Poświęciła się służbie chorym. Docierała do osób opuszczonych, żyjących w koszmarnych warunkach. Wyciągała ich z czterech ścian, które przez długie lata były dla nich całym światem. Hanna Chrzanowska – nowa błogosławiona.
Stanisław Kracik poznał ją jeszcze jako student krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Wraz ze swą późniejszą żoną Jadwigą opiekował się chorymi m.in. podczas organizowanych dla nich z inicjatywy Chrzanowskiej rekolekcji w Trzebini. Dziś mówi o tym, jak te spotkania wpłynęły zarówno na jego formację duchową, jak i późniejszą pracę – najpierw m.in. jako samorządowca, a teraz dyrektora szpitala. – To była przygoda, otwierająca zupełnie nowe perspektywy na chrześcijaństwo – wspomina.
Pączki przez ogrodzenie
Jako burmistrz podkrakowskich Niepołomic Stanisław Kracik postanowił kontynuować pomysł wakacyjnych obozów dla chorych i niepełnosprawnych. Były lata 90. Z organizacją pierwszych turnusów nie było łatwo. Trudno było znaleźć miejscową młodzież, która chciałaby pomóc w opiece. Nie zgłosili się także chorzy z Niepołomic, którzy chcieliby uczestniczyć w obozie. Stanisław Kracik wspomina szok, jaki wywołał widok kilkudziesięciu wózków na niepołomickim rynku czy obecność osób niepełnosprawnych w kościele. – Okazało się, że to jest coś niezwykłego – mówi. – Potem ktoś wieczorem przerzucał przez ogrodzenie karton pączków, bułki z piekarni, wiadro mleka. Widać było, że coś się poruszyło w sercach – opowiada ówczesny burmistrz.
Przez ponad 20 lat co roku w Niepołomicach odbywały się dwa dwutygodniowe turnusy dla osób niepełnosprawnych. Częścią każdego z nich był bal na zamku w Niepołomicach. – Ci ludzie naprawdę tego potrzebowali. Umieli tańczyć, cieszyć się. Nie było ani łzawo, ani podniośle. Było tak normalnie – mówi S. Kracik. – Cała sztuka polegała na tym, żeby oni nie czuli się objęci opieką, ale żeby wiedzieli, że mają wokół siebie młodych ludzi, którzy znajdują radość w byciu z nimi – opowiada i podkreśla, że to jedna z najważniejszych rzeczy, których uczyła Hanna Chrzanowska. Drugą była odpowiedzialność za chorych. – Nie czytała nam „Małego Księcia”, ale mówiła o tym, że nie wolno ich porzucić – mówi dyrektor krakowskiego szpitala. Wymienia przy tym kolejne osoby, z którymi kontakt trwa do dziś.
Stanisław Kracik był także posłem, potem wojewodą małopolskim, a od 2012 r. kieruje szpitalem im. dr. Józefa Babińskiego w Krakowie. W jego murach Hanna Chrzanowska prowadziła niegdyś szkołę pielęgniarek. – Pani Hanna jest jedną z orędowniczek tego, że rzeczy, które nawet mnie wydawały się kiedyś mało realne, stały się możliwe. Ze szpitala zagrożonego likwidacją, ze strajkowo-pesymistycznym nastawieniem ludzi, przy współpracy tych samych osób przekształcamy się w szpital kliniczny, mamy atmosferę drużyny, która chce działać na najwyższym poziomie – wylicza S. Kracik.
Córka profesora idzie do chorych
Urodzona w 1902 r. w Warszawie córka późniejszego profesora polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego Ignacego Chrzanowskiego już od dziecka chciała być pielęgniarką. Imponowała jej ciotka Zofia Szlenkierówna, która ufundowała w stolicy szpital i poświęciła się pielęgniarstwu. Hanna w 1920 r. zdała maturę. W tym samym roku jako wolontariuszka w jednym z krakowskich szpitali opiekowała się żołnierzami rannymi w wojnie bolszewickiej. Później ukończyła Warszawską Szkołę Pielęgniarek, wyjeżdżała na stypendia do Francji i USA, gdzie poznawała system pielęgniarstwa domowego. Pracowała jako nauczycielka zawodu, była redaktorką naczelną „Pielęgniarki Polskiej”, a w czasie II wojny światowej działała aktywnie w Polskim Komitecie Opiekuńczym. Po wojnie znów oddała się pielęgniarstwu. Swoim uczennicom i wolontariuszom pokazywała, jak opiekować się chorymi w domach. – To było odkrywanie osób opuszczonych, zostawionych samym sobie. Trudno uwierzyć, że ludzie w Krakowie mieszkali w takich warunkach. Tymczasem pchły i pluskwy to miłe stworzenia przy tym, co działo się w niektórych mieszkaniach – wspomina Stanisław Kracik.
Hanna Chrzanowska dała też początek pielęgniarstwu parafialnemu. Współpracowała z bp. Karolem Wojtyłą, który podczas jej pogrzebu w 1973 r. – już jako kardynał – powiedział, że była dla niego „ogromną pomocą i oparciem”.
Proces beatyfikacyjny Hanny Chrzanowskiej rozpoczął się w 1998 r. W 2015 ogłoszono dekret o heroiczności jej cnót, a 7 lipca 2017 r., po zbadaniu cudu za jej wstawiennictwem papież Franciszek zatwierdził dekret beatyfikacyjny. Termin uroczystości beatyfikacyjnej wyznaczono na 28 kwietnia 2018 r. – dzień przed 45. rocznicą śmieci nowej błogosławionej.
Rachunek sumienia pielęgniarki
Ważnym elementem biografii Hanny Chrzanowskiej było także poszukiwanie Boga, o czym mówi ks. Mieczysław Niepsuj, rzymski postulator procesu beatyfikacyjnego polskiej pielęgniarki. – Ojciec był katolikiem, matka ewangeliczką, ale nie byli oni ludźmi praktykującymi. Nie potrafili więc przekazać swojej córce wartości religijnych – opowiada. Dodaje, że rodzice troszczyli się o jej wychowanie patriotyczne i potrafili zaszczepić w sercu naturalną dobroć. – W miarę jak Hanna dorastała i musiała stawiać czoła przerastającym ją zadaniom pomocy innym ludziom, szczególnie w czasie II wojny światowej, dochodziła do przekonania, że o własnych siłach nie da się im wszystkim pomóc, że trzeba oprzeć się na Bogu. Duże znaczenie w tym dochodzeniu do wiary miał dla niej Tyniec i opactwo benedyktynów. Jeździła tam pod koniec swojego życia i została nawet oblatką benedyktyńską – opowiada ks. Niepsuj.
Przyszła błogosławiona dbała też o formację swoich uczennic (napisała m.in. „Rachunek sumienia pielęgniarki”) i o duchowość tych, którymi się opiekowała. Jak mówi ks. Kazimierz Kubik, duszpasterz pielęgniarek i położnych w archidiecezji krakowskiej, fenomen Hanny Chrzanowskiej polegał na jej integralnym podejściu do pacjenta. – To znaczy uwzględniającym wszystkie sfery egzystencjalne człowieka, zwłaszcza człowieka chorego – nie tylko ciało, chociaż ono zawsze jest na pierwszym planie także w służbie pielęgniarskiej, ale całą bogatą sferę psychiczną i sferę duchową – wyjaśnia ks. Kubik. – Zostawiła nam przykład bycia pielęgniarką wykształconą, pielęgniarką, która powinna wykonywać swoje obowiązki profesjonalnie. Ale Hannie Chrzanowskiej chodziło o coś więcej niż tylko o życie, zdrowie, radość, śmierć. Jej chodziło o życie wieczne – dodaje Nela Łabińska z Katolickiego Stowarzyszenia Pielęgniarek i Położnych Polskich.
Ideały wciąż żywe
To „coś więcej” obejmowało nie tylko sferę religijną. Dbała o to, by chorzy mieli opiekę medyczną, ale także by ich mieszkania były posprzątane, pościel wyprana, by mogli na jakiś czas opuścić cztery ściany, które dla wielu z nich były całym światem przez wiele lat. Stąd wyjazdy, rekolekcje, wczasy, wyjścia do teatru, na koncert. Obecnie takie działania kontynuuje wiele organizacji i grup. Wyjazdy rekolekcyjne i wypoczynkowe dla swoich podopiecznych organizuje np. dominikańska Klika, działająca przy krakowskim duszpasterstwie akademickim „Beczka”. Od 2007 r. również w Krakowie działa Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym AGAPE im. Hanny Chrzanowskiej, dla której turnusy integracyjno-wypoczynkowe są jedną z ważnych form działalności. Imię pielęgniarki nosi Centrum Opieki Wyręczającej dla Przewlekle i Nieuleczalnie Chorych Dzieci, działające przy Małopolskim Hospicjum dla Dzieci. Hanna Chrzanowska jest patronką kilku szkół w całej Polsce. Do dawnej patronki wróciła w tym roku Szkoła Policealna Pracowników Służb Medycznych i Społecznych dla Dorosłych w Krakowie-Nowej Hucie. Słuchacze kształcą się w m.in. w zawodach: opiekunki środowiskowej i dziecięcej, opiekuna osoby starszej, terapeuty zajęciowego i asystenta osoby niepełnosprawnej.
– Pracodawcy doceniają umiejętności, których słuchacze nabyli w szkole, ale najważniejsze dla nich jest to, że są oni wrażliwi na potrzeby chorych. Chętnie niosą im pomoc niezależnie od statusu materialnego, tak jak czyniła to Hanna Chrzanowska – podkreśla Dorota Mońko, wicedyrektor Zespołu Jednostek Edukacyjnych Województwa Małopolskiego w Krakowie, którego częścią jest szkoła imienia krakowskiej pielęgniarki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.