Droga spod ciemnej gwiazdy do Boga nie jest łatwa, ale można ją pomyślnie przebyć. – Jeden z tej szansy skorzysta, inny nie, ale warto próbować, choćby dla tego jednego – mówią płocczanki, które odwiedzają więźniów w zakładzie karnym, ofiarując im swój czas i modlitwę.
W sieci złudzeń
– Dlaczego tam chodzę? Chciałam coś zrobić, może nawet więcej niż charytatywnie. Pójść tam, gdzie nikt nie chce iść, gdzie pomoc najmniej dociera – mówi pani Halina. – W więzieniu nigdy nie spotkało mnie nic złego. Bywało tak, że skazany był bardzo zdziwiony, matka do niego nie przyszła, a ktoś obcy go odwiedził – dodaje. Tak dla niej, jak i dla wszystkich ewangelizujących, najtrudniejszym zadaniem jest zdobywanie nowych osób, które zechciałyby przyjść rozważać Pismo Święte i modlić się także o to, aby Jezus dał im pokój serca. – Rodzina akceptuje to, co robię, nie mają wyjścia – mówi Marta Dąbrowska. – Pan Jezus mówił: „byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie”. Staram się o tym pamiętać, bo tylko modlitwa i uczynki pójdą za nami, nic więcej; a z tą modlitwą trzeba tam iść – dodaje. – Myślę, że to jakaś łaska od Pana Boga, że nie boję się w takich szczególnych miejscach i z takimi osobami przebywać. Oni często żyją w wielkiej iluzji – mówi s. Dominika. Więźniowie opowiadają np., że na wolności otworzą własne biznesy, a tymczasem są bez fachu, bez pieniędzy, za to z długami za alimenty. – Z drugiej strony widziałam w nich też biedę i rozpacz. Ci pogubieni i ubodzy duchowo ludzie żyli złudzeniami, zakłamywali rzeczywistość. Dlatego pragnęłam im pomóc – wyjaśnia s. Dominika.
Czy to prawdziwe nawrócenie?
Władze więzienne pozytywnie oceniają starania katechetów czy ewangelizatorów. Administracja Zakładu Karnego w Płocku od lat współpracuje z parafią pw. św. Stanisława Kostki; ponadto posługi religijne świadczą przedstawiciele innych Kościołów i związków wyznaniowych. Kierownictwo płockiego więzienia nie prowadzi statystyk, ilu osadzonych uczestniczy w niedzielnych Mszach św. Wiadomo jednak, że w jedną niedzielę września było ich 97. Więźniowie osadzeni przy ul. Sienkiewicza uczestniczą też w wielu programach resocjalizacyjnych – o bardzo różnej tematyce – dla uzależnionych: od środków odurzających i psychotropowych, alkoholu, hazardu; poza tym realizowane są programy służące kształtowaniu właściwych postaw społecznych. Jak podkreślają członkinie Wspólnoty Krwi Chrystusa, w ich posłudze zdarzają się takie szczególne chwile i momenty, dla których warto iść za mur. Zwłaszcza gdy ktoś wyraża wdzięczność, że dzięki nim, w więzieniu został katolikiem. – „Tu usłyszałem o Bogu, tu się nawróciłem” – mówią do nas i dziękują. Bardzo radośnie przeżywamy takie momenty, bo on nigdzie o Bogu nie słyszał. Przychodził co środę i modlił się z nami, a potem przyjmuje sakramenty – opowiada pani Marta. Czy jest to szczere nawrócenie? One w to wierzą. Zdarza się, że skazani korzystają z nabożeństw dla zabicia czasu, albo po to, by zapunktować. Czasem mają dość monotonii i siedzenia w celi, więc Msza jest dla nich atrakcją, coś się przynajmniej dzieje. Ale jak mówi s. Dominika: – Najważniejsze jest chyba to, żeby widzieć w każdym z tych skazanych człowieka. To w każdej współpracy, czy pracy z ludźmi, jest kluczem. Ważne są słowa papieża Jana Pawła II, które powiedział do osadzonych w Płocku 1991 r.: „Jesteście skazani – to prawda – ale nie potępieni”. I o tym, każdy z nas powinien pamiętać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.