Gdy s. Teresa Mroczek w 1978 r. jechała do Rwandy, nie miała pojęcia, że przeżyje tam trzy zbrojne konflikty.
Siostry służki były jedynym zgromadzeniem, które nie opuściło placówek misyjnych w Kongu. – Nasza misja podczas bratobójczych walk była celem napadów. Pewnej nocy, było może około godz. 1, pukanie. Otworzyłam, bo myślałam, że może coś się stało i ksiądz przyszedł z jakimiś wieściami. Tymczasem to byli napastnicy. Gdy zobaczyli białą kobietę, od razu zaczęli żądać pieniędzy. Przystawili mi wielki nóż do szyi. Zabrali okulary, zegarek. Związali mnie bardzo mocno. Krzyczałam tak głośno, że wszyscy się pobudzili.
Gdy ksiądz zapalił światło, poszli do niego. Słyszałam, jak krzyczał. A u mnie kartkują książki, szukają pieniędzy. Sama nie wiem, jak znalazłam się na podłodze. Kopią mnie. Przystawiają mi karabin do szyi. Domagają się pieniędzy. Zabrali mi wszystko, co miałam, jakieś 120 dolarów. Gdy miałam ten karabin przy szyi, byłam przekonana, że to koniec mojego życia. Oddałam wszystko Panu Bogu. Po tym, jak napastnicy odeszli, byłam szczęśliwa. Czułam się jak nowo narodzona. Łaską Bożą było to, że nie miałam żalu do nich. Przebaczyłam im, byłam wdzięczna Bogu, że mi ocalił życie. Siniaki na rękach miałam jeszcze dwa miesiące – wspomina misjonarka.
Po tym napadzie siostry postanowiły przygotować sobie kryjówkę. Szykowały ją nocami, by nikt o tym nie wiedział. Przydała się już tydzień po zbudowaniu. Był kolejny napad. Siostry schowały się do kryjówki, jedna została. Mierząc do niej z karabinu, napastnicy straszyli, że jeśli nie dostaną pieniędzy, to ją zastrzelą. Doświadczona misjonarka wiedziała, jak mocno w ich mentalności tkwi animizm. „Jeśli mnie zastrzelisz, to mój duch przyjdzie do ciebie i już cię nie opuści” – powiedziała. Zlękli się i uciekli.
Powrót z „Promienia”
Cztery lata temu s. Teresa złamała kość pięty i rok później przyleciała do Polski na operację. Po niej wróciła do Afryki, ale tam okazało się, że pięta się nie zrosła. Misjonarka przebywa obecnie w Mariówce w prowadzonym przez jej zgromadzenie ośrodku „Promień”. – Kość się zrosła. Została tylko jakaś szpara, ale zabiegi tu naprawdę mi pomagają – wyjaśnia. A zapytana o to, czy wraca na misje, śmieje się radośnie i mówi: – Mam już bilet na 27 sierpnia.
Wcześniej do Mariówki zawitają młodzi z Konga. Goście z Afryki będą uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży, rozpoczynając od pobytu w naszej diecezji. – W Afryce jest zupełnie inna praca i inni ludzie. Ja umiem tam pracować. Wojny były i przeszły. Właśnie dlatego Kościół ma tam ogromne zadanie. Dokłada wszelkich starań, aby doszło do pojednania między plemionami Hutu i Tutsi. Jest to jednak bardzo trudne. My, misjonarze i misjonarki, staramy się służyć wszystkim. Jedna z naszych sióstr, zwłaszcza w okresie po tych wojnach, była zaangażowana w organizowanie i prowadzenie rekolekcji uzdrawiających, adresowanych do osób poranionych wydarzeniami wojennymi. Pomagała w podjęciu decyzji przebaczenia osobom, które były sprawcami tych bardzo trudnych doświadczeń.
Rwanda to mały afrykański kraj. Jego terytorium jest 12-krotnie mniejsze od Polski. Sąsiednia Demokratyczna Republika Konga jest państwem o powierzchni 8-krotnie większej niż nasz kraj. W obu istnieje ogromne etniczne napięcie. Gdy w Rwandzie działy się straszliwe etniczne czystki, papież Jan Paweł II prosił świat o reakcję. „Błagam wszystkich mieszkańców Rwandy, a także rządzących państwami, które mogą przyjść im z pomocą, niech uczynią niezwłocznie wszystko, co tylko możliwe, by w tym kraju, tak boleśnie doświadczonym, otworzyły się drogi pojednania i odbudowy” – wzywał Ojciec Święty. Za to zaangażowanie magazyn „Time” przyznał mu w 1994 r. tytuł Człowieka Roku.
Jan Paweł II odwiedził Rwandę w 1990 r., jeszcze przed straszliwą wojną domową i późniejszymi rzeziami. To kraj nazywany „regionem tysiąca wzgórz”. Wówczas papież sparafrazował to powiedzenie. – Nazwał Rwandę krajem tysiąca problemów i tysiąca rozwiązań. Nasza misyjna posługa w tym kraju, ale też w sąsiednim Kongu, to jedna z tych prób rozwiązań, bazująca na Ewangelii – kończy misjonarka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).