Daj moje serce Relidze- Granice wieku osób otrzymujących organy wciąż się poszerzają - uważa dr Jacek Ziaja. - Sam byłem świadkiem przeszczepu u osoby po siedemdziesiątce - dodaje. - Ja w wieku 61 lat miałem trzy tętnice zablokowane i tętniaka na sercu. Lekarze mi powiedzieli: „Tu ratunku nie ma, niech się pan z tym pogodzi” - wspomina Tadeusz Żytkiewicz z Warszawy. - Pytałem ich o przeszczep serca, ale odpowiedzieli: „Niemożliwe, bariera wieku” - dodaje.
Żytkiewicz napisał więc krótki list do prof. Religi: „Jestem nauczycielem chorym na serce. Proszę o pomoc”. Z Zabrza natychmiast przyszła odpowiedź: „Proszę przyjechać na konsultacje”. - Religa powiedział, że bariery wieku nie ma i przeszczepił. No i proszę, właśnie mija 17 lat - mówi Żytkiewicz. Obecnie ma lat 78. Jeszcze do 2000 roku uczył młodzież historii w liceum im. Wyspiańskiego. I pewnie wciąż by tam pracował, gdyby nie musiano mu przeszczepić także nerki. - Moje serduszko jest z Krakowa. Ten pan był taksówkarzem. Kiedyś w telewizji zobaczył program na temat przeszczepów. Powiedział wtedy żonie: „Słuchaj, gdyby mi się coś stało, daj moje serce Relidze”. Kiedy zginął w wypadku, jego żona sama zadzwoniła do Zabrza - wspomina Żytkiewicz.
Dała serce, modlę się za niąCzy pomiędzy biorcą a dawcą organu nawiązuje się jakaś duchowa więź? Pytaliśmy o to wiele osób, które noszą przeszczepione serca. Okazało się, że jest różnie, każdy przeżywa to trochę inaczej. - Co roku w czasie naszych zjazdów mamy Mszę za naszych dawców, za zmarłych kolegów i lekarzy - mówi Tadeusz Bujak. - Mszę odprawiają nasi koledzy księża, którzy też żyją z przeszczepionymi sercami - dodaje.
24-letnia jasnowłosa Magda z Wrocławia dostała serce od 16-letniej dziewczyny. - Dużo się za nią modlę. Ale nie będę szukała jej rodziny - mówi zdecydowanie Magda. - Nie chcę, uważam, że mi to nie jest potrzebne. Ale wiem, że to wspaniała dziewczyna i że jej rodzice są wspaniali. Że dzięki niej ja mogę teraz być - mówi, a jej oczy robią się coraz bardziej szkliste. - To chyba największy dar, jaki można dostać! - dodaje. Przez dziewięć lat przed przeszczepem Magda nie chodziła na basen i dyskotekę; nawet jedzenie powodowało u niej silne duszności. Teraz, trzy miesiące po przeszczepie, cieszy się prostymi przyjemnościami, na przykład tym, że może podbiec i przy tym się nie dusi.
Zgodnie z przepisami lekarze nie kontaktują biorców z rodzinami dawców. Najczęściej po przeszczepie pacjenci otrzymują tylko lakoniczną informację: „Daliśmy pani serce 36-letniego mężczyzny” albo: „To serce 42-letniej kobiety ze Szczecina”.
Przed kilkunastu laty lekarze udzielali szerszych informacji. Przestali, bo kilka razy się zdarzyło, że ktoś z rodziny dawcy próbował potem robić na tym interes: nachodził pacjentów i żądał wynagrodzenia za serce krewniaka. Częściej słychać jednak o przypadkach pozytywnych. Czasem biorcy uda się dotrzeć do rodziny dawcy, żeby podziękować. Zdarza się, że ludzie ci stają się najbliższymi przyjaciółmi.
Dawcy, gdzie jesteście?Niestety, w Polsce wciąż brakuje dawców. - Na liście oczekujących na nerki zapisanych jest około tysiąca osób - mówi dr Ziaja. W zeszłym roku polscy chirurdzy przeszczepili 130 serc i tylko... cztery płuca. - To za mało! Za mało! - woła profesor Zembala. - Potrzeba rocznie 20, 30 dawców płuc! Czy pan wie, że każdego roku aż kilkanaścioro dzieci umiera z powodu mukowiscydozy, uszkodzenia płuc? Dzięki przeszczepom te dzieci mogłyby żyć - mówi profesor.
Przeszczepy w PolsceW 1965 r. prof. dr Wiktor Bross we Wrocławiu po raz pierwszy przeszczepił pacjentowi nerkę pobraną ze zwłok. W 1969 r. prof. dr Jan Moll w Łodzi dokonał pierwszego przeszczepu serca. W 1988 r. prof. dr Jacek Szmidt w Warszawie pierwszy raz przeszczepił trzustkę.
Tekst ukazał się w Gościu Niedzielnym na początku lutego 2004 rokuWięcej na następnej stronie