Spośród świętych męczenników z Ugandy najbardziej znany jest Karol Lwanga. Dzięki uprzejmości Misjonarzy Afryki, którzy udostępnili nam poniższe teksty, możemy poznać także sylwetki jego Towarzyszy.
Kiedy na drugi dzień wszyscy spotkali się w Kiwatule, radość po obu stronach była ogromna.
- Nareszcie jesteśmy razem - powiedzieli. - Teraz, zjednoczeni ze sobą, będziemy silniejsi, by przyjąć śmierć dla naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Po przybyciu do Namugongo, ci którzy przyjęli dużo wcześniej chrzest, między nimi Jakub Buzabaliawo, dodawali pozostaiym odwagi:
- Nasi przyjaciele, którzy zostali zabici, już są razem z Panem. Bądźmy dzielni, tak jak oni, i w ten sposób dojdziemy tam, gdzie oni już doszli - do Jezusa Chrystusa!
Jakub po raz ostatni zwrócił się do Symeona Sebutta, o którego stałość w wierze bał się najbardziej:
- Uwolnią cię, jestem tego pewien, ale nie wypieraj się wiary! My umieramy w prawdzie i z radością. Nie tracimy życia na próżno!
Jakub został spalony żywcem w Namugongo 3 czerwca 1886. Miał wtedy około trzydziestu lat.
Gonzaga (Grzegorz) Gonza
Grzegorz był synem księcia z Busoga i należał do klanu Baisengobi Ngabi. W młodości został schwytany w łapance i wychował się w domu Tegusaga, królewskiego kowala, który go oddał na dwór w charakterze pazia. Grzegorz był także paziem syna Mutesa, Mwanga, i był odpowiedzialny za dozór nad więźniami przebywającymi na dworze. Był raczej niewielkiego wzrostu, ale silnej budowy ciała; cechowała go wielka inteligencja i ogromna dobroć. Jego imię było zdrobnieniem imienia ojca, Ngonzabato, które oznacza „kocham ludzi prostych".
W 1881 roku katechumen o imieniu Namulabira został aresztowany; oskarżono go o wspólżycie z jedną z żon króla. Prawdziwym jednak powodem było to, że ochrzcił niektórych katechumenów, którzy znajdowali się w niebezpieczeństwie śmierci z powodu epidemii dżumy dymienicznej. Grzegorz zapewniał im konieczną pomoc i udzielał im sakramentu chrztu, zanim poddano ich próbie ognia. Namulabira pomyślnie przeszedł próbę ognia, która potwierdziła jego niewinność, ale dalej pozostawał w areszcie. Jego strażnik czasami pozwalał mu wychodzić w nocy i iść do misji, pod warunkiem, że czterech spośród jego przyjaciół pozostało jako zakładnicy, aż do czasu jego powrotu. Gonza był zawsze jednym z nich. W tych trudnych chwilach, Gonza przestrzegał misjonarza, mówiąc:
- Prawdopodobnie zaaresztują także i nas, ale nie jest to ważne, pójdziemy do nieba.
O. Lourdel radził katechumenom odmawiać modlitwę Ojcze nasz, by mieli siłę w momencie próby.
Pewnego dnia Gonza zapytał jednego z towarzyszy:
- Masimbi, czy kiedykolwiek słyszałeś te słowa: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie"?
- Widzialem je zapisane po arabsku i znam je na pamięć - odpowiedział Masimbi.
Gonza dodał:
- Jeśli chcesz się modlić, jutro pójdziemy do domu misjonarzy.
Następnego dnia dwóch młodzieńców poszło zobaczyć się z misjonarzami.
Gonza został ochrzczony 17 listopada 1885 roku, następnego dnia po śmierci Józefa Mukasa. Skazany na śmierć, wyruszył w drogę do doliny Namugongo, razem z pozostałymi chrześcijanami. W Mengo kaci skuli wszystkich łańcuchami, by nie mogli uciec w nocy. Rankiem następnego dnia rozkuto ich, ale kajdany Grzegorza poraniły jego ciało, tak bardzo, że nie można ich było zdjąć. Biedny chłopiec, z krwawiącymi kostkami, wlókł się z ogromnym trudem.
Po przybyciu do Lubawo, kaci postanowili skończyć z Grzegorzem. Było tam skrzyżowanie dróg i kaci mieli zwyczaj zabijania tam któregoś ze skazanych. Gonza upadł na ziemię przebity włóczniami. Kaci podziwiali jego odwagę widząc, że nie lamentuje i nie skarży się.
Grzegorz został umęczony 27 maja 1886 roku. Miał dwadzieścia cztery lata. Osiem dni później paru chrześcijan mogło zebrać kosmyki jego włosów. Wszystko inne zostało pożarte przez sępy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.