Wypisz wymaluj

Ten kościół czyta się jak książkę. Promienie słońca ukazują stany emocjonalne świętego. Rano radość, wieczorem smutki. Pospacerujemy z Józefem po Sudetach?

Reklama

Krzeszów szykuje się do zimowego snu. To widać, słychać i czuć. Tym bardziej że maszerujemy przez najchłodniejszą sudecką kotlinę. Hasło: „Krzeszów”. Odzew: „Perła baroku”. I, Drodzy Państwo, nie jest to tani chwyt marketingowy.

Przyznam uczciwie, nie przebadam za barokiem, ale jest w tej regule wyjątek. Krzeszów.

Wioska zachwyca już na pierwszy rzut oka. Ileż miejsc w Polsce oszpeconych zostało przez architektów minionego systemu, zaznaczającego swój teren szaroburymi blokami czy betonowymi klockami. Typowe beskidzkie klimaty: śliczna górska wioska, drewniane chałupy, las, sielanka, a na samym środku rynku ohydny wielki Dom Handlowy „Gazda” albo „Halny”. Krzeszów (województwo dolnośląskie, gmina Kamienna Góra) jakimś cudem ocalał. Przechował skarb w czystej postaci. Na tle Śnieżki jaśnieją dwie siedemdziesięciometrowe wieże.

Skarb pod podłogą

Dopiero przed kilku laty z potężnych murów zniknęły rusztowania, a opactwo przestało być wielkim terenem budowy i zalśniło pełnią barw. Gdy Henryk Pobożny zginął w bitwie pod Legnicą w 1241 r., jego żona Anna na kresach księstwa ufundowała klasztor, w którym otaczano modlitwą poległych w bitwie. Jej wnuk – książę Bolko sprowadził do Krzeszowa cystersów. Gdy osiedli tu zakonnicy w białych habitach, wokół rozciągały się bezkresne lasy.

Spędzali 8 godzin na modlitwie i tyle samo na pracy. Zakasali rękawy i, jak to mieli w zwyczaju, rozpoczęli budowę. W kotlinie wyrósł klasztor, który niebawem stał się miejscem pochówku świdnickich książąt. Po wielu historycznych trzęsieniach ziemi i zawirowaniach (najazdy husyckie, przebudowy, remonty, wyburzenia, kasata zakonu w 1810 roku) dziś u podnóża Sudetów zastaniemy barokowe cacko.

Największym skarbem Krzeszowa jest niewielki obraz – najstarsza w Polsce i jedna z pięciu najstarszych ikon maryjnych Europy. Matka Boska Łaskawa, starsza o 200 lat od słynnej jasnogórskiej Czarnej Madonny, przeleżała przez prawie 200 lat... pod podłogą. Gdy w XV wieku śląskie klasztory zostały splądrowane przez czeskich husytów, obraz zniknął. Znaleziono go 18 grudnia 1622 r. w skrytce pod zakrystią. Od tego czasu przed Królową Sudetów padają na kolana tłumy wiernych.

Tym razem przyjechaliśmy dla innych malowideł. I do innego kościoła.

Niezawodny

– Zdumieni turyści pytają, dlaczego w maleńkim Krzeszowie stoją obok siebie dwa kościoły: jeden wielki, a drugi... jeszcze większy – śmieje się nasz przewodnik Mieczysław Gadzina (zna opactwo na wylot). – Kościół, który dziś jest bazyliką, należał do cysterskiego klasztoru, a kościół św. Józefa (pierwotnie św. Andrzeja) był kościołem parafialnym. Bernard Rosa nieprzypadkowo zwany był Złotym Opatem. To on rozebrał do szczętu gotycki kościółek i na jego miejscu wybudował obecną imponującą świątynię. Pamiętajmy, że rozgrywało się to po wojnie trzydziestoletniej, na fali kontrreformacji, wielkich zawirowań. Kogo bierze się wówczas na pierwszy ogień wstawiennictwa? Niezawodnego świętego Józefa! Czy możemy się dziwić, że w całej Europie wyrastały jak grzyby po deszczu bractwa św. Józefa? Krzeszowski opat nie miał wątpliwości, co robić na tym gorącym terenie. 19 marca 1669 r. założył Bractwo św. Józefa. Gromadziło mężczyzn żyjących wedle ustalonego kodeksu. Zobowiązywali się oni nie tylko modlić i spełniać uczynki miłosierdzia, ale również wspomagać kontrreformację, czyli otwarcie i publicznie przyznawać się do wiary katolickiej. Bernard Rosa był tak zafascynowany osobą Opiekuna Jezusa, że na ziemiach należących do opactwa wybudował aż trzy kościoły pod jego wezwaniem.

Bractwo stało się niezwykle popularne i niebawem rozrosło się do tego stopnia, że kościół św. Andrzeja pękał w szwach, a tysiące mężczyzn przestało mieścić się w świątyni. Raz w miesiącu bractwo zbierało się tu na tzw. schadzki. Jego znakiem rozpoznawczym były pierścienie z monogramem JMJ (skrót imion Jezusa, Maryi i Józefa). Tłum tysięcy mężczyzn przechodzących przez progi kościoła musiał robić wrażenie (dla porównania dziś w Krzeszowie mieszka 1650 osób!). Za każdym razem uroczyście odśpiewywano „Veni Creator”, a potem odmawiano litanie i słuchano kazań. Najpopularniejszą modlitwą był tzw. Różaniec do św. Józefa. Bractwo rozrastało się w błyskawicznym tempie, bo już w połowie XVIII w. modliło się w nim ponad 100 tys. mężczyzn reprezentujących wszystkie stany.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama