Co jest treścią "sześciu głównych prawd wiary? Co sprawia, że gdy słyszymy Dobrą Nowinę o Bogu, który jest Sędzią sprawiedliwym, dociera do nas obraz bezlitosnego i sadystycznego kata?
Co jakiś czas można się natknąć w różnorakich publikacjach, czy to drukowanych, czy też ukazujących się w sieci, w dyskusjach w mediach społecznościowych, w wykładach lub kazaniach rozprowadzanych w formie audiowizualnej itp. z twierdzeniem, że zdanie „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”, znane jako druga z sześciu katechizmowych „głównych prawd wiary”, jest fałszywe, źle sformułowane, albo też „głęboko nieprawdziwe”[1], czy wręcz „niezgodne z prawdą objawioną o Panu Bogu”[2] i „bardzo szkodliwe”[3], a nawet „heretyckie”[4]. Temat ten powraca dość regularnie czy też cyklicznie w obszarze wewnątrzkatolickiej debaty. Oprócz przytoczonych dopiero co głosów krytycznych pojawiają się również wypowiedzi bardziej stonowane, próbujące tłumaczyć i wyjaśniać znaczenie „drugiej z sześciu” oraz bronić jej tradycyjnego sformułowania[5], a nawet głosy zdecydowanie pozytywne, jak na przykład wypowiedź o. Leona Knabita OSB, który w książce Kerygmat – praktyczne uwagi stwierdza, że „główne prawdy wiary” to po prostu kerygmat[6].
Chciałbym w tym artykule między innymi rozważyć kwestię prawdziwości zdania „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. Zanim jednak zajmę się analizą i rozbieraniem go na czynniki pierwsze, pragnę przedstawić kilka fundamentalnych założeń, co do których, wydaje mi się, z żadnej strony – zarówno krytyków jak i nie-krytyków „sześciu głównych prawd wiary” – nie powinno być żadnych obiekcji ani wątpliwości, czyli jakby nakreślić platformę, na bazie której rozwijać będę dalsze przemyślenia i zdefiniować jej warunki brzegowe.
Po primo: Bóg jest Miłością. Basta! Miłosierdzie Jego wielkie jest, a właściwie nie tyle wielkie, co raczej nieskończone. Jest dobry, łagodny, cierpliwy i bogaty w przebaczenie, a Jego łaska trwa na wieki. I tego trzymać się trzeba.
Po secundo: Obrazy Boga jako policjanta z pałą czy nadzorcy z nahajką, czyhającego tylko na nasze potknięcia, aby nam dowalić; jako skrupulatnego i beznamiętnego buchaltera drobiazgowo zapisującego wszystkie nasze przewinienia i dobre uczynki, by na koniec naszych dni zaprezentować nam bilans, którego wynik może być przecież tylko jeden: „winien!”; jako bezlitosnego mściciela, złośliwego demiurga, wrednego i karcącego dziadka i wszelkie inne tym podobne, są z gruntu fałszywe i jak najbardziej odnoszą się do nich zacytowane powyżej epitety: „głęboko nieprawdziwe”, „bardzo szkodliwe”, „niezgodne z Bożym objawieniem”, „heretyckie” itd. Zgoda?
I wreszcie po tertio: Wykorzystywanie Boga jako straszaka w celu wymuszenia pożądanych zachowań – w rodzaju: „Bóg wszystko widzi, zachowuj się dobrze (czyli tak, jak ja sobie tego życzę), nie rób tego czy tamtego, bo zobaczysz, że cię pokarze itp.” – jest ohydną manipulacją, a wręcz – nie waham się użyć tak mocnego sformułowania – zbrodnią popełnianą na dziecięcej (lub patrząc szerzej: ludzkiej) duszy.
Zacznijmy może jednak najpierw od refleksji historycznej, a konkretnie od obalenia pewnego popularnego, aczkolwiek zupełnie fałszywego mitu. W dyskusjach o „sześciu głównych prawdach wiary” często bowiem powtarzany jest argument, że są one czymś specyficznie polskim, niespotykanym w Kościele powszechnym. Na potwierdzenie tej tezy przytaczane są badania ks. Pawłowskiego, który „w zagranicznych katechizmach (…) jak dotąd nie znalazł takiego zestawu formuł”[7], w związku z czym postawił „hipotezę, że w rzeczywistości formuła »sześciu głównych prawd wiary« jest lokalną tradycją katechetyczną, co oznacza, że nie stoi za nią powszechny, kościelny autorytet papieża lub soboru, a jedynie lokalny autorytet biskupa lub konferencji biskupów zatwierdzającej dany katechizm. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że »sześć głównych prawd wiary« to tradycja polska, nie zaś powszechna, światowa.”[8]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.