Baza u leśnego kapelana

– U nas zmieszczą się podróżni nawet z trzech autobusów, ale żaden tu nie wjedzie. I to pierwsza zaleta tego miejsca. Bowiem człowiek, który włoży w coś trochę trudu, zaraz staje się inny. Przyziemne sprawy tutaj, w górach, szybko się ulatniają – mówi ks. Jan Zając, wieloletni duszpasterz na Śnieżnicy.

Reklama

Młodzieżowy Ośrodek Rekolekcyjno-Rekreacyjny na Śnieżnicy to miejsce bardzo dobrze znane pielgrzymom wędrującym po Beskidzie Wyspowym. Usytuowane jest na wysokości ok. 840 m n.p.m. Nie prowadzi do niego żadna droga asfaltowa. Najszybsza trasa wiedzie z Kasiny Wielkiej. Ze stacji PKP trzeba wyjechać, korzystając z kolejki na wyciągu, a stamtąd kilkuminutowym spacerkiem dojść na miejsce. W wakacje dodatkową atrakcją może być skorzystanie z przejazdów pociągów retro na trasie z Chabówki do Kasiny Wielkiej. Składy wyjeżdżają o godz. 9 i 13.50, w drogę powrotną wyruszają o godz. 11.35 i 16.25. Kto chciałby zadać sobie więcej trudu, może po przejechaniu Kasiny Wielkiej, zaraz na początku wsi Gruszowiec (przełęcz o tej samej nazwie, wys. 660 m n.p.m.), odnaleźć drogowskaz turystyczny i początek szlaku zielonego, wiodącego na Śnieżnicę najpierw asfaltową drogą osiedlową, a potem stromym podejściem i drogą leśną.

Nie ma sklepów

– Wielkim atutem ośrodka jest właśnie to, że nie prowadzi do nas bezpośrednio żadna asfaltowa droga. Trzeba po prostu zadać sobie trochę trudu i wejść. Proszę mi wierzyć, że każdy pielgrzym przyjmuje to z pokorą. Mało tego, po dotarciu na miejsce jakoś wszystkie przyziemne sprawy ulatniają się, pseudoproblemy znikają – opowiada ks. Zając, nazywany kapelanem leśnym. Ośrodek to świetna baza wypadowa dla tych, którzy chcą odpocząć od zgiełku miasta czy po prostu na chwilę pobyć w odosobnieniu. Na Śnieżnicy wszystko temu sprzyja. W pobliżu nie ma sklepów. – Żadne dobra współczesnego świata nie będą nas po prostu kusić. W wolnym czasie nie zrobimy zakupów, nie połazikujemy, ale zawsze możemy skorzystać z leśnego spaceru, podczas którego np. uzbieramy słoik jagód – cieszy się ks. Jan.

Humor go nie opuszcza. Chętnie przytacza historie związane z bp. Janem Zającem. – Ta zbieżność imienia i nazwiska towarzyszy nam od początku znajomości. Kiedy ja w 1963 r. wstępowałem do krakowskiego seminarium, on je opuszczał. Dostawałem skierowaną do niego pocztę, odbierałem nawet gratulacje biskupie. Jednak umówiliśmy się, że jeden z nas zostaje w Krakowie, drugi idzie w teren. Nie sądziłem, że będzie to taka cudowna przestrzeń – zaznacza leśny kapelan. Na Śnieżnicę trafił po powrocie z pracy duszpasterskiej na Ukrainie.

Przydatny trabant

Żeby móc sprostać różnym wyzwaniom górskiego duszpasterzowania, trzeba mieć w sobie naprawdę wiele charyzmy i odwagi. Albo być góralem. Nasz rozmówca pochodzi z Rdzawki koło Rabki. – Góry uczą wielu rzeczy. Tutaj świat wymaga od człowieka zaangażowania, radzenia sobie z niejedną sytuacją – wydawałoby się – nie do rozwiązania. A jednak udaje się, i to dzięki jedności ludzi, której nam teraz tak bardzo brakuje – podkreśla ks. Jan. Góry dają też znać o swojej naturze, zwłaszcza zimą. – Kiedyś zepsuła się maszyna do odśnieżania, a części do niej były w Krakowie. Co było robić? Wsiadłem do swojego trabanta zaparkowanego na dole, przy drodze, i pojechałem. Potem namówiłem naszych przyjaciół z okolicy, aby pomogli mi przenieść na plecach przywiezione części.

Chciałbym zaznaczyć, że ludzie w górach bardzo sobie pomagają. Tutaj zostawiamy spory polityczne, jakieś niepotrzebne kłótnie. Cieszymy się z tego niezwykle pięknego krajobrazu, roztaczającego się ze Śnieżnicy – dodaje ks. Jan.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7