Ten kościół czyta się jak książkę. Promienie słońca ukazują stany emocjonalne świętego. Rano radość, wieczorem smutki. Pospacerujemy z Józefem po Sudetach?
Oto czynię wszystko nowe
– Bernard Rosa nie bawił się w przeróbki i przebudowy. Rozebrał kościółek do zera, a na jego miejscu wybudował dzisiejszą świątynię. Jej patronem został – a jakże! – św. Józef. Kościół stał się rodzajem pomnika, bo w 1692 roku obchodzono 400-lecie obecności cystersów w Krzeszowie. Nie wniesiono nic ze starego wyposażenia, by świątynia nie stała się „architektonicznym kundlem”. Wszystko wybudowano od nowa w stylu baroku.
Ten kościół czyta się jak książkę. A wszystko za sprawą zatrudnionego przez opata mistrza Michała Leopolda Willmanna, nieprzypadkowo zwanego obecnie Śląskim Rembrandtem.
Mistrz przyjechał tu z Lubiąża i namalował aż 50 fresków. Powstała barwna obrazkowa opowieść, coś w rodzaju duchowej podróży, podręcznika: „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Józefie”. Przodkowie Opiekuna Jezusa na sklepieniu, a na ścianach bocznych cały życiorys Józefa. Artystyczna notka biograficzna. Plus zapis stanów emocjonalnych świętego: siedem radości i siedem smutków.
Cystersi zadbali o to, by freski, które będą oglądać wierni, były małym przewodnikiem po Biblii, katechizmem dla średnio zaawansowanych. Ta forma zwana była „Biblią dla ubogich”, a ponieważ jesteśmy dzień przed wypłatą, wchodzimy w tę propozycję.
Żadnych poprawek!
– Powstało arcydzieło. Zapierająca dech w piersiach ekspozycja ponad 50 polichromii, a tym samym największy zbiór fresków w Europie na północ od Alp – cmoka z zachwytu Mieczysław Gadzina. – Sceny biblijne rozgrywające się w śląskiej scenerii. Wierni (ludzie zazwyczaj niepiśmienni) potrafili rozpoznać nie tylko swe miejscowości, ale szczyty Gór Stołowych, czy zielone lasy. Willmann przybył do Krzeszowa jako protestant, nie znając doświadczenia kultu świętych. Myślę, że godzinami rozmyślał nad tym, w jaki sposób oddać w sposób mistyczny naturę Józefa. Artysta był początkowo bezradny. Po trzech latach od rozpoczęcia malowania… dokonał konwersji. Stał się katolikiem. To pokazuje, jak wiele dało mu kontemplowanie przez parę lat życia Świętej Rodziny.
Wraz z pomocnikami malował na mokrym tynku. Nie było mowy o poprawkach. Trzeba mieć pewną rękę, bo jeśli farba wsiąknie w tynk, można zapomnieć o zamalowaniu niedociągnięć. W postaci karczmarza, który stanowczym ruchem wygania Józefa spod bram gospody, rozpoznamy samego Willmanna. Historycy sztuki widzą w tym geście malarski zapis jego duchowej wędrówki. W świątyni znajdziemy jeszcze dwa jego autoportrety. We wspomnianym wyżej geście artysta przedstawił siebie jako protestanta, który odmawia Świętej Rodzinie noclegu. Na fresku „Obrzezanie” (jedyne przedstawienie tego aktu w polskich kościołach!) Willmann stoi zapatrzony w postać maleńkiego Mesjasza, a w scenie przedstawiającej znalezienie Jezusa w świątyni przysłuchuje się naukom dwunastolatka, będąc już gorliwym katolikiem.
By nie rozpraszać uwagi ludzi i skupić ich myśli jedynie na Józefie, w kościele nie znajdziemy figur, ozdobników, dekoracji ani… żyrandoli. Świątynia jest nietypowo orientowana na osi północ–południe. Poranne wpadające przez okna promienie słońca pokazują siedem radości świętego, a zachodzące słońce oświetla jego smutki.
Ten kościół czyta się jak książkę. Józef na freskach jest młody i niezwykle modnie ubrany. Mistrz Willmann uczył się w Niderlandach, więc postać świętego wygląda jak wycięta z żurnala.
– O tu, na fresku, klęczy przed Maryją. Jak to możliwe? Przecież Żydzi nie klękają, a już na pewno nie przed kobietami! Żyd może klęknąć jedynie przed Najwyższym! Odpowiedź jest prosta: Józef klęczy przed Mesjaszem, który zamieszkał w łonie jego żony. I adoruje Go – opowiada przewodnik. – W tradycji żydowskiej małżeństwo zawierano dwustopniowo. W pierwszym etapie pan młody składał wobec narzeczonej zobowiązania. Młodzi byli już sobie przypisani, ale nie mogli jeszcze mieszkać pod jednym dachem. Dopiero po drugim etapie pan młody w uroczystym orszaku wprowadzał małżonkę do domu.
Pastuszkowie mają twarze miejscowych chłopów. Nisko kłaniają się Nowonarodzonemu. Willmann oświetla jeden punkt obrazu. To na nim skupia nasz wzrok. Jeden z pasterzy niesie baranka. Jest to jasna zapowiedź pełnego zachwytu okrzyku Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”.
Idziemy dalej. Maryja szukająca cienia pod ogromnym drzewem karmi Jezusa. Siedzący obok żony Józef stara się uspokoić upartego ryczącego osła. Na drugim planie fresku siepacze Heroda na tle wielkiego zamku Bolków mordują niemowlęta…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).