Lourdes – nadzieja cierpiących

„Jeżeli wychodząc z Groty, postanawiasz więcej jej nie opuszczać pozostając wewnętrznie przywiązanym do skały cały twoje życie, za każdym razem, gdy myślami powrócisz do niej, odnajdziesz ten wzrok pełen miłosierdzia dla ciebie i odkryjesz w Bernadecie wzór niezwykłej wierności Pani pełnej współczucia i zadziwiającego objawienia Boga dla naszych czasów” - bp Dominique You, Brazylia.

Rok po ich ślubie przyszła na świat Bernadeta w jednym z pokoi młyna, 7 stycznia 1844 roku. W tamtym czasie należeć do rodziny młynarza oznaczało pewien, dość dobry status socjalny. Nie wszystko było łatwe w „młynie szczęścia”, tym bardziej, że „klan” Castérot dalej w nim mieszkał. Mimo iż Franciszek pracował w młynie, to jego teściowa, każdego dnia, wydawała polecenia, by wszyscy mogli spokojnie żyć. Jak na tamte czasy dom rodziny Castérot był dość komfortowy. Pani Castérot czuwała, by wszystko było w porządku. To ona prowadziła księgowość całego młyna. Ona też przypominała złym płatnikom o ich zaległych zobowiązaniach. Czuwała również nad równowagą między dochodami i wydatkami. Ostatecznie, w roku 1848, na 10 lat przed objawieniami w Grocie Massabielle, „klan” Castérot wyprowadził się z młyna, by zamieszkać w innym m miejscu. Odtąd Franciszek i Luiza mogli wreszcie budować ognisko rodzinne po swojemu

Było to pewnego listopadowego wieczoru 1844 roku. W całej rodzinie panował czas odprężenie i odpoczynku. Bernadeta miała wówczas jedenaście miesięcy. Był spokojny wieczór . Przy kominku drzemała Luiza, zmęczona całodniową pracą a także początkiem nowej ciąży. Franciszek wyszedł na chwilę po drzewo. Nagle świeca z żywicy, która lekko trzaskając oświetlała pokój, upadła na bluzkę Luizy. Zaskoczona we śnie, zaczęła krzyczeć z przerażenia. Franciszek, słysząc krzyki żony, natychmiast przybiegł do domu i po chwili paniki udało mu się zgasić bluzkę. Jednak poparzenie, które w ostateczności nie okazało się zbyt poważne, oznaczało niestety koniec karmienia piersią Bernadety. W tych okolicznościach Luiza podjęła decyzję o wysłaniu córki do Bartrès, położonego w odległości ok. 3 km od Lourdes, do karmicielki, pani Marii Laguës.

Czas próby
Ogromne zmartwienie sprowadziło małą Bernadetę z powrotem do Lourdes. W roku 1846 umarł jej młodszy braciszek Jasio. Siedząc przed ogniskiem trzaskających w kominku buku i olchy. Luiza i Franciszek coraz częściej milczeli, martwiąc się o to, co przyniesie im kolejny dzień. Obydwoje wiedzieli, że być może zjedli już ostatni kawałek białego chleba. Przez dziesięć lat, od 1844 do 1854 roku, życie rodziny Souborous płynęło raczej jak spokojna rzeka, chociaż woda z potoku Lapacca, który napędzał młyn była dość kapryśna. Były bowiem i takie okresy w ciągu roku, kiedy zaczęło brakować wody.

W ciągu tych lat sytuacja finansowa młyna nie była już tak dobra, jak wcześniej. Kiedy w dolinie pojawiły się młyny przemysłowe, sposób pracy Franciszka nadal pozostawał rzemieślniczy, ze zużytymi czasem narzędziami. Nie licząc jeszcze i tego, że Franciszek nie potrafił czasami wyegzekwować należności za mąkę. Był „za dobry”, mówiono w okolicy. Co więcej, Soubirous byli bardzo gościnni dla wszystkich, którzy odwiedzali ich dom. Często wydawali więcej niż zarobili. Nigdy z pewnością Klara Castérot, matka Luizy, by na to nie pozwoliła. Kiedy opuściła młyn Boly z pozostałymi dziećmi, Soubirous musieli sobie jakoś radzić bez jej codziennych rad. Ostatecznie, w roku 1852 młyn został sprzedany, a nowy właściciel dał wszystkim do zrozumienia, że sam chce zarządzać młynem. Franciszek z rodziną musiał opuścić młyn, dwa lata później sprawa została zakończona.

Po opuszczeniu „młyna szczęścia” dla rodziny Franciszka zaczęła się długa wędrówka, z niepowodzenia w niepowodzenie, z mieszkania do mieszkania. Tak czy inaczej, Soubirous nie mieli z czego płacić czynszu. Cała seria „ciężkich ciosów” pogrążyła ich w nieszczęściu, przez co niegdyś szanowany młynarz popadł w nędzę.

W okolicach Wszystkich Świętych, w roku 1856, rodzina Soubirous szła ulicami Lourdes, ciągnąc ze sobą całe swoje bogactwo: ręczny wózek naładowany wyszczerbionymi naczyniami i kilkoma meblami. Nawet szafa ślubna pozostała jako zastaw za opóźnione opłaty. Niczym życiowi rozbitkowie Franciszek z rodziną zmierzali na ulicę Petits – Fossés (Niskie –Rowy), gdzie w latach 1825 – 1830 było więzienie. Potem ze względów higienicznych zostało przeniesione w inne miejsce. Kuzyn rodziny Franciszka, Andrzej Sajous, zgodził się ich przyjąć tylko do jednego pomieszczenia, które ani on, ani jego żona i dzieci nie chcieli zajmować. Nie śmiał odmówić prośbie Franciszka. Nikt przed nimi, po tym jak zlikwidowano więzienie, nie był w stanie dłużej mieszkać w tym lochu, nawet dzwonnik, kowal czy rzeźnik, wszyscy próbowali po kolei w nim zamieszkać, ale w krótkim czasie zrezygnowali.

Powoli Franciszek popchnął swoim ramieniem ciężkie drzwi, w których do dnia dzisiejszego jest ogromny, starodawny zamek. Ściany z rozsypującym się tynkiem na grubych kamieniach, wydawały się być przesiąknięte zwierzeniami złodziei i przekleństwami pijaków. Kiedy cała rodzina była zajęta urządzaniem tego skromnego pomieszczenia bez słowa, załzawione oczy Luizy i Franciszka spotkały się ze sobą. Naraz Franciszek odczuł bolesne kłucie w swoim lewym oku. Popatrzył wtedy na ukochaną żonę, która organizowała ich nowe życie w lochu i jedno zdanie na nowo zabrzmiało mu w uszach, zdanie które uderzało jak nóż rewolucyjnej gilotyny: „Pana oko już nigdy nie będzie widziało”, jak to zapowiedział lekarz. Znów pojawił się w jego sercu żal spowodowany tym niezręcznym uderzeniem dłuta w stary młyński kamień, który próbował odnowić i ten nieszczęsny odłamek, który brutalnie wpadł mu w oko.

Po tym wypadku jego rodzina zostawiła młynarstwo i wlekła za sobą swą nędzę. W umyśle szanowanego niegdyś młynarza pojawiały się różnego rodzaju myśli: „Byłem młynarzem i poważano mnie. Stałem się ślepy na jedno oko, biedny, doprowadzono do wynajęcia moich rąk taniej niż stara szkapa. Doprowadzony do tego, że nie mogę nic rodzinie ofiarować, tylko ten loch”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11