Mimo ścisłej klauzury są niezwykle żywotną częścią Kościoła. Przez modlitwę i pracę wypełniają swoje powołanie, a przestrzenią ich życia jest Pan Bóg.
Furta do klasztoru sandomierskich klarysek jest ukryta jak całe ich życie. Zaczynały od bardzo skromnego malutkiego mieszkanka, jednak dzięki pomo- cy wielu dobroczyńców kończą budowę klasztoru, który stanie w miejscu, gdzie zaczęła się historia polskich klarysek. Po blisko ośmiu wiekach wróciły do miejsca, gdzie bł. Salomea, pierwsza polska klaryska, złożyła franciszkańskie śluby.
Królewskie korzenie
Salomea z życiem klarysek, które wtedy zwano damianitkami, mogła się spotkać podczas swojego pobytu na Węgrzech, gdzie trafiła już jako dziecko, poślubiona królewiczowi, a potem królowi halickiemu Kolomanowi. Małżeństwo Salomei Piastówny, córki Leszka Białego i księżnej ruskiej Grzymisławy Ingwarówny, miało umocnić przymierze z Węgrami w sprawie Rusi Halickiej.
Losy małżonków, którzy pod wpływem średniowiecznej duchowości podjęli decyzję życia w białym, czyli dziewiczym małżeństwie, były dość burzliwe ze względu na niełatwą sytuację polityczną ówczesnej Europy. Gdy w 1241 r. Koloman zginął w bitwie z Tatarami, Salomea postanowiła powrócić do Polski na dwór brata Bolesława Wstydliwego.
Salomea, już jako wdowa, podczas pobytu na Węgrzech mogła poznać ubogie życie klarysek i funkcjonowanie klasztoru, który od 1240 r. znajdował się w Trnawie. Kilka lat wcześniej powstał klasztor klarysek w Pradze, założony przez Agnieszkę Przemyślidównę, córkę czeskiego władcy, która sama dołączyła do pierwszych tamtejszych klarysek. Wydaje się, że to właśnie inspiracja monarszej córki, św. Agnieszki Praskiej, która porzuciła wszystko, by poświęcić się w pełni Bogu, sprawiła, że Salomea podjęła decyzję o rozpoczęciu życia zakonnego.
– Podczas kapituły polsko-czeskiej prowincji franciszkanów w Sandomierzu w 1245 r. prowincjał Rajmund oblókł ją w zakonny habit Drugiego Zakonu św. Franciszka. Prawdopodobnie odbyło się to na zamku sandomierskim, a obecny na kapitule biskup krakowski Jan Prandota-Odrowąż udzielił jej mniszej konsekracji. Tak Salomea stała się profeską w Zakonie św. Klary i pierwszą zakonnicą tej reguły w Polsce. Pierwsza wspólnota sióstr powstała dzięki przybyłym siostrom z klasztoru praskiego. Stąd nasz klasztor to kontynuacja pierwszej wspólnoty polskich klarysek – opowiada s. Aleksandra Prełowska.
Pierwszym miejscem zamieszkania polskich klarysek był prawdopodobnie zamek książęcy. Salomea i jej brat Bolesław przystąpili do wznoszenia zespołu klasztornego dla klarysek i franciszkanów w niedalekim Zawichoście, gdzie założycielka i fundatorka wraz z mniszkami zamieszkały w 1257 r. Niestety, niebezpieczeństwo kolejnego najazdu Tatarów sprawiło, że klasztor wraz z siostrami, które pochodziły ze znamienitych rodów, przeniesiono do Skały, w okolice Krakowa. Później, już po śmierci Salomei część sióstr przeniosła się do nowo założonego klasztoru w Starym Sączu, a pozostałe w 1316 r. zamieszkały w klasztorze przy kościele św. Andrzeja w Krakowie.
Niezmienny charyzmat modlitwy
– W 1996 r. otworzyłyśmy nowy klasztor w Skaryszewie koło Radomia. Będąc jedną z pierwszych sióstr w tym konwencie, zostałam zaproszona do Sandomierza na sympozjum o życiu konsekrowanym. Było to zaraz po ukazaniu się adhortacji papieskiej „Vita consecrata”. Jeden z księży zaproponował mi, abym odwiedziła Zawichost, oraz pokazał stary Sandomierz, przypominając o tym, że to tu były nasze początki. Nie sądziłam, że za kilka lat Boża opatrzność pozwoli nam po wiekach powrócić do tej polskiej kolebki naszego zakonu – dodaje s. Aleksandra.
Powrót do Sandomierza po ośmiu wiekach nieobecności, jak zapisały w kronikach siostry klaryski, to wotum wdzięczności Bogu w 800. rocznicę urodzin bł. Salomei. Są najmłodszą wspólnotą z sześciu istniejących klasztorów klarysek na terenie Polski. W obecnym roku mija 750 lat od śmierci polskiej założycielki klarysek.
– Włączamy się w obchodzony przez wszystkie wspólnoty klariańskie w Polsce rok ku czci bł. matki Salomei. Poprzez nasze nieustanne trwanie na modlitwie chcemy stać się modlitewnym sercem diecezji i trwać w duchowej łączności z całym Kościołem lokalnym. Jako wspólnota włączyłyśmy się w diecezjalne Jerycho Różańcowe, które jest duchowym i modlitewnym wsparciem obchodzonego jubileuszu 200-lecia diecezji sandomierskiej – dodaje siostra.
Jak opowiada, w charyzmacie zakonu klauzurowego istotne są trzy elementy: umiłowanie kontemplacji, ewangeliczne ubóstwo oraz wierność Ewangelii wg wzoru świętych Franciszka i Klary. – Usuwając się w samotność, nie uciekamy przed światem i ludźmi, ale chcemy odejść od tego, co nie jest Bogiem, a co może stanowić przeszkodę na drodze do Niego. Charyzmat św. Klary mimo dużej odległości czasowej pozostaje nadal żywy w naszych sercach. Nasz dzień wypełnia przede wszystkim modlitwa, na którą przeznaczamy ponad siedem godzin. Oczywiście wykonujemy także inne prace, jak w każdej wspólnocie czy rodzinie, realizujemy też drobne zamówienia krawieckie czy hafciarskie. Klaryska może opuścić mury klasztorne tylko w wyjątkowych wypadkach. Wraz ze wstąpieniem za klasztorną kratę nasze życie się nie kończy, a wręcz dopiero się rozpoczyna, bo przestrzenią naszego życia jest Bóg. Nasza formacja trwa kilka lat, podczas których przygotowujemy się do złożenia ślubów wieczystych. To piękny i ważny dzień, jednak nie jest on celem. Tak naprawdę w tym dniu wszystko się zaczyna, wkraczamy w nowy etap życia, który realizujemy każdego dnia przez modlitwę i pracę. Każdego dnia poprzez nasze życie i modlitwę dziękujemy Bogu za Jego wielką miłość do duszy ludzkiej – wyjaśnia siostra.
Najpiękniejszy dar
– Po pierwszej klasie liceum poszłam na pielgrzymkę na Jasną Górę z rodzinnego Torunia. Szłam z intencją rozeznania mojego powołania. Prosiłam Maryję, aby pokazała mi drogę, którą mam iść. Wróciłam do domu z przekonaniem, że Pan Bóg chce mnie w zakonie, ale pojawił się nowy problem: który wybrać? Stwierdziłam, że jest ich tyle, iż nie jestem w stanie podjąć tej decyzji. Więc za rok poszłam po raz kolejny na pielgrzymkę z myślą, że jeśli Pan Bóg chce mnie w zakonie, to pokaże mi w którym. Po pielgrzymce rozmawiałam z jednym ze znajomych księży. Zwierzyłam mu się, że chciałabym wybrać życie zakonne u klarysek. Powiedział coś, co przeważyło na mojej decyzji: że dar powołania kontemplacyjnego jest najpiękniejszym darem, jaki może dać Pan Bóg. Napisałam list do sióstr klarysek w Krakowie i zaprosiły mnie na wizytę do siebie. Potem dałam sobie jeszcze rok na ostateczną decyzję. Po III klasie liceum byłam pewna swojej decyzji, ale chciałam skończyć szkołę, zamknąć etap mojej edukacji, lecz kiedy siostry powiedziały, że mogę ukończyć liceum, będąc we wspólnocie, podjęłam ostateczną decyzję wstąpienia do klasztoru – opowiada s. Aleksandra.
Pierwszą osobą w domu, która dowiedziała się o tym wyborze, była mama, która uszanowała decyzję córki. – Pamiętam moment wejścia za klauzurę. Było to 25 sierpnia, w wigilię uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. To Ona pomogła mi rozeznać powołanie i w ten dzień stałam się częścią wspólnoty zakonnej. Przekraczając w krakowskim konwencie żelazną bramę, czułam, jak ktoś prowadzi mnie za rękę i wprowadza w miejsce, które wybrał dla mnie. Pamiętam, jak w dniu obłóczyn jedna z sióstr zapytała mnie, jak się czuję. Bez namysłu odpowiedziałam, że czuję się, jakbym urodziła się w habicie – dodaje klaryska.
Historia powołania s. Faustyny może zadziwić. Jak opowiada z uśmiechem, objechała niemal cały świat, by wybrać życie w zamkniętym klasztorze. To właśnie tutaj znalazła prawdziwe szczęście. – Pamiętam jak w dniu 18. urodzin modliłam się w katedrze w Eger (Węgry) o światło, co mam w życiu robić. Wtedy nawet nie myślałem o zakonie, nawet nie słyszałam o klaryskach. Oddałam się w ręce Chrystusa, by mnie poprowadził. Potem były studia. Następnie pojechałam do pracy do Anglii, Niemiec, a nawet Nowej Zelandii. Tam, patrząc na szczęśliwe rodziny, widziałam, jak wiele radości daje życie w małżeństwie. Jednak moje serce szukało innego źródła miłości. Wróciłam do rodzinnych Węgier.
Chodziłam często na Msze do franciszkanów. Pewnego dnia przybył tam ojciec z Polski i zapytał jednego z naszych braci franciszkanów, co to za dziewczyna. Powiedział też, że byłaby ona dobrą klaryską. Potem usłyszałam od niego: „Nie bój się, idź za Jezusem”. To były słowa, w których odczytałam wezwanie Chrystusa. Po niedługim czasie zapukałam do skaryszewskiej furty klarysek – opowiada s. Faustyna. Podkreśla, że rodzicom nie było łatwo zrozumieć jej wybór. – Gdy czasem mnie odwiedzają, widzą, że jestem szczęśliwa, i to daje szczęście także im – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.