Bardzo trudno jest pisać w sposób atrakcyjny i przystępny o Kościele. Wydaje mi się, że w mediach katolickich popełniamy grzech przynudzania. Zdarza się, że w mediach świeckich ukazują się fascynujące teksty o Kościele.
Kiedyś się gorszyłem podziałem chrześcijaństwa, teraz patrzę na to troszkę inaczej. Zdaję sobie sprawę, że przez tysiąc lat byliśmy w swoich Kościołach wychowywani do nienawiści, do niechęci wobec siebie i teraz w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat próbujemy odbudować jedność, co nie jest łatwe. To jest zadanie jeszcze na pokolenia. Niemniej jednak tragedia podziału chrześcijan nie wywołuje już we mnie odczuć defetystycznych. Wyleczyłem się także skutecznie z poczucia katolickiej jedynozbawczości, tak jak w tym ekumenicznym kawale: Do nieba po śmierci wchodzi grupa ewangelików. Zbliżają się do jakiejś komnaty, a św. Piotr mówi: "Pst! Cicho! Tu przebywają katolicy. Oni myślą, że są tu sami".
Znane jest też Pana zainteresowanie grekokatolikami. Zajmuje się Pan więc także jednaniem wewnątrz Kościoła katolickiego...
... i mam poważny problem, bo nie wiem, czy tak się angażując nie osłabiam swojej wiarygodności wobec braci prawosławnych. Jednak grekokatolicy to nie tylko nasi bracia w wierze, oni należą z nami do jednego Kościoła. Nie powinniśmy o tym zapominać i składać ich w ofierze dialogu ekumenicznego. Konflikty greckokatolicko-prawosławne to sprawy bardzo trudne. Myślę, że my, rzymskokatolicy powinniśmy pomóc jednym i drugim w ich przezwyciężeniu. Przydałoby się trochę więcej inicjatywy ze strony naszych hierarchów, żeby te sprawy załatwić. Bo może tak się zdarzyć, że bez żadnej pomocy z zewnątrz te dwa Kościoły się nie dogadają. Strasznie nad tym boleję. Jedną z najpiękniejszych ubiegłorocznych wiadomości było dla mnie to, że zbiera się Komisja Greckokatolicko-Prawosławna. Sam fakt, że to nastąpiło wzbudził we mnie duże nadzieje. Na razie w pracach Komisji powstał impas, ale jestem przekonany, że z tej drogi nie ma odwrotu. Żyjemy w czasie jednania, a nie dzielenia, i prędzej czy później dojdzie do jakichś uzgodnień i Kościół greckokatolicki, zachowując swoją tożsamość, nie będzie, tak jak do tej pory, uważany za przeszkodę w dialogu ekumenicznym.
Posługa jednania, jaką Pan prowadzi, objęła także dialog katolicko-żydowski. Przez kilka lat był Pan nawet członkiem Komitetu Episkopatu Polski do Dialogu z Judaizmem...
Byłem wychowywany w duchu antysemickim. Powtarzałem jakieś głupie stereotypy, nie zastanawiając się nad tym, co mówię. Dopiero w wieku już bardzo dojrzałym, w 40. rocznicę powstania w getcie warszawskim, zacząłem wnikać w to, jak ważny jest judaizm dla chrześcijaństwa. Przeżyłem coś w rodzaju wstrząsu, który mnie skierował ku dialogowi chrześcijańsko-żydowskiemu. Miało to po trosze wymiar ekspiacyjny.
Kolejnym wstrząsem stała się w 2000 r. deklaracja "Dabru emet", czyli "Mówcie prawdę". Wydawało mi się, że nigdy nie dożyję dnia, w którym tak reprezentatywne i szerokie gremium żydowskie powie coś bardzo pozytywnego, pięknego i dialogowego o chrześcijanach.
Brali mnie za "swojego" już prawosławni, brali ewangelicy, a nawet Żydzi. Poszedłem z grupą kolegów z parafii na nabożeństwo z okazji otwarcia warszawskiej synagogi Nożyków. Siedzę sobie, a tu przysuwa się jakiś Żyd i akcentem jaki się słyszy już tylko na filmach pyta: "A Szanowny Pan jest żydowski?".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).