Dreszcz przez ciało i sumienie

O źródłach terroryzmu, lęku na co dzień, naśladowaniu św. Franciszka i oczarowaniu papieżem z o. Symeonem Stacherą OFM, wikariuszem generalnym archidiecezji Tanger (Maroko) rozmawia Andrzej Kerner.

Reklama

A jeśli ten drugi jest wrogo nastawiony?

On też jest obrazem Boga, może usłyszeć Jego głos. Dzisiaj nawołuje nas do tego papież Franciszek. Uczestniczyłem w kilku spotkaniach z nim. Powtarzał: idźcie do muzułmanów, pracujcie z nimi, szukajcie wspólnego dobra. Jesteśmy skazani jedni na drugich. Wyjście na spotkanie jest jedynym orężem, który spowoduje zmianę mentalności. Dlaczego kalifat czyni to, co czyni? Ze zła, które ma w sobie? Dlaczego kalifat powstał i dlaczego ma tak wielką władzę, nie tylko ekonomiczną? Myślę, że jednym z jego źródeł jest upokorzenie tych ludów, nacji, które przez wieki nie wytworzyły cywilizacyjnego rozwoju materialnego (może kierowały się innego typu rozwojem?). Czy kierują nimi tylko pobudki religijne? Nie powiedziałbym. Materialne? Być dżihadystą to jest nawet opłacalne. Ale czym kierują się młodzi mieszkający w Europie, którzy zaciągają się w ich szeregi?

Ojciec nie wierzy w siłowe rozwiązanie problemu tzw. Państwa Islamskiego?

Siłowo, ach… (ciężkie westchnienie) Oczywiście kiedy jesteśmy w zagrożeniu życia, możemy używać siły. Nie po to, żeby zabić napastnika, ale go obezwładnić. Ale jak sprawić, żeby on zmienił swoje myślenie? Cały czas kieruję się franciszkańskim przesłaniem: iść na spotkanie. Jak się spotkać, skoro strona walcząca jest nastawiona tak negatywnie? Nie mam na to dzisiaj rozwiązania. Jak zmobilizować całe narody – szczególnie arabskie – do przeciwstawienia się temu sposobowi szerzenia islamu, do zamknięcia źródeł, które karmią ducha kalifatu? Myślę szczególnie o „karmieniu” materialnym, bo siła militarna kalifatu jest ogromna. Nie można pozostawić tych pytań bez odpowiedzi. Wszystkie mądre siły ludzkie powinny się zjednoczyć, by powstrzymać ten barbarzyński kierunek.

Diecezja opolska gotowa jest przyjąć tymczasowo 50 rodzin z Syrii. Z uchodźcami pragnącymi dostać się do Europy ma Ojciec do czynienia od lat, rozumie sytuację chrześcijan żyjących w świecie islamu. Co jest najważniejsze w kontaktach z nimi? Czego się wystrzegać?

Najważniejsze są trzy słowa. Poznać – uczynić wszystko, aby otworzyć się na inność, ludzi inaczej myślących niż my, poznać ich życie, ich historie, tragedie, pragnienia, słuchać ich. Być dla nich sercem Jezusa... Drugie: zaakceptować – ich świat jest inny od naszego. Są z Bliskiego Wschodu, niosą swój wymiar religijny w wydaniu orientalnym. Nie oceniajmy ich ani nie wydawajmy osądów. Po prostu z sercem na dłoni zaakceptujmy ich takimi, jakimi są. I w końcu pokochać – to najpiękniejsze i najtrudniejsze, bo miłość weryfikuje się każdego dnia. Pokochać to przyjąć na siebie trudności, które przyjdą. Od uchodźców będzie oczekiwane świadectwo ich chrześcijańskiej postawy i wartości, które przyniosą ze sobą. Trzeba się wystrzegać – z obydwu stron – pochopnych opinii, oceniania całości zjawiska, generalizowania. Trzeba towarzyszyć każdej sytuacji i każdemu człowiekowi, każdej rodzinie z osobna.

Niedawno Ojciec wraz z grupą biskupów Afryki Północnej był z wizytą ad limina. Co Ojciec przekazał papieżowi?

Dla mnie był to wyjątkowy moment. Mogłem bezpośrednio z nim przebywać i to nawet długi czas. Miałem dwa godzinne spotkania przed wizytą ad limina, a samo spotkanie ad limina trwało dwie godziny. W takich momentach wyczuwa się człowieka, jego przekaz i wnętrze. Czuje się jego bliskość. Cóż ja mogłem mu przekazać? Za pierwszym razem powiedziałem, że przychodzę z kraju muzułmańskiego, arabskiego i że pozdrawiam go od muzułmanów, z którymi pracuję. Wiadomo, że przede wszystkim niosę w sobie ducha chrześcijańskiego, ale chciałem podkreślić fakt, skąd przychodzę. I papież był bardzo zadowolony. Powiedział mi: „Czyńcie pokój i dobro w Maroku”. Za drugim razem, po Mszy św. biskupów i wikariuszy generalnych Afryki Północnej w kaplicy św. Marty, mogłem mu podarować książkę – moją, napisaną po hiszpańsku pracę doktorską. Papież zajrzał do niej, kartkował, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto było nad nią pracować. Czuję papieża bardzo w swoim sercu, niesamowicie przeżywam i podziwiam jego sposób bycia, jego odkrywanie chrześcijaństwa, Ewangelii, tak „na czysto”, na całego. Odczuwam mocno jego wezwanie, byśmy się nie bali, wychodzili, byśmy byli radością Boga. Proste gesty, proste sposoby bycia i kochania. Jestem nim oczarowany. Jego krótkie codzienne homilie ze „św. Marty” ładują mnie po prostu, dają mi moc, energię, radość. Chcę wracać do Maroka pomimo trudnej sytuacji.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama