– Moja godzina dyżuru to 15.30 w poniedziałek – mówi Ewa, wychodząc z kaplicy całodziennej adoracji w Kętach-Osiedlu we wtorek po 16.00. – Tak. Dziś nie moja kolejka, ale naprawdę nie mogłam nie przyjść. Chciałam podziękować Jezusowi.
Przy Sercu
Wszyscy spotykający się na modlitwie z czasem stworzyli Bractwo Bożego Miłosierdzia. Ustalili szczegółowy grafik codziennych dyżurów adoracyjnych i osób, które prowadzą koronkę. Jezus nigdy nie jest sam. Poza osobami dyżurującymi w ciągu dnia przychodzą tu dziadkowie z wnukami w wózkach, wpadają młodzi, a najczęściej osoby, które bez adoracji nie potrafią już żyć.
– Kościół położony jest w samym centrum parafii. Z najdalszego miejsca można tu dotrzeć w dziesięć minut – mówi proboszcz. – Wiele osób przychodzi nawet kilka razy dziennie. Z mojego doświadczenia wiem, że gdzie jest adoracja, tam dokonują się rzeczy niezwykłe. Skoro Eucharystia jest źródłem życia chrześcijańskiego, to trzeba stwarzać ludziom możliwość spotkania z Jezusem i nie zamykać kościołów. Tutaj czujemy się do tego szczególnie zobowiązani także przez obecność relikwii wielkich świętych czcicieli Eucharystii: Jana Kantego, Józefa Bilczewskiego, Jana Pawła II, Faustyny, Celiny Borzęckiej, Małgorzaty Marii Alacoque. To św. Józef Bilczewski napisał w jednym ze swoich listów: „Czcić Najświętszy Sakrament znaczy czcić Najświętsze i Najmiłosierniejsze Serce Zbawiciela” – a to Serce przecież patronuje parafii.
On czeka
Ksiądz Musiałek nie ukrywa, że zaskakuje go rosnąca obecność parafian na adoracji, zwłaszcza o 15.00. Codziennie jest tam też pani Krystyna. – Koronka to moja ulubiona modlitwa. A stała się nią osiem lat temu, kiedy z domu wyprowadziła się moja córka z zięciem. Było mi smutno, że o 15.00 nie widzę już córki w drzwiach. Aż pewnego dnia pomyślałam: zamiast smucić się, pomyśl, że o tej godzinie czeka na ciebie Jezus w Eucharystii– wspomina Krystyna. – Dzięki koronce uprosiłam wiele łask dla siebie, rodziny i znajomych.
– Koronkę znam od 30 lat. Nauczyła mnie jej jedna pani w szpitalu w Bielsku – opowiada pani Zofia. – Tak mi się marzyło, żeby ta modlitwa była odmawiana w naszej parafii. I stało się! Wyprosiłam wiele cudów – kiedyś spadłam z pięciometrowej drabiny – otrzepałam się jak kura i nic mi się nie stało. Innym razem zostałam brutalnie napadnięta – w porę uratowali mnie ludzie idący z pociągu. Mąż trzy razy miał już nie żyć – tak wyrokowali lekarze. Wierzę, że to modlitwa dała mu zdrowie.
– Zacząłem uczęszczać na adorację i koronkę sześć lat temu, kiedy przeszedłem na emeryturę – mówi pan Jan. – 14 kwietnia miną cztery lata, od kiedy ją prowadzę. Ja się nauczyłem wiary dzięki tej modlitwie. Doświadczyłem też, co to znaczy otrzymać prawdziwy pokój w sercu, kiedy są trudności. – Jak się człowiek zdenerwuje, od razu tu idzie i… przechodzi cała złość – uśmiecha się Maria.
Teresa nie ma wątpliwości: – W Kętach adoracja zawsze była – dzięki siostrom klaryskom – ale byłoby wielkim brakiem, gdyby takie duże osiedle nie miało swojego miejsca adoracji Najświętszego Sakramentu. To dla nas niezwykłe – kościół jest przestronny, dlatego prezbiterium i tabernakulum są w znacznej odległości od ławek. Tymczasem w kaplicy udało się znaleźć takie miejsce, że Jezus jest niemal na wyciągnięcie ręki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).