kościoła – mówi abp Henryk Hoser.
Rozmawiał z nim ks. Jerzy Limanówka. Rozmowa stanowi piętnasty odcinek podcastu „Z Franciszkiem. Audycja poświęcona społecznym inicjatywom Papieża”.
Ks. Jerzy Limanówka: Księże Arcybiskupie, od trzech lat jest Ksiądz obecny w Medjugorie i przygląda się z bliska tamtejszym wydarzeniom. Co Papież Franciszek dostrzega w Medjugoriu, czy widzi więcej niż my?
Abp Henryk Hoser: Przypuszczam, że Papież widzi więcej zwłaszcza perspektywie wyzwania pastoralnego, bo w tym kierunku zmierza jego aktywność, jego działalność i w tym kierunku również zmierzają jego wypowiedzi. Papież zdaje sobie sprawę z tego, że Medjugorie stało się miejscem pielgrzymkowym o bardzo szerokim, międzynarodowym, można by powiedzieć światowym zakresie. W związku z tym wymaga opieki duszpasterskiej Kościoła – i to jest główne działanie Ojca Świętego. Chodzi o to, by tę opiekę duszpasterską jeszcze bardziej zwiększyć i dostosować do wszystkich zmieniających się potrzeb tych, którzy do Medjugorie przyjeżdżają. Oni tam oczekują przyjęcia duchowego, jak również jakiejś atmosfery otwarcia i zaopiekowania się pielgrzymami, również zajęcia się o warunkami bytowymi, dla tych, którzy przebywają tam krótszy lub dłuższy czas. A zatem, są to wszystko aspekty, które wymagają bardzo złożonej działalności miejscowej i wielu inicjatyw, wielu instytucji, które pomagają pielgrzymom, by ten czas przeżyty w Medjugorie był czasem modlitwy, adoracji nawrócenia i jednocześnie umocnienia, żeby stąd wracali już nie jako bierni członkowie Kościoła, ale jako ci, którzy niosą dobrą nowinę w świecie.
Ks. J. L.: Papież jest też strażnikiem autentyczności wiary. Kwestie duszpasterskie są ważne, ale kwestie doktrynalne są też nie mniej istotne. Jak według Arcybiskupa – Papież wyważa te wartości duszpasterskie wobec wątpliwość doktrynalnych?
– To są dwa różne tory podejścia Stolicy Świętej do fenomenu Medjugorie. Pierwszy tor pastoralny, który papież bardzo rozwinął jest powierzony również wizytatorowi apostolskiemu. Z drugiej strony problemy doktrynalne mają długą historię. Nie zapominajmy, że w przyszłym roku będzie już czterdziestolecie wydarzeń jakie naznaczyły historię najnowszą tego miejsca i jego ewolucji. Tym się zajmowały najpierw liczne komisje miejscowe. Później ostatnim była komisja kard. Ruiniego. Były to działania skomponowane przez wiele osób kompetentnych, którzy długo pracowali i którzy również spotkali się ze wszystkimi widzącymi i ich wysłuchali. W końcu komisja kard. Ruiniego w 2014 roku wydała komunikat o zakończeniu prac i powstał raport. Nie został on jeszcze opublikowany, ale jest już zdeponowany w Sekretariacie Stanu. Właściwie całe dossier doktrynalne jest w tej chwili w gestii Sekretariatu Stanu, co również świadczy o tym, że problem jest trudny. Z drugiej strony jest to przecież niesłychanie ważne dla przyszłości.
Ks. J. L.: Czy Księdzu Arcybiskupowi jest znana treść tego raportu?
– Znana o tyle, o ile były przecieki do prasy i do mediów zwłaszcza włoskich. Te konkluzje podobno sugerują, by przyznać rangę autentyczności pierwszym objawieniem, pierwszym siedmiu dniom, w których te objawienia trwały i które obejmowały wszystkich widzących i którzy do tego tytułu pretendują. Natomiast dalsze, które mają trwać jeszcze dzisiaj – pozostawić do dalszej oceny i konkluzji w zależności od ewolucji sytuacji.
Ks. J. L.: Jaką Arcybiskup zauważył zmianę w funkcjonowaniu Medjugoria po decyzji papieża Franciszka o zezwoleniu na pielgrzymowanie do tego miejsca? Do tamtej pory można było jeździć tam tylko indywidualnie, natomiast Papież wyraził zgodę na oficjalnie organizowane pielgrzymki.
– To była kolejna inicjatywa Ojca Świętego Franciszka. Pierwszą było wyznaczenie wizytatora apostolskiego w dwóch fazach. Pierwsza faza była zapoznawcza i wizytator apostolski przebywał w Bośni i Hercegowinie…
Ks. J. L.: Doprecyzujmy. „Wizytator”, czyli Arcybiskup mówi o sobie?
– Tak mówię o sobie – taki jest mój oficjalny tytuł. Wizytator apostolski przebywał dwa tygodnie i rozeznawał sytuację, spotkał się z bardzo wieloma osobami odpowiedzialnymi za wszystkie instytucje w Medjugoriu. Spotkał się również z widzącymi i wreszcie, po zredagowaniu obszernego, dobrze udokumentowanego raportu z misji, po kilku miesiącach zostałem znowu wysłany przez Ojca Świętego do Medjugoria, ale już w innym charakterze. Mianowicie wizytatora apostolskiego w charakterze specjalnym, czyli rezydencjalnego. W ten sposób już trzeci rok pełnię tę funkcję otrzymując mandat, bardzo precyzyjnie określony i dość obszerny, ale dotyczący tylko aspektu pastoralnego. W moich kompetencjach nie leżą problemy doktrynalne.
Ks. J. L.: Jak Ksiądz Arcybiskup znosi to psychiczne obciążenie bycia „sumieniem Papieża”? Opinia Księdza Arcybiskupa w tej kwestii ma przecież duże znaczenie dla Papieża.
– No na pewno ma, ja jestem w kontakcie z Sekretariatem Stanu. Oczywiście poprzez korespondencję w sprawach bieżących i raporty, które też tam przekazuję to jest komunikowane Ojcu Świętemu. Czy ja to znoszę? Wszystkie funkcje, które pełniłem zakładały jakieś obciążenie bardzo duże, często też dramatyczne. Niemniej wymaga tego współczesne apostolstwo, współczesna ewangelizacja, również w trudnych warunkach.
Ks. J. L.: Czuje Ksiądz Arcybiskup duchowe wsparcie Ojca Świętego? Czy ma Arcybiskup poczucie, że Papież Franciszek jest mocno zainteresowany Medjugoriem?
– Ojciec Święty bardzo pozytywnie się wyrażał o tej pracy, którą wykonałem i to powiedział z okazji mianowania mnie na to stanowisko. Z drugiej strony też bezpośrednio do proboszcza naszej parafii w Medjugoriu powiedział, żeby we wszystkim się słuchać wizytatora apostolskiego. To jest też jakieś potwierdzenie, że ta praca, którą wykonuję jest dostrzegana i dobrze oceniana. Taka jest moja rola, żeby wiernie odpowiedzieć na te oczekiwania. Moje regularne wizyty w Sekretariacie Stanu potwierdzają to nastawienie bardzo życzliwe i pełne zaufania do tej trudnej pracy, którą wykonuję.
Ks. J. L.: Wróćmy do wcześniejszego pytania – co się zmieniło w funkcjonowaniu Medjugorie po wydaniu pozwoleniu na pielgrzymki? Przyszedł też czas pandemii.
– Tutaj trzeba wspomnieć o tym drugim akcie papieża Franciszka – mianowicie komunikacie, który ogłosił w zeszłym roku, upoważniającym do organizowania pielgrzymek przez diecezje przez parafie w sposób zupełnie oficjalny i również obecności hierarchów kościelnych i możliwości celebrowania liturgii w Medjugoriu nawet w sposób uroczysty. Dotyczy to kardynałów, arcybiskupów, przełożonych zakonnych itd. To działało bardzo aktywizująco i w zeszłym roku odbywający się tam festiwal młodzieży był wyjątkowo udany – właśnie z obecnością już kardynałów, biskupów z Włoch i innych krajów. Pokazało to wymiar uniwersalny tego miejsca. Natomiast w tym roku Ojciec Święty też skierował do uczestników festiwalu, już bardzo okrojonego w swoim wymiarze geograficznym, ze względu na pandemię, skierował takie dwustronicowe przesłanie. W nim właśnie włączył się w modlitwę z uczestnikami festiwalu i zachęcał ich do aktywnej ewangelizacji przez głoszenie Dobrej Nowiny i postawę, która temu odpowiada.
Ks. J. L.: Jak Ksiądz Arcybiskup, w kontekście Medjugoria, mógłby scharakteryzować duchowość maryjną Papieża? Ojciec Święty przy okazji wypowiedzi o Medjugoriu powiedział, że „Maryja wyraża bogactwo Miłosierdzia”. Czy to w jakiś sposób charakteryzuje duchowość maryjna Papieża Franciszka?
– Na pewno tak. Oczywiście tu jest wyróżnik, mianowicie kult Matki Bożej Królowej Pokoju. To jest niezwykle ważne w kontekście wojny jaka toczyła się na Bałkanach i również dzisiejszego świata, gdzie te konflikty lokalne się mnożą, i wybuchają lokalne wojny. Bardzo wiele osób z tego powodu cierpi i końca tego nie widać. Z drugiej zaś strony Ojciec Święty dostrzega, ile osób korzysta w Medjugorie z sakramentu pokuty i nawrócenia. To właśnie są akty Miłosierdzia Bożego, które powodują, że ludzie wchodzą na nową drogę życia. Ludzie odkrywają na nowo swoją prawidłową drogę do Boga i jednocześnie odczytują takie elementy, których im brakowało, jakimi są modlitwa, post, jałmużna, ale też się jakim jest adoracja i kult Eucharystii. Właśnie takim kryterium poprawności kultu maryjnego w Medjugorie jest jego charakter chrystocentryczny, bo Maryja zawsze nas odsyła do swojego Syna – tak jak to robiła w Kanie Galilejskiej i jak to robiła przez minione dwa tysiące lat. Zawsze wskazuje na swojego Syna i do niego odsyła, bo jest tak ściśle związana z tym ogromnym zamiarem Boga o doprowadzeniu do Niego całej ludzkości.
Ks. J. L.: Jak ocenić wpływ Medjugoria na pojednanie na terenie Bośni i Hercegowiny? Mam tu pewne skojarzenie, które i dla Księdza Arcybiskupa może być bliskie. Wspólnymi mianownikami dla objawień w Medjugorie i Kibeho, był ten sam czas (rok 1989) i oba kraje – Bośnia i Rwanda – doświadczyły olbrzymiego konfliktu zbrojnego i wielu, wielu ofiar. Wydarzenia z Bośni i Rwandy są uważane za jedno z czterech – obok Ormian i narodu żydowskiego – ludobójstw XX wieku. Jak dzisiaj to miejsce sprzyja pojednaniu pomiędzy mieszkańcami?
– Niewątpliwie, jakiś „duch pokoju” się utrwala w tych krajach, bardzo młodych, bo przecież Bośnia Hercegowina jako niezależny kraj nigdy nie istniał, dopiero w wyniku wojny na Bałkanach, od układu z Dayton ten kraj zaistniał. Obecnie jest w bardzo trudnej sytuacji – ze względu na złożoną kompozycję etniczną. Są tam regiony, gdzie przeważają muzułmanie, w innych przeważają prawosławni – to regiony serbskie. Na południu natomiast jest utwierdzony przez wieki katolicyzm. Krajem rządzi swego rodzaju triumwirat – w kolejności bodajże rocznej sukcesji u steru władzy. Jest to wielka próba dla tego kraju i innych krajów sąsiednich, ale one żyją w tej chwili w pokoju. Na razie nie ma jakiegoś zarzewia konfliktu czy wojny. Nikt chyba o tym nie myśli mając w pamięci straszne nieszczęście, którym była wojna, która sprowadziła śmierć setek tysięcy ludzi. Wydaje się, że zginęło więcej ludzi w czasie tej wojny bałkańskiej niż w czasie drugiej wojny światowej, a więc to niesłychane memento.
Natomiast sytuacja w Rwandzie jest trudniejsza, dlatego że są tylko dwie strony konfliktu, dwa plemiona, z których jedno jest większościowe, drugie mniejszościowe. Poza tym ten konflikt tam istniał od bardzo wielu lat, sięga aż czasów feudalnych. Dzisiaj bardzo silna władza, która tam panuje pracuje nad pojednaniem. Bez długiego czasu do takiego pokoju, nie zewnętrznego, ale wewnętrznego będzie dochodziła Rwanda przez wiele lat, przez nowe pokolenie, które się już urodziło po tej wojnie 1990-1994. Jest nadzieja, że ten kraj również odzyska swój trwały pokój.
Ks. J. L.: Papież Franciszek bardzo lubi peryferie świata, wspomina o nich i faktycznie je odwiedza. Jak Ksiądz Arcybiskup myśli – czy właśnie takie kraje jak Bośnia i Hercegowina i Rwanda zajmują szczególne miejsce w sercu Papieża?
– Jeżeli chodzi o Medjugorie to nie jest to miejsce, które jest ograniczone do Bośni i Hercegowiny, ale ma rozwiniętą i bardzo gęstą sieć „korespondentów” na wszystkich kontynentach. Jest bardzo wiele takich ośrodków analogicznych do Medjugoria, żyjących tą duchowością w Ameryce Południowej, Europie Zachodniej, ale też w Azji. Właśnie z Azji otrzymujemy bardzo dobre sygnały płynące z Korei Południowej czy z Filipin. Pojawiają się nawet pielgrzymi z Australii. To jest miejsce bardzo ważne na mapie świata.
Natomiast dla Afryki bardzo ważnym miejscem jest Kibeho i Rwanda położone w sercu Aryki, u źródeł Nilu. Tam też przyjeżdżają pielgrzymi z innych krajów i stamtąd płynie przesłanie Słowa Bożego do wszystkich mieszkańców tego kontynentu. Afryka jest kontynentem, na którym Kościół jest bardzo młody i bardzo wzrastający. Seminaria i nowicjaty są przepełnione w przeciwieństwie do starej Europy.
Jest jeszcze jeden fakt, niesłychanie istotny. Pierwszy raz arcybiskup Kigali [Antoine Kambanda] został mianowany kardynałem. Ekonomicznie Rwanda bardzo się rozwija, ma już dobrze rozwinięty system połączeń lotniczych – jest samolot rwandyjski, który lata codziennie do Brukseli, Azji czy Pakistanu. W tym kontekście widzimy, że obydwa te miejsca mają jakieś oddziaływanie przekraczające granicę państw, w których się znajdują.
Ks. J. L.: Czy na podsumowanie naszej rozmowy możemy powiedzieć, że „polityka” papieża, jego akcentowanie peryferii ma sens, bo okazuje się, że miejsca te nagle stają się centrum mocnego oddziaływania na cały świat?
– Dzisiaj pojęcie „peryferie” jest bardzo względne, bo wszyscy jesteśmy połączeni przez mediatory komunikacyjne i wszyscy są na bieżąco informowani o tym, co się na świecie dzieje. Jest też współzależność krajów rozwiniętych i rozwijających się. Kraje rozwinięte potrzebują krajów rozwijających się ze względu na surowce, które stamtąd – pobierają często zresztą rabując te dobra bez należytej zapłaty. Niemniej, ta jedność ekonomiczna powinna budować też jedność polityczną, ale w sumie z tym jest dużo gorzej, bo Afryka cierpi z powodu ataków dżihadystów. Tego na razie nie ma w Europie, ale społeczeństwo europejskie też do zdrowych nie należy.
Ks. J. L.: Ja natomiast powiedziałbym, że zawsze są jakieś peryferie. Może się zmieniać nazwa, określenie, ale zawsze jest jakieś centrum i zawsze są pewne peryferie.
– Tak, ale muszę zaznaczyć, że te peryferie już nie mają charakteru geograficznego, tylko zupełnie inny charakter.
Ks. J.L.: Ale to temat na osobną rozmowę. Księże Arcybiskupie, bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę. Życzę szczęśliwego powrotu do Medjugorie i radosnych, błogosławionych Świąt! Niech Maryja Matka Pokoju obdarza Księdza Arcybiskupa pokojem.
– Niech Maryja Matka Pokoju ogarnie swoją opieką wszystkich słuchaczy!
Wywiadu można wysłuchać klikając na https://tiny.pl/7vcbz lub na :open.spotify.com wpisując w wyszukiwarce Z Franciszkiem.
Rozwój audycji można wspierać za pośrednictwem portalu Patronite.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Było to jedno z pierwszych zadań, które postawił sobie Karol Wojtyła po przybyciu do Watykanu.
MEN stoi na stanowisku, że postanowienie TK nie wywołuje skutków prawnych.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.