Jeszcze wówczas nie wiedział, że tam, gdzie człowiek został zraniony, w tym samym miejscu jest jego uzdrowienie.
Kościół wypełnia się śpiewem: „Kim są i skąd przychodzą?”. Pytanie odbija się od ścian kościoła, powraca echem. „To ci, którzy przychodzą z wielkiego, z wielkiego utrapienia. I opłukali swe szaty i je wybielili we krwi Baranka...”. Środkiem świątyni idzie procesja. Na początku złoty krzyż, za nim diakon niosący Pismo Święte, potem grupa osób. Podchodzą do prezbiterium, zajmują miejsca po obu stronach ołtarza. Rozpoczynają się uroczyste nieszpory, podczas których członkowie Pierwszej Wspólnoty Neokatechumenatu przy parafii pw. Chrystusa Odkupiciela Człowieka złożą publiczne wyznanie wiary – Redditio Symboli.
Walka o wiarę
– Wiele lat temu były tutaj katechezy, które zgromadziły obecnych we wspólnocie. Oni wówczas wyruszyli w drogę, w drogę pochrzcielnego katechumenatu. Widzimy, że chrzest, który otrzymaliśmy jako dzieci, jest ziarnem. Zawiera w sobie owoce, moc, by kochać, by żyć w komunii z Bogiem i ludźmi, ale często jest to moc niespożytkowana. Ta droga oparta na słowie Bożym, na celebracjach, na liturgii powoduje, że to ziarno zaczyna kiełkować i rosnąć, i pojawiają się owoce – mówi ks. Wiesław Janik.
We wzrastaniu we wspólnocie neokatechumenatu jest etap Redditio Symboli, czyli wyznanie wiary. – Właściwie jest to uzasadnienie, dlaczego wierzę w Boga. Na podstawie jakich faktów mogę stwierdzić, że wierzę, co takiego Bóg zrobił w moim życiu, w życiu mojego małżeństwa, że mogę powiedzieć, iż wierzę w Niego. Bo nasza wiara opiera się na doświadczeniu – wyjaśnia ks. Janik.
Tę uroczystość porównuje do przypowieści o talentach. Pewien gospodarz rozdał talenty swoim sługom i wyjechał. Po czasie wraca i pyta: „Pokażcie, co zrobiliście z moimi talentami”. – Dzisiejsi wyznawcy wiary otrzymali wiele talentów od Boga, od Kościoła. Otrzymali słowo Boże, otrzymali Ducha Świętego. I teraz nadszedł czas, kiedy Gospodarz wraca i pyta: „Co z tym uczyniliście? W jaki sposób wasze życie zostało przeobrażone przez słowo, którego słuchaliście?”. I dlatego oni będą opowiadać o tych faktach, w których widzą mocne działanie Pana Boga. Oczywiście ten etap nie kończy drogi, walki, którą toczymy o wiarę – podkreśla ks. Wiesław.
Prowokowałem Boga
Wyznaniu wiary towarzyszą nie tylko wierni licznie wypełniający świątynię, ale również proboszcz ks. Andrzej Pluta oraz abp Józef Górzyński, który przewodniczy uroczystym nieszporom. Sięga dłonią do koszyka, wyciąga kartkę, na której zapisane jest imię osoby, która powie świadectwo. – „Effata” to znaczy otwórz się, abyś mógł wyznać swoją wiarę i cześć, i chwałę Boga Ojca – mówi arcybiskup. Mężczyzna klęka. Pasterz nakłada na jego głowę dłonie i modli się: – Piotrze, Duch Święty niech cię wspiera i niech ci pomoże złożyć świadectwo wiary w naszego Pana Jezusa Chrystusa, abyś otrzymał palmę zwycięstwa, którą jest życia wieczne. – Piotr podchodzi do krzyża. Staje obok. Zaczyna mówić o tym, co Bóg uczynił w jego życiu.
– Moi rodzice mieli ogromne trudności w budowaniu relacji. Nie potrafili się dogadać. Jako dziecko często myślałem, dlaczego w ogóle oni wzięli ślub. Czemu ludzie się pobierają, jeśli później nie mogą z sobą żyć? Mój tata, niestety, ma również problemy z alkoholem – mówi. Opowiada o swoich relacjach z nim. Że na niego zrzucił winę za to, że życie jest nie takie, jak sobie wyobrażał. – Im byłem starszy, tym więcej widziałem problemów, nie wspominając już o niemożności budowania relacji z dziewczynami. Strasznie się bałem. I za to wszystko winiłem ojca, tłumacząc sobie, że on nie dał mi podpory, a w naszym życiu zamieniliśmy może kilkanaście zdań. Kiedy dorosłem, próbowałem sobie jakoś życie ułożyć. Marzyłem o rodzinie, domu. Okazało się, że jestem tak poraniony, że nie potrafię zbudować normalnej relacji z żadną dziewczyną. Bazowałem na tym, że ludzie mnie lubili, bo grałem na gitarze, śpiewałem... Ale to się sypało, rozpadało.
Po dramatycznym rozstaniu z dziewczyną wpadłem w psychiczny dołek. Poczułem, że się skończyłem. Miałem poczucie, że stanąłem nad przepaścią, i myśl, że może to życie trzeba by zakończyć… Ono przecież nie ma sensu – opowiada. Wówczas jeszcze chodził do kościoła, ale tracił poczucie sensu, że to jest cokolwiek warte. Mimo to resztkami sił w dramatyczny wręcz sposób zaczął wzywać na pomoc Pana Boga. – Prowokowałem Go, w duszy krzyczałem, że jeśli w ogóle jest, to ma mi się objawić, bo nie widzę sensu, bo się skończyłem. „Pokaż mi, że jesteś!” – autentycznie Go prowokowałem – wyznaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.