Tysiącu chrześcijan grozi śmierć pośród milczenia wszystkich stron konfliktu w Syrii.
Dramatyczną sytuację zarówno prawosławnych, jak i katolików zamieszkujących Yaakoubieh, miasteczko na północ od Aleppo ujawnił ks. Francois Kouseifii, misjonarz niosący pomoc syryjskim uchodźcom.
Od tygodni ta chrześcijańska wspólnota żyje w strasznych warunkach między wojskami rządowymi a rebeliantami. Są pozbawieni żywności i elementarnych środków do życia. Ich dramat pogłębia fala chłodów, która nadciągnęła nad północną Syrię. W mieście nie ma elektryczności ani benzyny, nie mogą się więc ogrzać. Misjonarz zaapelował o udzielenie im natychmiastowej pomocy, gdyż w przeciwnym wypadku – jak stwierdził – czeka ich śmierć. Podkreślił zarazem, że wszyscy Syryjczycy ogromnie cierpią w wyniku konfliktu, jednak chrześcijanie jako mniejszość są grupą szczególnie zagrożoną.
Z Syrii tymczasem dochodzą informacje o kolejnych ofiarach, tym bardziej dramatyczne, że giną cywile i dzieci. Opozycyjna organizacja donosi o masakrze dwunastu osób usiłujących schronić się w Libanie. Wszyscy zginęli od ran zadanych nożem. Wśród nich była chrześcijańska rodzina. Nie wiadomo, kto był sprawcą mordu.
Szacuje się, że wśród 4 mln syryjskich uchodźców chrześcijanie stanowią pół miliona. 25 tys. z nich schroniło się w Libanie. Organizacje pomocowe biją na alarm, że mamy do czynienia z prawdziwym kryzysem humanitarnym, który musi wywołać natychmiastową reakcję wspólnoty międzynarodowej.
Przypomnijmy, że 7 stycznia na spotkaniu z korpusem dyplomatycznym Benedykt XVI kolejny raz ujął się za Syryjczykami. Podkreślił, że kraj, rozdzierany przez nieustanne masakry, jest areną straszliwych cierpień ludności cywilnej, i ponowił apel o złożenie broni. Wezwał też ambasadorów z całego świata, aby naciskali na władze swych krajów, tak by jak najszybciej dostarczona do Syrii niezbędną pomoc humanitarną.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.