Widziały, wysłuchały i przeżyły już niejedno. Niepewne czasy niepodległości, wojenny płacz i lata komunizmu, kiedy administratorzy domów wszelkimi sposobami chcieli usunąć kapliczki z praskich podwórek.
Przed wejściem do zrujnowanych, odrapanych z tynku kamienic przy ul. Brzeskiej ostrzegają żółte tabliczki. A ludzie nie tylko wchodzą, ale wciąż tam mieszkają, spacerują z dziećmi, parkują na podwórkach samochody.
– Jakie niebezpieczeństwo?! Nad nami czuwa „Góra”– macha ręką mieszkanka z Brzeskiej 17 A i pokazuje stojącą pośrodku podwórka dużą figurę Matki Bożej. Na cokole napis: „O, Matko nasza! Opiekuj się nami”. Figurę ufundowali mieszkańcy 9 sierpnia 1943 roku. Cudem wtedy uniknęli rozstrzelania, chociaż już stali na podwórzu przed wycelowanym w nich niemieckim karabinem maszynowym. Podczas Powstania Warszawskiego stała się Maryją cmentarną, gdy tak jak przy wielu warszawskich podwórkowych kapliczkach odprawiano obok niej pogrzeby i grzebano zabitych.
W pamiętnym 1943 r. na podwórkową, dużą figurę Matki Bożej złożyli się też mieszkańcy kamienicy przy ul. Brzeskiej 11. Idąc ich śladem, mieszkańcy w trzecim podwórku tej kamienicy powiesili ołtarzyk na ścianie między oknami na parterze budynku. Wieczorem, po zamknięciu bram, rozpoczynały się przy nich modlitwy. O szybkie zakończenie wojny, o uratowanie rodzin…
Na Brzeską przesiedlono wtedy wielu mieszkańców Muranowa, gdzie tworzono warszawskie getto. Trafili do niego też Żydzi z Brzeskiej. Ale nie wszyscy. Felicja Grabek, mieszkanka kamienicy pod numerem 11, w książce „Kapliczki warszawskie” wspomina sąsiadkę z sutereny, która ukrywała w piwnicy Żyda. Przeżył wojnę i poprosił o chrzest.
Ulica Brzeska, chociaż po wojnie otoczona złą sławą, to szlak podwórkowych kapliczek, często już zabytkowych. Można je znaleźć w co drugiej starej kamienicy. Tę pod numerem 21 zbudowali Eugenia Terech i jej mąż. W czasie wojny ona ukryła się na strychu i uniknęła wywózki do Niemiec. On z wojny wrócił bez oka, ale żył. Z wdzięczności figurę Matki Bożej przyniósł na piechotę z Częstochowy. Z czasem kapliczka „obrastała” w krzyże, krzyżyki, obrazki, które w swoich intencjach wkładali do niej mieszkańcy. Nie tylko oni. Do dziś w oszklonej kapliczce stoi obraz żołnierza z Matką Bożą, włożony przez kobietę, która w tym miejscu straciła 19-letniego syna.
Na skwerku przed kapliczką zawsze palą się znicze: „Za zmarłych z tego domu. Za dobrych i tych niedobrych” – jak napisała kiedyś na kartce przed kapliczką Teresa Jurkowska. To ona przejęła po 96-letniej Eugenii Terech opiekę nad Matką Bożą. Bardzo dbała o to, żeby zawsze panował przy niej porządek, stały świeże kwiaty i było dużo zieleni. Ale sama, już starsza, wyprowadziła się do córki.
– Czasami przychodzi zapalić świeczkę Matce Bożej, przy okazji kawkę wypijemy, porozmawiamy. Tam, gdzie mieszka, też jest w podwórku kapliczka, ale już ktoś inny się nią zajmuje – mówi Anna Nowaczyńska, od 20 lat mieszkanka kamienicy przy Brzeskiej 21. To ona od pani Teresy otrzymała kluczyk do kapliczki i namaszczenie na jej opiekuna. Teraz jednak sama szykuje się do przeprowadzki, bo kamienica wreszcie doczeka się remontu. – Ale chyba naszej kapliczki nie usuną? – niepokoi się pani Anna.
Najwięcej podwórkowych kapliczek, ponad 100, zachowało się na Pradze. Najstarsze mogą sięgać nawet insurekcji kościuszkowskiej, chociaż na przestrzeni wieków zniszczone figury czy krzyże zastąpiono nowymi. Budowano je jako wotum za uratowanie życia w czasie epidemii, klęski żywiołowej czy w czasach wojny, za odzyskanie niepodległości po I i II wojnie światowej albo dla upamiętnienia ofiar. Są nie tylko atrakcją turystyczną, ale też świadectwem wiary mieszkańców wielu pokoleń i czasów.
Niezwykły przewodnik
Nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska ukazał się poręczny przewodnik po praskich kapliczkach. Czytelnik znajdzie w nim adresy, zdjęcia, opisy i historię kapliczek, splecioną z losami dawnej i współczesnej wielokulturowej Pragi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).