Na Białorusi tylko w Brasławiu na Mszy można usłyszeć tam-tamy. A dzieci do spowiedzi przyciąga nie tylko "fajny" ks. Leszek, ale i chipsy.
Czteroletni ministrant– U nas stale się coś się dzieje – podkreśla Helena. – Nie mam czasu odpocząć – dodaje. Narzeka z uśmiechem, bo bez tych zajęć w parafii nie mogłaby żyć. W czasie roku akademickiego trochę jej tu mniej. Studiuje projektowanie ceramiki w college’u artystycznym w mieście Chagalla – Witebsku. – Tęsknię za gliną i stale muszę coś robić z rękami, nawet teraz chciałabym ugniatać chleb – pokazuje szczupłe dłonie. – Ludzi z Brasławia widać i w Witebsku – dodaje. – Jak na Mszę młodzieżową przychodzi ośmiu młodych, to wiadomo, że są od nas. – Po college’u władze najchętniej wysłałyby nas do malowania przystanków autobusowych – śmieje się.
Maciek Jermaławiczius wraca do Brasławia na wakacje Rzeczywiście, na Białorusi może z tego powodu przystanki są zadbane i kolorowe. Ale Helena chce uczyć ceramiki w Brasławiu, a najchętniej przedtem wyjechać na studia do Polski. Ma już Kartę Polaka, więc może jej się uda. W trakcie roku jest opiekunką brasławskich plenerów malarskich, połączonych z rekolekcjami. Na tegorocznym uczestnicy malowali własne wersje Matki Bożej Królowej Jezior. Na wernisażu miejscowym nie podobała się Madonna przypominająca współczesną kobietę. – Przecież Matka Boża po Brasławiu nie może chodzić w spodniach – dały się słyszeć uwagi.