Podstawą tożsamości kapłana jest ontologiczny związek z Jezusem. To podstawa. Ale dręczące współczesnego kapłana pytanie o własną tożsamość musi po raz kolejny uwzględniać kontekst ludzki.
Fragment książki ks. Bogusława Kastelika "Celibat. Wczoraj i dziś" publikujemy za zgodą wydawnictwa WAM. Więcej informacji o książce znajdziesz TUTAJ.
wydawnictwowam.pl Ks. Bogusław Kastelik "Celibat. Wczoraj i dziś". Wydawnictwo WAM Współczesnej antropologii bliska jest problematyka tożsamości i bycia. Z jednej strony zauważamy szeroko zakrojony namysł nad człowiekiem w ramach tzw. gender studies, a z drugiej intensywne analizy dotyczące egzystencji, życia i jego jakości (quality of life). Cechą charakterystyczną tej refleksji jest spór o naturę człowieka. Pluralizm poglądów, wpływy ideologiczne i skrajne emocje towarzyszące publicznym debatom sprawiają, że dążenie do naukowego obiektywizmu jest bardzo trudne. Wszystko to stanowi dość grząski grunt dla naukowca, który badając te zjawiska, jest niejako zmuszony do opowiedzenia się po czyjejś stronie. W ten niezmiernie ciekawy i bogaty kontekst wpisuje się nasze aktualne zagadnienie. Antropologia kulturowa bez przerwy dostarcza nam mnóstwo danych o przejawach człowieka, utwierdzając w nas przekonanie, że rozmowa na jego temat jest czynnością wysoce skomplikowaną.
Mając na uwadze złożoność kwestii, musimy pamiętać, że naszym punktem wyjścia jest antropologia teologiczna, która stojąc na fundamencie Bożego objawienia, odczytuje człowieka w jego ścisłym powiązaniu ze Stwórcą. Dlatego też podstawą tożsamości kapłana jest ontologiczny związek z Jezusem. Upodobnienie do Chrystusa musi być rozumiane nie tylko funkcjonalnie, ale ontycznie, ponieważ działanie wynika z bytowania.[1]. Z tej podstawy tożsamościowej konsekwentnie wynika obowiązek reprezentacji Chrystusa w świecie. Chrześcijaństwo bowiem nie jest religią księgi, lecz osoby-wydarzenia. Aktualizowanie i uobecnianie tego zbawczego wydarzenia dokonuje się poprzez oddanego bez reszty kapłana – sługę, jaki całą swoją egzystencją wskazuje na Bożego Baranka, który czyni się rzeczywiście obecnym za pomocą znaków. Ogólne wprowadzenie do Mszału Rzymskiego przypomina, że osoba szafarza rzeczywiście uobecnia Chrystusa w sprawowanej mszy świętej.[2] Nie należy jednak zapominać, że nie chodzi o funkcjonalność czy nawet funkcyjność kapłaństwa. Takie pojmowanie sprawy byłoby przyczynkiem do przedstawiania kapłaństwa jako zawodu pośród zawodów, a nie specyficznego powołania, które nie ma godzin urzędowania i nie kończy się z chwilą przejścia na emeryturę. Niezatarte znamię tego sakramentu wskazuje, że ogarnia on i kształtuje całą tożsamość powołanego, również w wymiarze temporalnym.
Z dotychczasowych rozważań wyłoniło się wiele aspektów kapłańskiej tożsamości. Ciągle powraca wymiar chrystologiczny, ponieważ kapłan nie tworzy sobie własnego modelu kapłaństwa, lecz podejmuje kapłaństwo Chrystusowe. Obok tego aspektu wyłoniły się także inne: mariologiczny, eklezjologiczny, eschatologiczny. Pominęliśmy perspektywę ściśle trynitarną czy pneumatologiczną. Wszystkie one wyrastają na gruncie teologii. Dla kapłanów zakonników dodatkowym elementem tworzącym tożsamość jest specyficzny charyzmat zakonu bądź zgromadzenia. Można powiedzieć, że stanowi on wartość dodaną, szczególnie w dziedzinie duchowości i misji. Niemal wszystkie zakony i zgromadzenia wiodą życie wspólnotowe w dużo szerszym wymiarze niż kler diecezjalny, który tak rozumianą „wspólnotowość” przeżywa jedynie w ramach formacji seminaryjnej. Po święceniach i opuszczeniu seminarium duchowny konfrontowany bywa zazwyczaj z zupełnie inną rzeczywistością. Księża diecezjalni tworzą nieraz zespoły duszpasterskie, które jednak nie odzwierciedlają tego modelu, w jakim przeżywali czas przygotowania do święceń. Mimo tych zauważalnych różnic w porównaniu z duchowieństwem zakonnym sytuacja odejść ze stanu duchownego wygląda podobnie tak u jednych, jak u drugich.
Dla kleru diecezjalnego troska o tworzenie wspólnoty będzie się sprowadzała do poszukiwania wzajemnej współpracy na polu duszpasterskim, co będzie stanowić okazję do wspólnych spotkań i zacieśniania więzi. W tym kontekście pojawia się postulat organizowania życia wspólnotowego kapłanów ze swoim biskupem, szczególnie w „stolicy” diecezji. Jest to naturalny kontekst do wypełnienia charyzmatu celibatu.[3] Tak jak dla potwierdzenia tożsamości mężczyzny potrzebny jest drugi mężczyzna, tak dla potwierdzenia tożsamości kapłańskiej potrzebny jest drugi kapłan. Księża często przyznają, że pierwszym sygnałem zapowiadającym „dezercję” duchownego jest unikanie spotkań kapłańskich oraz izolowanie się od tego środowiska. Nierzadko także ze strony samych kapłanów brakuje troski o spełnienie obowiązku upomnienia braterskiego czy troski o przełamanie narastającego poczucia izolacji współbrata. Z pewnością nie wystarczą tu zabiegi biskupów, choć im szczególnie powinno zależeć na budowaniu więzów ufnej przyjaźni, życzliwej pomocy i łagodności.[4] Muszą się one spotkać ze strony prezbiterium z równie życzliwym i ufnym przyjęciem. Jest sprawą oczywistą, że nie wyeliminuje się całkowicie bolesnych odejść kapłanów, ale od strony ludzkiej będzie to konkretne wsparcie dla tych, którzy szukając drogi wyjścia z kryzysu, spotkają się ze zrozumieniem i gotowością udzielenia pomocy w pomyślnym jego rozwiązaniu.
Troska o własne sumienie, codzienna konfrontacja ze Słowem Bożym, częsta, a przede wszystkim regularna spowiedź połączona z kierownictwem duchowym to ważne elementy kapłańskiego bycia.[5] Jeśli dołożymy do tego comiesięczny dzień skupienia oraz doroczne rekolekcje kapłańskie, to stwarzamy tym samym przestrzeń, w której celibatariusz może odnajdywać najgłębszy sens pełnionej posługi. Kapłan, który nie zaniedbuje tego duchowego minimum, może mieć uzasadnioną nadzieję, że jego tożsamość pomimo prób czasu pozostanie niezmieniona. Kapłańskie bycie w świecie musi nieustannie uwzględniać dwa podstawowe wymiary ludzkiej egzystencji: wertykalny i horyzontalny. W wyniku grzechu pierworodnego nastąpiło rozdarcie ludzkiej natury, stąd trud harmonizacji tych wymiarów między sobą jest ciągłym zadaniem. To właśnie asceza, której źródłem jest oblubieńcza miłość Boga, pozwala w sposób właściwy kształtować nowy porządek istnienia i jest jednym ze źródeł samopoznania.[6] Przy ustalaniu reguł ascetycznych wydaje się konieczne uwzględnianie społecznego kontekstu, który bywa mocno zróżnicowany, oraz indywidualnych potrzeb duchownego.
Dręczące współczesnego kapłana pytanie o własną tożsamość musi po raz kolejny uwzględniać kontekst ludzki. Duchowny żyje w świecie jako istota płciowa, seksualna. Dojrzałość przeżywania własnego celibatu nie oznacza życia aseksualnego z jednej, a zaangażowania się seksualnego z drugiej strony. Jest to ogólne spełnienie pod względem relacji międzyludzkich. Z psychoterapeutycznego punktu widzenia zdrowy celibat polega na samoświadomości, akceptacji własnej orientacji seksualnej, zdolności do intymności i uznania bliskości za wartość, umiejętności uczenia się dzięki relacjom międzyludzkim, zdolności dostrzegania seksualności jako ważnego wymiaru życia niż jako czegoś, co należy tłumić i zwalczać.[7] W tak zarysowanej perspektywie spróbujmy rozwinąć kilka elementów tożsamościowych, które stać będą na straży zdrowia psychicznego osoby duchownej oraz jej osobowego spełnienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.