Żona się zgadza, rodzice nieOdwiedziliśmy Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Profesor Marian Zembala przedstawia pacjentów, którym przeszczepił serca. - To pani Teresa. Właściwie nie powinno się jej przeszczepiać ze względu na dużą wagę. A mimo to pani wraca do zdrowia, już ćwiczy na rowerku - mówi.
- Ja to przeżyłam przeszczep mojego serca aż dwa razy! - wchodzi mu w słowo Teresa. - Za pierwszym razem już, już mieli przeszczepiać... Żona dawcy na to pozwoliła... Ale jego rodzice ostro się sprzeciwili - dodaje. Miała wyjątkowe szczęście, bo kilkanaście godzin później znalazł się inny dawca.
Teresa ma 55 lat i pochodzi z centralnej Polski. Maluje na szkle. Bije w niej serce 36-letniego mężczyzny. Profesor Zembala wskazuje na nią i mówi z emocją w głosie: - To serce żyje. A tak, byłoby w piasku.
Prof. Zbigniew Religa dobrze pamięta dylematy moralne, które przeżywał na początku swojej pracy w tej dziedzinie. Do jego kliniki w Zabrzu trafił 16-letni chłopak, cierpiący na pogrypowe zapalenie mięśnia sercowego. Znalazł się dawca, ale rodzina nie zgadzała się na pobranie od niego serca. Liczyła się każda chwila. Prof. Religa wahał się. Radził się m.in. generalnego prokuratora. - Ma pan prawo dokonać transplantacji, ale rodzice dawcy podniosą alarm, zrobi się dzika awantura, może dojść do tego, że transplantacje w ogóle upadną - mówił prokurator. Prof. Religa poddał się woli rodziców, wycofał się z przeprowadzenia zabiegu. Jednak już następnego dnia rano otrzymał telefon z Włocławka, że zmarł 17-letni człowiek. - On umarł, ale niech jego narządy żyją - wyjaśnił decyzję o oddaniu serca syna jego ojciec.
Śmierć stwierdzona przez komisjęDawcą może zostać zmarły z powodu śmierci pnia mózgu, którego narządy jeszcze pracują. Śmierć pnia mózgu musi stwierdzić trzech lekarzy specjalistów, którzy nie mogą brać udziału w zabiegu transplantacji.
- Bardzo ważną rolę odgrywa wtedy anestezjolog, który winien utrzymywać pracę układu krążenia w zwłokach - mówi dr Jacek Ziaja. - W Polsce wszystko złożone jest na barki lekarzy intensywnej terapii, to od nich zależy, czy narządy są tracone, czy nie.
Przeszczepy to dzisiaj rutynowa, dająca doskonałe wyniki metoda leczenia. - Wyniki po przeszczepie serca są tak znakomite jak po bypassach - mówi profesor Religa. - 80 procent pacjentów ma przywróconą pełną wydolność fizyczną. 40 procent wraca do poprzedniej normalnej pracy. Są wśród nich kierowcy TIR-ów, profesorowie szkół wyższych. Niestety, tylko część pacjentów wraca do pracy, pozostałych pracodawcy nie chcą zatrudnić, bojąc się ich problemów zdrowotnych - dodaje. Osoby z przeszczepionymi organami przez całe życie muszą przyjmować leki zapobiegające odrzutom. Niestety, leki te powodują także m.in. większą podatność na infekcje.
Więcej na następnej stronie