Suruç i Kobane. Dwa sąsiadujące ze sobą miasta leżące na pograniczu turecko-syryjskim. Konieczny przystanek dla tysięcy uchodźców uciekających przed terrorem Państwa Islamskiego. Odwiedziliśmy Kurdów – chrześcijan w obozach dla uchodźców na pograniczu spływającym krwią.
Jak oni trzymają się wiary!
W tych koszmarnych warunkach, wśród obrazów i wspomnień piekła, strachu, wiara w Ukrzyżowanego trwa. W obozach zdarzają się też nawrócenia. Okazuje się, że Ten, który cierpi dla ludzkości, staje się ukojeniem w tej beznadziejnej sytuacji. W Kobane, wśród gruzów, tworzy się nowa wspólnota chrześcijańska, ma w planach budowę kościoła. W historii Chrystusa i jego pierwszych wyznawców uchodźcy odnajdują pespektywę sensu – przyrównując swój los do męczenników z pierwszych wieków. Postrzegając Krzyż i jego ciężar jako cud. Ksiądz zajmujący się uciekinierami opowiada: – W obliczu tego koszmaru nie tracą wiary. Oni mnie uczą, jak mam wierzyć. Ich wiara staje się nawet silniejsza – staje się najważniejszym elementem życia. Trzymają się jej z całych sił, jakby bez niej mieli zniknąć.
Opowiadam kapłanowi o europejskim strachu przed falą uchodźców. Chwilę się zastanawia i mówi: – Rozumiem ten strach. Ale wiem też, że każdy chrześcijanin musi być zawsze gotowy do drogi. Że powinien zawsze, w pewnym sensie, pozostać obcym. Oni nam teraz o tym przypominają.
Przez większość naszego pobytu korzystamy z gościnności znajdującego się w Suruç „centrum kulturowego”. Kilkupiętrowy budynek, miejsce spotkań Kurdów. To tu świętują koniec ramadanu, tutaj organizują wieczorki filmowe, podczas których wspominają swoich męczenników zamordowanych przez Państwo Islamskie. W ogrodzie bawią się dzieci. Centrum jest też miejscem spotkań dla wolontariuszy i dziennikarzy chcących pomóc uchodźcom.
Półtora dnia po naszym wyjeździe w centrum kulturalnym Suruç wybucha bomba. Rozrywa kilkadziesiąt osób, giną także kobiety i dzieci. Wśród ofiar Kurdowie i europejscy wolontariusze. Tego samego dnia Kurdowie dokonują egzekucji dwóch policjantów tureckich, którzy mieli współpracować z zamachowcami. Zamach w Suruç staje się dla tureckiego przywódcy Erdoğana pretekstem do rozpoczęcia „antyterrorystycznej operacji”. Jej oficjalnym celem ma być Państwo Islamskie, wszystko jednak wskazuje na to, że prawdziwym wrogiem dla Erdoğana są Kurdowie, i to oni mają być ofiarami. Warto jednak pamiętać, że dziś to Kurdowie są tymi, którzy na pierwszej linii walczą z IS. I to dzięki działaniom grup kurdyjskich tysiące uciekinierów ocaliło życie. Erdoğan bombarduje dziś tych, którzy ratują chrześcijan. Dlatego każdy atak Turcji na pozycje kurdyjskie to śmierć ludzi, których Kurdowie nie uratują, bo będą musieli bronić się przed turecką armią.
Tragedia kurdyjska polega na tym, że ludzie ci są właściwie bez szans. Mają trzech potężnych wrogów – Turcję, Państwo Islamskie oraz Asada – którzy dążą do zniszczenia najdrobniejszego przejawu autonomii i niezależności kurdyjskiej. Przeciwstawić im mogą tylko swoją odwagę. Ale to za mało. Dodatkowo Turcja jest zbyt ważnym sprzymierzeńcem Zachodu na Bliskim Wschodzie, by ten mógł realnie powalczyć o prawa Kurdów. Zaś klęska Kurdów zmniejszy szanse przeżycia tysiącom uciekinierów, w tym chrześcijanom. Już teraz pogranicze spływa krwią, codziennie giną ludzie. Wszystko wskazuje na to, że będzie coraz gorzej. Gdy pytam o tę sytuację jednego z wojowników kurdyjskich, ten odpowiada: – Musimy wygrać. Za dużo krwi męczenników już spłynęło do ziemi.
Możesz pomóc
Kurdowie, chrześcijanie, których barbarzyństwo Państwa Islamskiego zmusiło do ucieczki, proszą o pomoc. Brakuje im wszystkiego. Najbardziej: lekarstw, środków higienicznych, ubrań, pokarmu dla noworodków i małych dzieci, żywności. Stowarzyszenie „Pokolenie” organizuje konwój humanitarny do Suruç i Kobane. Kupione za zebrane pieniądze leki, jedzenie i ubrania, chciałbym osobiście zawieźć do Suruç i Kobane. Pieniądze można wpłacić na konto: ING Bank Śląski o. Katowice 46 1050 1214 1000 0023 2833 5191
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).