– Patrząc na ten świat z perspektywy dietetyka, zacząłem obserwować gwałtowną pogoń za cudowną dietą, która może jedynie przedłużyć życie – mówi Marek Zaremba. – Wielu ludzi jeździ na targ po ekologiczne jajka, warzywa, szukają nie wiadomo czego, a omijają cudowny pokarm nieśmiertelności, który mają blisko i który naprawdę daje życie.
Poniedziałek Wielkanocny. Msza Święta. Marek Zaremba jest wykończony – skończył pracę nad książką „Jaglany detoks – przepisy”. W głowie już mu się maluje błogi obrazek – w majowy weekend odpocznie w ukochanym Mariazell. Ale z tyłu głowy słyszy: „Pójdziesz na pielgrzymkę do Łagiewnik”. Tę, w której pójdzie też Jezus Eucharystyczny.
Myśl o wyruszeniu w drogę wzbudziła w nim lekką panikę. – Byłem ledwo żywy, nieprzygotowany, bez sił. Przerażało mnie to, bo nigdy w życiu nie byłem na pieszej pielgrzymce – opowiada Marek. – Ale odpowiedziałem do Boga: wierzę, że dasz mi siłę. „Wystarczy ci mojej łaski”, „Moc w słabości się doskonali”. Poszedłem. W czasie tych czterech dni odpocząłem bardziej niż w ciągu ostatnich 10 lat! Nawet mimo tego, że na noclegu w sali gimnastycznej nie mogłem spać, bo byłem obolały, a obok ktoś strasznie chrapał. Śmiałem się, bo czułem, że Pan Jezus wniósł mnie na ten najwyższy poziom miłowania człowieka.
Niebo w gębie
Znany dietetyk z Bielska-Białej, pasjonat zdrowego gotowania, autor rozchwytywanych książek z „Jaglanym detoksem” na czele, wiedział, że nie trafił przez przypadek na pielgrzymkę, podczas której Jezus wędruje w specjalnej monstrancji. Intensywnie pracował wówczas nad kolejną książką: „Niebo w gębie – pokarm, który leczy”, poświęconą… Eucharystii!
– Pomysł na książkę przyszedł do mojego serca kilka lat temu. Nawróciłem się przed 10 laty i niedługo potem otrzymałem łaskę pragnienia codziennej Eucharystii – mówi. I wspomina: – Byłem chorym, poranionym człowiekiem, moje małżeństwo było rozbite w sensie psychoemocjonalnym, duchowym, niszczyła mnie choroba Hashimoto. Miałem trudne relacje z dziećmi, do tego doszło bankructwo. 16 lat temu rok po roku straciłem rodziców. Wpadłem w sidła jogi, New Age, wróżbiarstwa. Można by powiedzieć, że gorzej już być nie mogło… Łaknąłem zdrowia, ale nie chciałem zmiany. Dopiero kiedy ta chęć przyszła, padłem na kolana i wyznałem Bogu swoje pragnienie oddania Mu całego mojego życia. Wtedy On wkroczył do akcji ratunkowej. Przyszły dwa lata trudów, pokuty, zmagań. Miałem taki kołe k wbity w serce. Mimo tego, że dwukrotnie wyspowiadałem się z całego życia, to nie wystarczało. Co zadziałało? Regularny post, Różaniec, modlitwa na kolanach.
Marek był pewien – kiedy Bóg wchodzi w życie człowieka, dotrzymuje słowa.
– Pochodzę z ultrakatolickiej rodziny. Moja kochana babcia Dominika zawsze wpajała mi modlitwę różańcową. Różaniec wszędzie woziłem ze sobą, ale nigdy go nie używałem… – opowiada. – Kocham zdanie Pana Jezusa z „Dzienniczka”: „Smucą mnie dusze, które proszą o mało”. Od kiedy to przeczytałem, proszę Pana Jezusa o wszystko. Zauważyłem, że ludzie nie proszą o rzeczy dobre, ale może trudne, bo się boją, że je dostaną, że trzeba się będzie zaprzeć samego siebie.
Pokój w sercu
Osiem lat temu Marek zapragnął codziennie przyjmować Eucharystię. Od tego czasu nie pamięta dnia bez Mszy św. Od wielu lat codziennie rozważa również tajemnice Różańca i stosuje regularny post raz w tygodniu, co wzmacnia jego życie sakramentalne i daje pokój serca nawet w obliczu trudnych sytuacji.
Zaczęły się dziać rzeczy, których nigdy by się nie spodziewał – był elektronikiem, a został dietetykiem. To wtedy odkrył także Bożą obietnicę: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
– Organizuję konferencje, turnusy postu, publikuję kilka książek rocznie, mam żonę, dwie córki i… okazuje się, że na wszystko mam czas! – relacjonuje. – Mam go naprawdę wiele na odpoczynek, na co najmniej dwugodzinną modlitwę, na aktywność sportową. Jestem pewien – to owoc Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu. Dlatego piszę tę książkę.
Marek doświadczył nieraz, że miłość Pana Jezusa jest wymagająca: – On ode mnie wymaga! Jeśli mi coś daje, to nie mogę tego zatrzymać dla siebie.
Od kilku lat udziela konsultacji dietetycznych bezpłatnie. – Nie miałem pomysłu finansowego na moje życie, ale czułem, że pragnieniem Boga jest, żebym pomagał chorym i cierpiącym.
Na odpowiedź Pana Boga nie czekał długo. Publikowane przez niego książki: „Jaglany detoks”, „Boży skalpel”, „Leczenie dietą”, „Zatrzymaj Hashimoto”, „Wzmocnij jelita” i kolejne szybko stawały się bestsellerami.
Od tej pory musiał jednak mierzyć się z wylewającym się na niego szyderstwem: „dietetyk wyrwany z oazy”, „przepisy podlane kościelnym sosem”, „te książki to religijny bełkot”, „autor jest nawiedzony” – to najłagodniejsze określenia, które czasami pojawiają się na temat jego publikacji. – Takie uwagi doprowadziły mnie do kolejnego skoku i współpracy z Jezusem w Eucharystii: nie oceniać, nie krytykować, tylko się modlić. Mając pokój w sercu, zacząłem doświadczać czegoś niezwykłego – otrzymywałem wiele zapewnień o modlitwie i błogosławieństwie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).