Nikt nie zdoła do końca wyrazić, jak dalece Bóg jest Inny...
Grzech to odłączenie się od Boga, lecz także opuszczenie bliźniego, zrzucenie odpowiedzialności na drugą osobę. Już Stary Testament podkreślał to z dużą przenikliwością: Adam, gdy zgrzeszył, zrzucił odpowiedzialność na Ewę, a Ewa na węża. Jezus połączy się z grzesznikami, by nieść ciężar ich winy, ich brzemię, by nieść grzech świata. Jego wejście w nasz świat odradza tkankę ludzkiej rodziny.
Jako istota bez grzechu, Jezus różni się od nas. My nie rozumiemy, co to znaczy zawsze wypełniać wolę Ojca. Żaden człowiek nie przeszedł przez takie doświadczenie. Taki stan wymyka się naszym zdolnościom pojmowania. Lecz odmienność Jezusa nie stwarza dystansu, przeciwnie, umożliwia większą bliskość. Tak bliski, tak solidarny, Jezus może się stać takim dlatego, że jest inny. Jego odmienność składa się z miłości. Aby wyrazić tę miłość, Ewangelia odwoła się do rzadko używanego słowa: agape. Określa ono postawę tego, kto nie szuka własnej korzyści, lecz kto całym sobą nastawia się na dobro drugiego. „Bóg jest altruizmem wciąż trwającym”, pisał Maurice Zundel.
Solidaryzując się z grzesznikami, Jezus żyje świętością Boga. Jan nie myli się głosząc, że Chrystus to ten, który chrzci Duchem Świętym (Mt 3,11), lecz świętość Jego nie jest taka, jaką Jan sobie wyobraża. Ta świętość nie osądza, nie dokonuje cięć ostatecznych. Nie ma w niej sztywności. Nie polega ona na odcięciu się od grzeszników, na wytwarzaniu dystansu; świętość ta zawiera się w porywie prowadzącym ku grzesznikom, w dzieleniu ich życia. Przez taką postawę świętość nie jest czymś względnym, lecz staje się rzeczywistością w pełni przeżywaną. Wypracowuje się tu nowa formuła świętości, nowy sposób życia świętością pojawia się w świecie. Sposób życia polegający na „byciu z” drugim człowiekiem, z którym będzie się związanym aż do śmierci, ciągle w tym postępując. Wolny od egoizmu, święty, Jezus wchodzi między grzeszników, by nieść grzech świata.
W momencie chrztu, u zarania swej misji, Jezus żyje tą świętością, która pragnie „zgromadzić w jedno rozproszone dzieci Boże” (J 11,52). Tak więc nie ma żadnej przeszkody, by Święty przychodzący od Boga wszedł do wody razem z grzesznikami. Zaś Ojciec może tam rozpoznać Syna swego, Tego, który realizuje Jego gorące pragnienie bliskości z ludźmi, pragnienie umiłowania ludzi, zamiar zrobienia wszystkiego, żeby nie zginęło ani jedno z tych małych (Mt 18,14): „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11).
Więcej na następnej stronie